sobota, 8 grudnia 2012

Zawieszenie:(


Cześć.
Z przykrością musimy was niestety poinformować, że z wielki bólem zawieszamy tego bloga. Składa się na to wiele powodów: szkoła, a co za tym idzie dużo nauki oraz brak pomysłów i chwilowej weny. Nie wiemy na ile konkretnie przestaniemy prowadzić naszego bloga. Liczymy, że w niedługim czasie na niego wrócimy, lecz to nie zależy tylko od nas. Jest nam ciężko, gdyż wiąże się z nim wiele wspomnień.  Chciałyśmy wam jeszcze raz podziękować za to:
19 931 wejść
oraz 199 komentarzy.
Jesteśmy wam za to niezwykle wdzięczne.
Każde jedno wyświetlenie i każdy jeden, choćby króciutki komentarz dawały nam tyle radości i energii, że aż trudno jest sobie to wyobrazić. Każde dobro słowo o naszych tworach dawało ogromną motywację. Cieszyłyśmy się, że komuś może się to podobać;)
W razie pytań lub zwyczajnej chęci napisania śmiało meilujcie tutaj:
ania505296@wp.pl



Jeszcze raz dziękujemy i mamy nadzieję, że tu wrócimy niebawem;))



Ania i Karolina

wtorek, 27 listopada 2012

19.Wszystko się zmienia na lepsze


-Co się dzieje Lauruś? – ponowił swoje pytanie i pocałował w czubek głowy.
Trudno opisać, jak się czułam.  Z jednej strony byłam zdruzgotana tym, że straciłam moją wymarzoną pracę, a z drugiej czułam wewnętrzne szczęście spowodowane tym, że właśnie obok mnie jest osoba, którą kocham i której mogę powiedzieć wszystko.
-Właśnie zostałam zwolniona z pracy… Pokłóciłam się z szefem, więc… dyscyplinarka. - odrzekłam z nieukrywanym smutkiem w głosie 
-Dyscyplinarka? Ty? Przecież ty to anioł, a nie kobieta… - Bartosz podniósł pełen zdziwienia wzrok.
-Możesz przestać żartować? Czy ty nie rozumiesz, co to oznacza? Znając mojego szefa wystawi mi taką opinię, że nigdzie nie znajdę pracy.
-Ty nie znajdziesz pracy? Każdy normalny człowiek, jak pozna twoje zdolności to nie będzie patrzył na zdanie twojego szefa. – Bartosz przybliżył się i próbował mnie pocałować. Jednak ja się oddaliłam. Nie miałam na nic ochoty.
-Łatwo ci mówić… Ty masz źródło utrzymania, a ja… Zanim znajdę pracę to minie sporo czasu, jeśli w ogóle ją znajdę. Jeśli już to raczej nie w moim zawodzie. - odburknęłam ze spuszczoną głową 
-Pamiętaj, że zawsze możesz na mnie liczyć. Swoją drogą przyszedłem ci coś innego powiedzieć.
-Co? – powiedziałam dalej łkając i mieląc chusteczkę higieniczną w ręce.
-No bo jutro jest nasz ostatni dzień tutaj. Pojutrze wyjeżdżamy na sparing do Austrii. – spuścił głowę. Widać było, że ciężko mu było o tym mówić. Tylko, że mi i tak już nie zależało, gdyż raczej Katowice będę musiała opuścić w trybie natychmiastowym.
-Ja i tak stąd pewnie wyjeżdżam…
-Tylko… Ja nie wyobrażam sobie póki, co tej rozłąki.
-A ile to dni?
-No 3. A później zgrupowanie w Spale.
-No to nie jest źle. Ja sama nie wiem, gdzie obecnie zamieszkam. Czy wrócę do Warszawy, czy nie…
-Nie martw się będzie dobrze.
-Nawet nie wiesz, jak dobrze, że tu teraz jesteś i , że mogę cię tak zwyczajnie potrzymać za rękę. – wtuliłam się mocno w jego ramię i… zasnęłam.
Obudziłam się o około 10. Późno… Lecz musiałam się zdrzemnąć. Sen pozwolił przynajmniej na chwilę zapomnieć o kłopotach. Zeszłam na śniadanie. W drodze do minął mnie Bartek z Pitem. Byli rozradowani niczym dzieci, które dostają nową zabawkę. Chciałam się tak uśmiechnąć, lecz przez wypadki tego dnia nie mogłam.
-Wiesz co się stało? – zaczął uchachany Pit.
-Cicho… To niespodzianka. – szturchnął go Bartek
-Yhy, co zmalowaliście?
-Zobaczysz, Andrea cię woła.
-Co wynajął prywatny odrzutowiec, żeby mnie od teleportować z powrotem do Warszawy? – odburknęłam ze złością
-Nie złość się. Złość piękności szkodzi. – podbiegł do nas Kubiak.
-Laurka, słońce, idź już. Przekonasz się. – Bartek obdarzył mnie pocałunkiem, co spowodowało, że reszta szybko się ulotniła. Nie czekając, więc dalej, pełna zniecierpliwienia udałam się do Anastassiego.
-Dzień dobry. Oczekiwał mnie pan podobno. – przywitałam się po angielsku.
-Witaj, Lauro. Mam dla ciebie pewną propozycję. W twojej sytuacji powinna ona przypaść ci do gustu. Może być wręcz rozwiązaniem twych problemów, o których opowiadał mi Bartosz.
-O co chodzi? – przerwałam trenerowi, który miał skłonności do zawiłych wypowiedzi. Może i było to niegrzeczne , lecz mój dzisiejszy humor był do tego stopnia popsuty, że niczym się nie przejmowałam.
-A więc… Chciałem zaproponować ci stanowisko rzecznika prasowego naszej reprezentacji.
-Słucham? – nie uwierzyłam za pierwszym razem w to co powiedział. Jakby nie było to na jawie, albo co najmniej mi się to przesłyszało.
-Chciałem zaproponować ci stanowisko rzecznika prasowego naszej reprezentacji w piłce siatkowej. – powtórzył.- Wszyscy przyznają, że wywiązujesz się ze swoich obowiązków. Nie jesteś stronnicza. Nie interesuje cię życie prywatne, piszesz o tym, co istotne. PZPS podjął tą decyzję już wczoraj. Ja tylko miałem cię o tym poinformować. Pytanie jest jedno, zgadzasz się?
-Czy się zgadzam? To niemożliwe… - jeszcze przed chwilą płakałam z tego powodu, że moja kariera dziennikarska legła w gruzach, a tymczasem … Właśnie dowiaduje się, że mam jedną niepowtarzalną szansę wspiąć się na szczebel wyżej. Teraz już wiem, dlaczego Bartusiowi tak świeciły się te jego piękne oczka.  Myśl, że teraz  będzie tak blisko mnie…
-A więc? - odparł Anastassi z zadowoleniem w głosie
-No więc, zgadzam się. Tylko ja nie bardzo wiem, co mam robić. - ledwo z siebie to wydusiłam
-Jeździć z nami na wszystkie wyjazdy. Najprościej: być medialną twarzą naszego zespołu
-No dobrze. - odparłam z olbrzymią radością
-Jutro podeślemy ci dokładny zakres obowiązków. A teraz idź i ciesz się razem z chłopakiem. - zaśmiał się trener
-Oczywiście, jeszcze raz dziękuje. - wybiegłam z pomieszczenia. Nie da się wyrazić, tego co odczuwałam. Szczęście, radość, zaskoczenie... A może po prostu świadomość tej bliskości Bartka.
Sama nie wiem dlaczego po wyjściu na korytarz, zaczęłam krzyczeć:
-Mam nową pracę!!! - inni słysząc moje dziwne odgłosy od razu się zbiegli. Pierwszy przypędził Bartosz i podniósł wysoko... bardzo wysoko w górę.
-Mówiłem, że będzie dobrze. Teraz będziesz tak blisko mnie. - złożył na moich ustach soczysty pocałunek, przez który na mojej twarzy pojawił się rumieniec
-No, gratuluję nowej pani rzecznik prasowej. - zaczął Ignaczak biorąc mnie w uścisk. Kolejny był Bartman, który powiedział:
-Wiedziałem, że wejdziesz na te szczyty. - dalej podchodzili następni siatkarze i składali gratulacje, żartowali, podlizywali się ( w końcu jak to powiedział Anastassi będę ich medialną twarzą).
-Ej a co wy na to, żeby uczcić jakąś dobrą imprezą ten awans Laurki! - dał propozycję Kubiak.
-Skoro chcecie... - odpowiedziałam nie ukrywając moich chęci do owego planu
-Jutro wylatujemy... - zmartwił się Bartek
-Siurak! Twoja dziewczyna dostaje awans, a ty nie chcesz tego oblać? - wyśmiał go nie kto inny jak Bartman
-No właśnie. To co dzisiaj o 20 w tym klubie obok, zgoda? - doprecyzował swój pomysł zawodnik Jastrzębskiego Węgla
-Zgoda!
Po jakiś 15 minutach luźnych pogawędek wszyscy się rozeszli. Byłam szczęśliwa z myślą, że inni również cieszą się z mojego awansu. Najwidoczniej nareszcie zaczęli otaczać mnie ludzie którym na prawdę na mnie zależy. No z tym, że wszyscy się cieszą to może przesadziłam. Była taka jedna osoba, która cały czas stała z boku i obdarowywała mnie pogardliwym spojrzeniem. A była nią:... Dominika! Okazała się na tyle bezczelna, że podeszła do mnie i do Bartosza z tą swoją wiecznie zadowoloną minką.
-Awans przez łóżko... Możesz być z siebie dumna. - wymamrotała ze złością
- O co ci chodzi?
-O co mi chodzi? O to, że raczej uczciwie się na to stanowisko nie dostałaś .
-Jak w ogóle możesz tak mówić? - ona oczywiście zawsze wiedziała, jak mnie zdenerwować
-Nie przejmujmy się nią Lauruś. Dziś jest twój dzień, nie jej... - odpowiedział mój ukochany i zaprowadził mnie do swojego pokoju.
------------------------------------------------------------------------------------------------------------
Hej. Nareszcie nowy... Wybaczcie za te zaległości, ale mamy dużo lekcji, późno kończymy, a owa szkoła "wyżera nam pomysły z głów"... :D Przepraszamy też za ten krótki rozdział, ale obiecujemy poprawę. W następnym wielka impreza... Ciekawe co się na niej wydarzy...
Prosimy o komentarze :) One potrafią zmotywować. Zaległości na waszych blogach wkrótce nadrobimy.

czwartek, 8 listopada 2012

18. Nieprzyjemna rozmowa.

Oni razem? Przecież w ogóle do siebie nie pasują! Chociaż może właściwie.... Może są właśnie dla siebie stworzeni? On kompletny dupek, a ona..... wolę nie kończyć. Jednak nigdy w życiu nie pomyślałabym, że mogą ze sobą być. Wszyscy tylko nie oni. A poza tym przecież Dominika podrywała Zbyszka. Jego tez zamierza tylko wykorzystać. Wysłałam Bartkowi pytające spojrzenie. On tez nie wiedział co tu jest grane. W tej chwili nas zauważyli. Przestali wymieniać się śliną i na nas spojrzeli. Oczywiście Dominika nie byłaby sobą gdyby głupkowato się nie uśmiechnęła. Ja nie wiem co wszyscy mężczyźni w niej widzą.
- Widzę miłość kwitnie.- powiedział z ironią Wojtek, na co Dominika się zaśmiała.
- A ja widzę, że nie tylko my jesteśmy szczęśliwi.- odpowiedział Bartek.
- No, jak widać. Po prostu jesteśmy sobie przeznaczeni.- Dominika znowu głupio się zaśmiała.
- Co ze Zbyszkiem?- spytałam bez owijania w bawełnę.
- Hmm, no cóż.... Niezgodność charakterów....- powiedziała wymijająco Dominika.
- Co?! On się w tobie zakochał! Niepotrzebnie robiłaś mu jakiekolwiek nadzieje!- wybuchnęłam.
- To nie twoja sprawa! Lepiej pilnuj swojego chłopaka! A tak poza tym bardzo ci współczuje. Te ostatnie wydarzenia....Nawet ty masz szalone fanki!- Dominika znowu wybuchnęła głośnym śmiechem.
Tego było za wiele! Nie pozwolę sobie, żeby taka pusta lala mnie obrażała. W tym momencie nie obchodziło mnie to, że jest córką mojego szefa. Musiałam jej coś powiedzieć.
- Nie śmiej się tak, bo będziesz miała zmarszczki i nie pomoże ci nawet kasa twoich coraz to nowszych partnerów i kochającego tatusia.
Pociągnęłam za rękę Bartka i pobiegliśmy do hotelu. W oddali słyszałam tylko jak Wojtek kłóci się z Dominiką i pyta czy jest z nim dla pieniędzy.
Z jednej strony byłam szczęśliwa, że się choć trochę zemściłam, ale z drugiej byłam pewna, że czeka mnie nieprzyjemna rozmowa z jej ojcem...

Reszta tego dnia nie należała do najprzyjemniejszych. Musiałam się z nią zobaczyć na kolacji. Wszyscy widzieli, że nie jestem w humorze więc starali się mnie nie zaczepiać za co byłam im na prawdę wdzięczna. Ostatnie czego było mi trzeba to żarty. Przez całą kolację czułam na sobie świdrujące spojrzenie Dominiki. Zastanawiałam się tylko czy już zadzwoniła do tatusia czy jeszcze nie. Chyba nie, bo tak to na pewno by już zadzwonił. Ciągle tylko spoglądałam na wyświetlacz telefonu. Spodziewałam się najgorszego. A co jeżeli pomyliłam się w stosunku do niej. Może nie jest, aż taka zła? Może nie zadzwoni? Sama siebie oszukuję.
Jednak wieczór minął spokojnie, nikt nie dzwonił. No może nikt poza jakimś dziennikarzem, który chciał wyciągną ode mnie pikantne szczegóły z życia Bartka. Nie wiem skąd mieli mój numer, ale szybko się rozłączyłam i poszłam wziąć długa kąpiel, która przyniosła ukojenie dla mojego spiętego ciała.

Położyłam się spać. Muszę przyznać, że byłam bardzo zaskoczona, że mój telefon nie dzwoni, choć nie ukrywam, że się z tego cieszę. Oczywiście co to za noc bez głupiego snu?
Znowu śniła mi się jakaś szalona fanka Bartka. Ostatnio śni mi się codziennie. Mam już tego dość.
Obudziłam się trochę wcześniej, niż powinnam. Jednak nie mogłam ponownie usnąć. Wstałam i zaczęłam pisać zaległy artykuł. Wtem nastąpiło to czego najbardziej się obawiałam. Telefon zadzwonił. Niechętnie spojrzałam na wyświetlacz, na którym ujrzałam słowo "SZEF". To nie zapowiadało nic dobrego. W duchu miałam jednak nadzieję, że może Dominika do niego nie zadzwoniła tylko po prostu dzwoni zapytać jak sobie radzę. Wiem, to głupie, ale już wolałabym, żeby wyzwał mnie za jakieś zaległości w pisaniu, a nie za zrównanie z ziemią jego jedynej córki. Pewnie znowu na mnie nakrzyczy i będzie w najbliższym czasie obserwował moje dokonania.Wreszcie nacisnęłam zielona słuchawkę.
- Tak, słucham?- powiedziałam niepewnie.
- Masz dla mnie ten ostatni artykuł?- zapytał.
- Jeszcze nie, ale już go piszę.- poczułam lekka ulgę, że pyta tylko o to.
- To miało być gotowe na dzisiaj!- krzyknął.
- I będzie, za godzinę wyślę panu emailem.- starałam się mówić spokojnie.
- To był zły pomysł, żeby wysyłać was tam dwie. Jedna dziennikarka w zupełności powinna wystarczyć.- poczułam niesamowitą ulgę, byłam pewna, że odeśle Dominikę do domu.
- Też tak uważam. Jestem pewna, że sobie poradzę.- powiedziałam.
- Chyba mnie nie zrozumiałaś... Chodziło mi o to, że to Dominika dalej będzie współpracować z reprezentacją.- odpowiedział.
- Słucham?! Przecież wywiązuję się z moich obowiązków.- starałam się zachować spokój.
- Szkoda, że po czasie. A tak właściwie to jeszcze niedawno nie chciałaś tam w ogóle jechać. Potraktuj ten powrót jak nagrodę. 
- Ale obiecuję, że będę się starać, mam nowy pomysł na cykliczne artykuły o ich pasjach niezwiązanych z siatkówką. To przyciągnie nowych czytelników do naszego czasopisma.- powoli zaczęłam go błagać o nie przenoszenie.
- Widzę, że na prawdę zależy ci na pozostaniu w Katowicach. Myślę, że jest jeden warunek, który mogłabyś spełnić... Doszły mnie słuchy, że spotykasz się z jednym z nich. Naszych czytelników zaciekawiłyby wasze stosunki i wzajemne relacje...- powiedział, a we mnie aż się zagotowało.
- Słucham!? Jak pan może mi coś takiego proponować? To jest nasze życie prywatne! Niech pan lepiej zajmie swoją córką!- krzyknęłam i już tego pożałowałam.
Dominika była jego oczkiem w głowie. W pracy ciągle wspominał o tym, że postanowiła pójść w jego ślady i zostać dziennikarką. Był z niej niewątpliwie dumny. Wcześniej jej nie znałam i zawsze gdy o niej mówił wyobrażałam sobie ideał, którym zawsze chciałam być. Jak widać moja wyobraźnia lubi płatać figle, bo Dominika okazała się.... zresztą sami wiecie. 
Mój szef nie pozostawał mi dłużny.
- Dominika w porównaniu do ciebie nie skacze nowo poznanym facetom do łóżka! Jest cywilizowanym człowiekiem.- powiedział, a w zasadzie krzyknął.
Już miałam ochotę mu wykrzyczeć jak się zachowywała po swoim przyjeździe, ale ugryzłam się w język.
- A ja nie? Staję na głowie, żeby pana zadowolić. Nawet nie wie pan jak się staram. Jak może mnie pan tak obrażać!- krzyknęłam.
- Ja obrażam ciebie? Chyba ty moja córkę! Nie wiem co ona ci zrobiła. Po prostu jej zazdrościsz!- powiedział.
- Kiedyś jej zazdrościłam tego, że ma rodziców, ale potem dobrze pana poznałam i już jej nie zazdroszczę.- odgryzłam się.
To go zupełnie wyprowadziło z równowagi. 
- Tego jest już za wiele! Nie chciałaś wracać, to nie. Nie wracaj, zostań tam sobie nawet do końca życia. Wiedz jedno, u mnie już nie pracujesz! Już ja ci dam rekomendacje! Takie, że nikt do żadnej gazety cię nie przyjmie. Jedyna kariera jaka cię czeka w tym kierunku to co najwyżej rozdawanie ulotek!- rozłączył się.

Rzuciłam telefon na łóżko. To moja wina, jak ja mogłam do tego dopuścić? Niepotrzebnie go sprowokowałam. Teraz nigdzie nie znajdę pracy.
 Zaczęłam płakać, wtedy usłyszałam płukanie do drzwi.
- Proszę...
Drzwi się otworzyły i ujrzałam w nich przestraszonego Bartka.
- Co się stało, słyszałem jakieś krzyki?
Nic nie odpowiedziałam tylko wybuchnęłam donośnym płaczem i mocno się w niego wtuliłam.
____________________________________________________________________________
O to nareszcie nowy! Przepraszamy za tak długą przerwę, ale musicie zrozumieć, że przez szkołę mamy na prawdę mało czasu. Trochę krótki, ale liczymy, że przypadnie wam do gustu. Dziękujemy za komentarze i liczymy na kolejne, gdyż nawet nie wiecie, jak bardzo one nas motywują! Pozdrawiamy:)

środa, 17 października 2012

17. "Po prostu wszystkim przeszkadza nasz związek"


Podróżując taksówką wsłuchiwałam się w smutne słowa piosenki lecącej z radia kierowcy. Poniekąd odwoływała się do mojego nastroju. Na samą myśl o tym przykrym zdarzeniu łzy cisły mi się do oczu. Z jednej strony byłam szczęśliwa i nie mogłam się doczekać, kiedy znów ujrzę mojego Bartosza, ale… Nie rozumiałam jak nagle mogłam stać się obiektem nienawiści tak wielu osób. Pytałam się tylko dlaczego. Dlatego, że nareszcie byłam szczęśliwa?
Po około 15 minutach weszłam na halę. Musiałam wyglądać jak 7 nieszczęść. Miałam w końcu zadrapane policzko przez ową „fankę”, oczy aż szkliły się ze smutku, a na sobie założoną miałam pozwijaną bluzę. Bartek od razu zauważył, że coś jest nie tak.
-Kochanie… Co się stało? – spojrzał na mnie i przytulając pełen zaniepokojenie powiedział.
-Nic takiego… Długo by mówić. – odpowiedziałam ze wzrokiem utkwionym w ziemię nadal się w niego wtulając. W jego ramionach czułam się wyjątkowo bezpiecznie. Wcale nie przeszkadzały mi to, że właśnie obserwuje nas kilkunastu gapiów. Jednak nie było nam dane utrzymać tej pięknej chwili. Widocznie zdenerwowany trener przywołał do porządku swojego wspaniałego zawodnika.
-Za 30 min kończę. Poczekaj tu, opowiesz mi co się stało. – Bartek wypuścił mnie z objęć i zmierzył w kierunku kolegów z kadry. Ja usiadłam na moim stałym miejscu i bezcelowo przyglądałam się treningowi. Nagle zauważyłam, jak spogląda na mnie pewien młody chłopak. Najwidoczniej musiał to być ktoś ze statystyk.  W końcu widząc, że zauważyłam jego tajemnicze obserwacje podszedł do mnie pewnym krokiem.
-Cześć, Marcin  jestem. – odparł rozpromieniony. Wyglądał gdzieś na około 21 lat. Na pierwszy rzut oka widać było, że lubi flirtować z dziewczynami. Ten czarujący uśmieszek rozpoznam wszędzie.
-Cześć, Laura. – rzekłam obojętnie. Po wrażeniach z początku dzisiejszego dnia nie miałam ochoty na nowe znajomości.
-Co ci się tu stało? Może mógłbym jakoś pomóc.  – odparł widząc moją ranę na twarzy
-Nie raczej nie. To nic takiego.
-Okej, w każdym bądź razie polecam się na przyszłość. Taka dziewczyna, jak ty może zawsze na mnie liczć.
-Dobrze wiedzieć. – zlekceważyłam tą próbę jakże nieudanego podrywu.
-Powiem wprost, świetna z ciebie dziewczyna…
-Oo, dziękuję. – teraz aż zaśmiałam się otwarcie z jego bezpośredniości.
-Ładna, zgrabna i w ogóle. Nie rozumiem tylko jednego, jak ty możesz spotykać się z kimś takim jak Kurek. Byłem z nim kiedyś na jednej imprezie. Nawet do dziewczyny zagadać nie umie. Chodziły plotki, że nadal jest prawiczkiem…
-Przestań! To nie twoja sprawa z kim się spotykam.
-Spokojnie, ja tylko mówię jakie są fakty. Po prostu mi do siebie nie pasujecie. Ty taka przebojowa, a on…
-Za to ty jesteś pewnie idealny!
-No możliwe. Jakby co to dam ci mój numer w razie gdyby Kurek się nie sprawdził… - teraz już nie wytrzymałam. Mój maksymalny stan zdenerwowania na dziś został przekroczony i to o wiele. Wybiegłam więc z hali jak oparzona. Usiadłam na murku i wpatrywałam się w niebo. Nagle zauważyłam, że ktoś za mną wybiegł. Nie kto inny jak Bartosz.
-Lauruś, słonko co się stało? Marcinek coś ci zrobił? Już ja mu wygarnę!!!  – nigdy nie widziałam go aż tak zdenerwowanego. Najwidoczniej z tym całym Marcinem się niezbyt lubią.
-Nie chodzi tylko o niego. Po prostu wszystkim przeszkadza nasz związek. Jakby nie mogli zrozumieć, że jesteśmy szczęśliwi.
-Co? O co chodzi? – Bartek wyszczerzył te swoje śliczne niebieskie oczy i objął mnie ramieniem.
-Dzisiaj na przykład,  gdy czekałam na taksówkę podeszła do mnie jakaś dziewczyna i uderzyła mnie w twarz. Rozumiesz? Tak po  prostu uderzyła. Mówiła, że nie zasługuje na ciebie i, że to ona powinna być na moim miejscu, gdyż jest twoją najwierniejszą fanką.
-Co? Nie mogę uwierzyć! Zgłośmy to na policję. Przecież to napaść. – Bartek aż odskoczył, gdy to wszystko usłyszał.
-Na policję? I co to da? Mnie chodzi o coś więcej. Nagle stałam się rozpoznawalna i wszyscy mnie za to znienawidzili. Ten cały Marcin też miał jakieś wąty.
-A czy ty zamierzasz przejmować się opinią innych ludzi? Ja jestem szczęśliwy, że mogę z tobą być i nic innego mnie nie obchodzi.
-Może masz rację. Najważniejsze, że mam ciebie. – wtuliłam się w niego i poczułam ciepło bijące z jego ciała.
-No widzisz. Prawdziwi kibice nie będą cię nienawidzić. Nie masz się czym przejmować Lauruś. – spojrzał mi w oczy i czule pocałował.
-Odwiozę cię do hotelu.
-Nie, wracaj na trening, bo trener będzie zły. Ja się przejdę.
-Nie ma mowy. Nie pozwolę, aby cię ktoś znów napadł. A Anastasi musi zrozumieć, że teraz to ty jesteś na pierwszym miejscu.
-Jeszcze on mnie znienawidzi.
-No trudno. Niech nas wszyscy nienawidzą.  – zaśmiał się – Swoją drogą myślałem, że się jakoś obronisz przed tą wariatką. – zażartował, za co dostał ode mnie kopniaka
-Ał, ał no co? Nie bij mnie.
-No nic. Tamto było z zaskoczenia. Normalnie bym się obroniła.
-Gazem pieprzowym?
-Tak, bo ja noszę go zawsze przy sobie! Zaraz mogę na tobie go przetestować!
-Nie, dziękuję nie skorzystam. – uśmiechnął się uroczo.
-Bartuś, jak ja kocham ten twój uśmiech. – powiedziałam pełna podziwu.
-Się wie! Mój w końcu.
-Achh… Skromność.
Droga do hotelu zeszła nam na rozmawianiu, przedrzeźnianiu się i całowaniu na światłach. Kiedyś w jednym z moich artykułów napisałam pewną rzecz. Mianowicie: „Zakochanym świat wydaje się bardziej kolorowy” . Teraz mogę to w 100% potwierdzić.
-Wiesz, chciałbym abyś mi się jakoś odwdzięczyła za tą podwózkę. – odparł Bartek z chytrym uśmieszkiem, trzaskając drzwiczkami.
-Barteczku, ja wiem co ci chodzi po głowie.
-No to jak?
-Zobaczymy.
-Czyli tak?
-Bartek… - chciało mi się śmiać widząc te jego maślane oczy.
-No co?
Nagle zauważyłam w oddali całującą się parę. Dziewczyna siedziała na kolanach chłopakowi. Rozpoznałam twarz mojej wróg nr 1 – Dominiki i … Wojtka! Niemożliwe… Oni się znają? No i przecież Dominika kręciła z Bartmanem…. 
_________________________________________________________________________________
Hej o to nowy! Trochę krótki, ale...szkoła. Dziękujemy za te liczne komentarze i zachęcamy dalej do komentowania. Nawet nie wiecie jak bardzo nas motywują. Obok wstawiłyśmy czat. Jak chcecie to możecie tam pisać, pytać się o nowe rozdziały i ogólnie o wszystko. Pojawiła się też nowa ankieta. Prosimy, jeśli czytacie nasze opowiadanie to klikajcie "TAK" . Chcemy wiedzieć ile was jest. Dziękujemy także za 11 500 wejść, to dla nas wiele znaczy:)

wtorek, 9 października 2012

16. Okropny dzień.

- Dlaczego?- spytał ponownie.
- Nie uważasz, że to wszystko dzieje się za szybko?- powiedziałam.
- Ciągle masz wątpliwości?- usiadł na łóżku obok mnie i spojrzał mi w oczy.
- Nie chodzi o to, ale pomyśl co powiedzą chłopaki. Pomyślą, że jestem z tobą na przykład dla pieniędzy albo sławy. A twoi fani?
- O chłopaków się nie martw, oni tacy nie są. A co do kibiców to nic nie mogę na to poradzić, niektórzy po prostu nie rozumieją, że mamy życie prywatne i swoich bliskich. Uważają, że żyjemy tylko siatkówką, a to jest naprawdę męczące. Ciągle mamy treningi, mecze, każdy tylko marzy żeby się od niej "uwolnić".
- Przepraszam, że popsułam ci humor.
- Ty nigdy nie psujesz mi humoru.- uśmiechnął się demonstrując swoją wypowiedź.
- Dobrze wiedzieć.- również się uśmiechnęłam.
Po chwili zaczęliśmy się całować. Na początku wolno i delikatnie, a potem coraz bardziej namiętnie...

Obudziły nas promienie słońca, które bez zgody wkradały się do pokoju Bartka. To znak, że koniecznie trzeba już wstawać. Nie tylko ja byłam takiego zdania, kiedy Bartek brał prysznic po cichu uciekłam do swojego pokoju. Tak bardzo chciałam przebiec niezauważona, jednak moja nadzieja spełzła na niczym. Wychodząc z pokoju natknęłam się na Zbyszka. "Tylko nie on"- pomyślałam sobie. Nawet nie miałam gdzie uciec, a po za tym i tak mnie już zauważył.
- Ooo, kogo ja widzę.- zaczął.
- Hej.- bąknęłam bez entuzjazmu.
- Ładnie to tak wracać nad ranem z pokoju Bartka?
Nie wiedziałam co powiedzieć. Czułam, że przypominam buraka. Na szczęście ze swojego pokoju wyszedł Igła i uratował mnie z opresji. Wysłałam mu tylko dziękczynne spojrzenie, na które się uśmiechnął i wreszcie uciekłam do swojego pokoju. Mam nadzieję, że przy śniadaniu nie będę musiała nic nikomu wyjaśniać.
Po kilkunastu minutach byłam zmuszona zejść na dół na śniadanie, nie byłam w stanie tego uniknąć. Po drodze mijałam wszystkich siatkarzy zaczytanych w jakiejś gazecie. Nie ukrywam, że byłam ciekawa o czym tak wszyscy czytają, w dodatku, że na pierwszy rzut oka było widać, że nie jest to dodatek sportowy. Wywiad? Raczej też nie, zobowiązali się udzielać wywiadów tylko mojej gazecie. Pewnie ktoś napisał jakąś wzmiankę o ostatnim meczu z Rosją. Byłam tego niemal pewna. Do czasu...
- Czytałaś?- spytał Michał Kubiak.
- Co miałam czytać?- spytałam, nie wiedziałam o co mu chodzi.
- Czyli nie czytałaś....
- Michał, co jest grane?
 - Przeczytaj ten artykuł.- podał mi gazetę i wskazał na odpowiedni tekst.
Zanim zaczęłam czytać moim oczom ukazał się olbrzymi nagłówek na pierwszej stronie: "Nowa miłość polskiego siatkarza!". Poczułam jakbym traciła grunt pod nogami. Usiadłam i zaczęłam czytać. Owy artykuł dotyczył mojego wczorajszego spotkania z Bartkiem w parku. Ten okropny dziennikarz dodał nawet zdjęcia jak się całujemy. Już wszyscy o nas wiedzieli, bez wyjątku. Nie był to jakiś plotkarski brukowiec, ale poważna gazeta. Byłam co najmniej załamana, przed oczami już widziałam całą tą nagonkę wokół mnie i Bartka. On sam też zdenerwował się kiedy zobaczył te zdjęcia. Od zawsze starał się chronić swoją prywatność i unikać wywiadów o swoim życiu. Nie zamierzał tego zmieniać, a ten jeden artykuł pokrzyżował jego plany. Jednak nie ma co płakać nad rozlanym mlekiem. Trudno, stało się, ale trzeba dalej żyć. Wiążąc się z Bartkiem wiedziałam do czego zdolni są dziennikarze, w końcu jestem jedną z nich...
Po skończonym śniadaniu udaliśmy się do swoich pokoi, chłopaki musieli przygotować się do treningu, na który zaraz mieli jechać. Ja musiałam niestety dołączyć do nich później, bo nie skończyłam jeszcze artykułu o wygranym meczu z Rosją. Cóż, mój szef jest dosyć... wymagający.  Jeszcze jak się dowie o tym dzisiejszym artykule....strach się bać.
Po godzinie udało mi się to wreszcie skończyć, muszę przyznać, że nie miałam dzisiaj weny. Ciągle myślałam o tej gazecie. Chłopaki już dawno temu pojechali, więc musiałam samodzielnie dostać się na halę. Wyszłam przed hotel i zamówiłam taksówkę. Kiedy na nią czekałam podeszła do mnie pewna dziewczyna.
- Każdy we, że jesteś z nim tylko dla pieniędzy!- krzyknęła.
- Słucham!?- nie udało mi się ukryć zdziwienia.
- No co, już swojego kochasia nie pamiętasz?!
- Myślę, że ta rozmowa nie ma sensu.
Usiłowałam zachować spokój i nie wdawać się z nią w żadne dyskusje, żeby nie dawać jej satysfakcji, ale to co powiedział bardzo mnie zabolało. Właśnie czegoś takiego obawiałam się najbardziej.
- Otóż ma sens!- ciągnęła dalej- Myślisz, że go znasz?! To ja jeżdżę za nimi na każdy mecz, to ja powinnam być na twoim miejscu!- krzyczała.
- Ty w ogóle słyszysz co mówisz!?- zauważyłam jakiś błysk, chyba migawkę od aparatu.
To mnie zupełnie zdekoncentrowało i w  tej chwili nastąpiło to czego zupełnie się nie spodziewałam. Ta dziewczyna uderzyła mnie w twarz. Widząc to natychmiast przybiegł hotelarski ochroniarz i odciągnął tę psychofankę. Szybko usiadłam na jakiejś ławce, żeby zebrać wszystkie myśli. Nie myliłam się, zza krzaków fotografował mnie jakiś paparazzi. Czemu wszyscy muszą mi to robić? Co ja komu zrobiłam?
W tej chwili podjechała taksówka, niewiele myśląc wsiadłam i zatrzasnęłam za sobą drzwi, co sprawiło lekkie zdenerwowanie kierowcy. Patrzył na mnie jakby oczekiwał przeprosin, rzuciłam mu szybkie "przepraszam" i odwróciłam głowę w przeciwnym kierunku, jakbym chciała uciec od problemów. Nie wiedziałam tylko, że prawdziwe dopiero się zaczną, bo od teraz chcąc nie chcąc jestem osobą publiczną.
________________________________________________________________________________
Oto nowy, mamy nadzieję, że przypadnie Wam do gustu. Wprawdzie miał się pojawić dopiero w przyszły weekend, ale widząc tyle pozytywnych komentarzy postanowiłyśmy dodać wcześniej. Zachęcamy do wyrażania swojej opinii w komentarzach. Pa;)




poniedziałek, 1 października 2012

15. Jesteś cudowny...



Kibice na stadionie szaleli ze szczęścia. Co chwilę słychać było tylko : Polska Biało-Czerwoni. Ja podczas tej całej wrzawy stałam oszołomiona. Nie ukrywam, że rzadko bywam na tego typu imprezach. Nie dziwcie się więc, że z początku nie rozumiałam tej fali radości. Po chwili jednak i mi się udzieliło. W oddali widziałam skakającego ze szczęścia Bartka. Nie martwcie się, podłoga nie zarwała się pod jego ciężarem. Chciałam mu jak najszybciej pogratulować. Sama nie wiem czemu, ale poczułam taki nagły impuls. Po drodze jednak natrafiłam na czołowe zderzenie z Michałem Kubiakiem.
-Przykro mi, dzisiaj świętujemy sami. – odpowiedział rozradowany i uniemożliwił mi kolejny krok. Zrozumiałam, żeby dzisiaj dać im trochę spokoju od mojego dziennikarskiego instynktu.
-No dobrze, nie wiece co tracicie. A tak po za tym to przekaż gratulacje całej drużynie.
-Jak sobie życzysz. – Michał ukłonił się i pobiegł do szatni. Ja postanowiłam się już położyć. Wzięłam prysznic i po chwili zasnęłam śniąc o poprzedniej nocy…. :D
Obudziłam się na ranem. Już w pokoju czułam ciepło dzisiejszego dnia. Promienie słońca odbijały się od mych okien, dając tym samym piękny widok dla oczu. Na zewnątrz słychać było śpiew ptaków informujących o nadejściu wiosny. Wstając z łóżka natchnęłam się na małą karteczkę:
„To dzięki tobie wygrałem. Jesteś dla mnie inspiracją do walki.
O 10.00 w restauracji hotelowej. Buziaki”.
Domyśliłam się kto jest nadawcą tej wiadomości. Nie mogłam uwierzyć, że to wszystko dzieje się naprawdę. Jeszcze nie dawno płakałam po rozstaniu z Wojtkiem, a teraz po raz kolejny dałam się oczarować. Robiło mi się ciepło na sercu, gdy myślałam o nim i o tym, co się stało tamtejszego wieczoru po dyskotece. Od tego momentu wydaje mi się dziwnie bliski. Nie mogę przestać o nim myśleć. W każdej banalnej czynności przypominam sobie o jego uśmiechu. Chyba śmiało mogę powiedzieć, że… się zakochałam.
Postanowiłam nie spóźnić się na wyznaczone spotkanie i cała w skowronkach pobiegłam w stronę restauracji. Po drodze minęłam się z Igłą. Na jego twarzy również malował się uśmiech. To jednak nie powstrzymało go od zadania pytania.
- Co tyka rozweselona dziś? Z powodu naszego meczu?
-Też. – odparłam tajemniczo.
-Chyba się domyślam o co chodzi. O Bartka?
-Może. –zachichotałam.
-No to wszystko wiadomo. – powiedział, po czym wyminął mnie i skierował się do swojego pokoju.
Kiedy doszłam do restauracji, ujrzałam przy stoliku Bartka. Chyba mnie nie zauważył, więc podeszłam do niego i zasłoniłam mu oczy od tyłu. Złapał mnie wtedy za rękę i powiedział:
-Dzień dobry, Laura. – znów usłyszałam ten jego zmysłowy głos.
-Siadaj proszę. – wstał i odsunął mi krzesło. Zachował się jak prawdziwy dżentelmen i tym samym przekonał mnie, że jeszcze tacy istnieją. Najwidoczniej moja dotychczasowa teoria, że dżentelmeni wyginęli razem z dinozaurami okazała się niesłuszna.
-Może wyda ci się to głupie, no ale zaprosiłem cię tak jakby na śniadanie.
-Wcale nie głupie. Raczej takie romantyczne trochę.
-Kolacji romantycznej to to nie przypomina.
-Ważne, że ty jesteś. – słowa same wydobywały się z moich ust i lgnęły w stronę Bartka. On odpowiadał na nie tylko swoim uśmiechem – Jeszcze nie zdążyłam ci pogratulować. Byłeś wczoraj świetny!
-Zamierasz mnie opisać?
-Taki miałam zamiar.
-Nie będę więc się sprzeciwiał. Wiesz w zasadzie chciałem z tobą porozmawiać. – widziałam jego zmieszanie na twarzy. Nie ukrywam, że tak słodko to wygląda, że chciałabym aby zawsze się tak zawstydzał na mój widok.
-O czym? – doskonale wiedziałam o co mu chodzi, ale udałam coś zupełnie innego.
-Mówiłaś, że nie chcesz się spieszyć a wyszło inaczej i teraz głupio się czuję. – bez chwili zastanowienia podeszłam do niego i delikatnie pocałowałam. Chciałam go raz na zawsze przekonać, że nadszedł odpowiedni czas. On po chwili wciągnął mnie na swoje kolana.
-W takim razie może spytam się jak jakiś głupi nastolatek, ale będziesz ze mną chodzić? – Bartek zrobił maślane oczka, a mnie to wszystko wprawiło w śmiech. Może oczekiwał innej odpowiedzi niż mojego chichotania, ale ja nic nie mogłam poradzić. Ten człowiek po prostu ciągle mnie zaskakuje.
-Oczywiście. – pocałowałam go ponownie.
-Chodźmy stąd. – pociągnął mnie za rękę. Wyszliśmy z hotelu. Szliśmy uroczą alejką trzymając się za ręce. Poznałam to miejsce. To tutaj Bartek po raz pierwszy wyznał mi miłość. Ja przez mój strach go odrzuciłam. Nawet nie umiem wyrazić, jak się cieszę, że obecnie jest tutaj obok mnie.  Czuję, że jest blisko i sprawia to, że mam poczucie ogromnej siły. Świat wydaje mi się dużo piękniejszy. Patrzę na ludzi wokół i odczuwam ich wzrok na sobie. Nie wiem, czy to zazdrość, czy podziw, czy może to, że śmiesznie razem wyglądamy z tą różnicą wzrostu. Obecnie ich zdanie się dla mnie nie liczy.
-Wiesz, zawsze marzyłam, żeby tak zwyczajnie iść z osobą, która sprawi, że nawet taka czynność wyda się niezwykła.
-A ja odkąd tylko cię zobaczyłem, pragnąłem potrzymać cię za rękę.
-Naprawdę? Od samego początku?
-Tak. Nawet nie wiesz jaką trudność sprawiało mi bycie twoim przyjacielem. Musiałem samego siebie powstrzymywać, żeby cię nie pocałować.
-Miło mi, że mówisz takie rzeczy.
-Tak, kobieta lubi kiedy facet stara się jak głupi.
-A tam od razu, jak głupi. Dla mnie to urocze.
-Ja po prostu nie jestem Bartmanem. On od razu podejdzie i od razu wiadomo o co mu chodzi. – Bartek przypomniał mi swoimi słowami tamten nieszczęsny pocałunek z Bartmanem. Wolałabym o nim zapomnieć.
-Możemy nie mówić o Zbyszku. Jeśli chodzi o mnie to takie zachowanie jest bezczelne. – chyba nie udało ukryć mi się zdenerwowania.
-Coś nie tak? Powiedziałem o nim, bo pamiętam, jaki byłem zły, go do ciebie startował.
-A pamiętam. To też byłe takie urocze.
-No bo ja jestem uroczy.
-I skromny…
-Tak i coś mi się za to należy. – Bartosz nastawił usta z nadzieją na pocałunek, jednak dostał buziaka tylko w policzek.
-Ee, a to co miało być? Na kolacji mam nadzieję, że się bardziej postarasz.
-Na kolacji?
-Tak, zapraszam cię na nią do swojego pokoju.
-Aha! Czyli sam wszystko przygotujesz?
-No nie do końca. A teraz pewnie będziesz zła, ale mam trening i trzeba wracać.
-No nie tylko te treningi. A więc wracajmy.

Kiedy wróciłam do pokoju, nie mogłam usiedzieć w jednej pozycji dłużej niż pół minuty. Nogi same skakały ze szczęścia. Dostałam czegoś w rodzaju ADHD. Chyba motylki w brzuchy za bardzo szalały. Nie wiem czy byłam tak bardzo szczęśliwa, czy zakochana, lecz nie mogłam wytrzymać bez obecności Bartka. Zaczęłam więc odliczać godziny do kolacji…

Około 21 zapukałam do pokoju Bartka. Otworzył mi drzwi. Wyglądał pięknie w tej koszuli… Od razu mnie pocałował najpierw delikatnie, potem coraz bardziej namiętnie.
-Wiesz nie mam ochoty na kolację. – odrzekł między pocałunkami. Wiedziałam, że chodzi mu o coś więcej.
-Nie śpieszmy się aż tak bardzo.
-Ale dlaczego? – wciągnął mnie do pokoju i posadził na łóżku.
___________________________________________________________________________
Rozdział nie należący do najdłuższych. Może wydawać się wam troszkę nudny, za co z góry przepraszamy. Rozumiecie: szkoła! Troszke mało czasu. Obiecujemy, że w kolejnych akcja troszkę bardziej się rozkręci.
Po za tym chciałyśmy napisać, że BYŁYŚMY NA MECZU O SUPERPUCHAR POLSKI,gdzie grała Resovia ze Skrą ; ))
Niesamowite jest ujrzeć tych wszystkich zawodników na żywo i poczuć te emocje!!! Na początku nie mogłyśmy uwierzyć, że to wszystko dzieje się na prawdę. Mamy autografy i zdjęcie... Z Cupkovicem i Gardinim!!
Pozdrawiamy:*



poniedziałek, 17 września 2012

14. Wielki mecz.

- Pora już wstawać.- usłyszałam szept koło mojego ucha.
Nie wiedziałam czy to sen czy rzeczywistość. Słyszałam jego dźwięczny głos. To działo się na prawdę. Nawet w najśmielszych snach nie przepuszczałam, że wczorajsza dyskoteka tak się zakończy. Kto by pomyślał, że prześpię się z Bartkiem. Jeszcze wczoraj byliśmy tylko przyjaciółmi. A dzisiaj? Chyba mogę już powiedzieć, że jesteśmy parą. Tak się nad tym zamyśliłam, a tymczasem powinnam mu coś odpowiedzieć. Jednak nie chciałam otworzyć oczu bojąc się, ze to tylko sen i kiedy wstanę wszystko będzie tak jak wcześniej. W tej chwili Bartek pocałował moją jedną powiekę, a następnie drugą. Już byłam pewna, że nie śnię. Musiałam wstać, ale kto by nie chciał być tak budzonym?
- Wreszcie wstałaś.- powiedział Bartek, jednak uniemożliwił mi odpowiedź kolejnym pocałunkiem.- Za chwilę śniadanie. Do tego, że ty zawsze się spóźniasz już wszyscy przywykli, ale ja? Wiesz, muszę dbać o reputację.- zaczął się śmiać.
Puściłam tę uwagę mimo uszu.
- Czy to dzisiaj jest ten wielki dzień?- spytałam.
- Tak, wielki mecz z Rosją. Po tej porażce na Igrzyskach Olimpijskich musimy się dzisiaj odegrać, łatwo nie będzie, ale wierzę, że się uda.- powiedział Bartek.
- Mam taką nadzieję.
Chwilę później zeszliśmy na śniadanie, na początku chłopaki się na nas patrzyli ze zdumieniem, ale potem zaczęli się zachowywać tak jak zwykle. Choć nie dało się ukryć, że boją się tego meczu. Wiedzą jak dużo od nich zależy, wciąż pamiętają jak bardzo przeżyli ostatnią porażkę z Rosją. Wszyscy, nie tylko oni, ale także kibice. Nawet mi było ich żal, choć mecze siatkówki oglądałam sporadycznie. Jednak nie dało się ukryć, że większość z nich się na prawdę załamała. Szczególnie nie mógł dojść do siebie Krzysiek Ignaczak, który się o wszystko obwiniał, ale to nie jego wina. Są zespołem więc zarówno porażki jak i zwycięstwa powinni traktować jako wspólną klęskę lub sukces.
Jednak chłopaki się nie załamują mówią, że dzięki tej porażce z Rosją zobaczyli ilu tak na prawdę mają prawdziwych, a nie tylko sezonowych kibiców.
Dzisiaj chłopaki nie są już załamani tylko gotowi do walki, która według nich i trenera okaże się zwycięstwem. Wiedzą już na czym polegał ich błąd i będą starali się go naprawić.
Po trenerze także było widać, że czuje niepokój, a może nawet strach.
Mój szef chyba musi znać prezesa PZPS, ponieważ będę siedziała tuż obok trenerów. Sama się tego nie spodziewałam, ale to bardzo miłe zaskoczenie. Wśród dziennikarzy krążą plotki, że kiedy siatkarze przegrywają to Andrea się niemiłosiernie złości, nie chce mi się w to wierzyć, ale w duszy boję się, żeby nie cisnął we mnie jakimś krzesłem. Już to widzę, te nagłówki gazet: "Trener zabił młodą (i piękną:)) dziennikarkę nogą od krzesła". Stop! Moja wyobraźnia czasami zbytnio się napędza. Poznałam go i uważam, że jest oazą spokoju, chociaż właściwie.... nigdy nie siedziałam obok niego na tak ważnym meczu. Mam jednak nadzieję, że ujdę z tego z życiem.
Jak można się domyśleć wielki mecz zbliżał się także wielkimi krokami. Po śniadaniu chłopaki (a ja razem z nimi) pojechali na ostatni trening. Wczoraj kilka godzin oglądali ich sposób gry na laptopie, więc dzisiaj szkolili się głównie pod względem ich taktyki. Nie był to zbyt wyczerpujący trening, bo jak stwierdził Andrea: "Wieczorem nie mogą być zmęczeni". Pilnie notowałam wszystkie uwagi, miałam chwilę spokoju, bo Dominika wyjechała na trzy dni do domu na urodzinki swojego kochanego tatusia, dla mnie to nawet lepiej, wreszcie od niej odpocznę. Chociaż z drugiej strony wolałabym żeby nie mówiła mu o zajściu na polu golfowym. Nie wiadomo jak na to zareaguje, a ja chciałabym jeszcze trochę mieć pracę.
Po trening chłopaki zjedli jakiś specjalny obiad, który trener uznał za "bardzo pożywny". Ja jednak zdecydowałam się na zwykły posiłek. Po obiedzie każdy miał czas wolny, ale nikt się nie odwiedzał w pokojach, tylko każdy siedział u siebie i próbował się zrelaksować przed meczem. Ci, których coś bolało po treningu udali się do naszego niezastąpionego masażysty Olka, którego chłopaki przezywają recydywistą. Wolę nie wiedzieć jak wymyślili ten pseudonim. Kiedy siatkarze się koncentrowali ja wysłałam do biura materiały z ostatnich trzech dni i poszłam się przejść po parku. Po godzinie musiałam wracać, ponieważ o 20.00 miał zacząć się mecz, ale oczywiście trzeba wcześniej wyjechać itd. Po dojechaniu na halę chłopaki ruszyli do szatni. Pewnie was zdziwię, ale nie miałam ochoty oglądać ich nagich, wyrzeźbionych klat, od których na pewno niejedna dziewczyna by zemdlała:) Postanowiłam poczekać przed drzwiami. Tak się złożyło, że szatnia Rosjan była naprzeciwko naszej. Na całym korytarzu poza mną nie było żywej duszy, ochroniarze pilnowali kto tu wchodzi. Mimo moich najszczerszych chęci przeciwnicy nie pałali sympatią, jakoś ich nie polubiłam, ale to może dlatego, że mijając mnie tak się na mnie dziwnie patrzyli jakbym była conajmniej jakimś osobistym ochroniarzem polskich siatkarzy. W sumie im się nie dziwię, na ich miejscu też bym tak pomyślała. Po chwili weszli do swojej szatni i zatrzasnęli głośno drzwi. Kilka minut później wyszedł Andrea, a za nim pozostali. W ich oczach było widać napięcie i pewnego rodzaju lęk. Mam nadzieję, że im się uda.
Kilkanaście minut później chłopaki wyszli na salę i zaczęli przygotowywać się do meczu. Twarz Andrei nie wyrażała żadnych emocji, po prostu tępo się na nich patrzył. Mam nadzieję, że mu przejdzie i podczas meczu będzie potrafił przekazać im cenne wskazówki.
Wreszcie wybiła godzina 20.00. Wszyscy siatkarze podeszli do swoich trenerów, aby usłyszeć od nich kilka ostatnich słów i po chwili zabrzmiał pierwszy gwizdek. Nikt nie mógł powiedzieć, że jesteśmy źle przygotowani, chłopaki dawali z siebie wszystko co zaowocowało pierwszym wygranym setem. Jednak nie cieszyli się zbytnio, bo wiedzieli, że Rosjanie tak łatwo nie odpuszczą i będą walczyć do samego końca. Moje przepuszczenia okazały się niestety słuszne, pokonali nas w drugim secie. W czasie przerwy Andrea zagrzewał ich do walki, czułam, że im się uda, jednak Rosjanie także byli blisko zwycięstwa. Kolejny set również nie był dla nas owocny. Nasi przeciwnicy prowadzili 2:1. Widać było, że chłopaki się lekko załamali, nie byli już pewni swojego zwycięstwa. Wtedy przemówił Andrea:
- Pamiętajcie, walczcie do końca. Jeżeli nie chcecie zrobić tego dla siebie to zróbcie to dla tych wszystkich ludzi, którzy tu przyszli. Oni liczą na rewanż po Igrzyskach. Postarajcie się, stać was na to. Zastanówcie się po co były te wszystkie wyrzeczenia, ta ciągła rozłąka z bliskimi. Chcecie to wszystko przekreślić? Jednak pamiętajcie, że ze względu na wynik ja będę w was zawsze wierzył. Pokażcie im komu tak naprawdę należy się to zwycięstwo.- powiedział.
Wtedy nastąpiło to czego nigdy bym nie przewidziała. Nagle wszyscy byli pełni sił, przebijali każdą piłkę z szybkością pioruna i zdobywali kolejne punkty doprowadzając do zwycięstwa w tym secie. Czekał nas tie break. Ponownie trener udzielił im kilka wskazówek, tym razem taktycznych i zaczął się ostatni set. Od niego będzie zależał wynik całego meczu. Muszę przyznać, że mimo to, że nie grałam to serce waliło mi jak oszalałe, ale wierzyłam i byłam pewna, że pokażą na co ich stać.
Po kilku minutach udało nam się zdobyć przewagę i doprowadzić do piłki setowej. Na zagrywce Bartek Kurek. Wystawił tak jak zawsze piłkę przed siebie, wyrzucił, podskoczył, odbił i... as! Jak oni wtedy się cieszyli! Ja byłam tak oszołomiona, że nie mogłam wydusić z siebie ani słowa. Andrea powiedział tylko jedno zdanie: "Moje chłopaki" i zaczął mnie przytulać ze szczęścia. Zawodnicy z przeciwnej drużyny nie kryli rozczarowania, ale w sumie im się nie dziwię. Dzisiaj to my byliśmy lepsi i mam nadzieję, że tak pozostanie.
__________________________________________________________________________
Hej! Oto nowy rozdział, mamy nadzieję, że przypadnie wam do gustu:) Przepraszamy, że tak długo musieliście czekać, ale sami rozumiecie.... szkoła. Wam też już tak dużo zadają?
Następny rozdział pojawi się najszybciej jak to będzie możliwe. Liczymy na komentarze, na których nam bardzo zależy, bo dzięki nim możemy poznać waszą opinię. Jeżeli chcecie być informowanymi o nowych postach zostawcie swoje emaile, numery gg lub co chcecie:) Jakbyście mieli do nas jakieś pytania, śmiało piszcie na: ania505296@wp.pl
Do zobaczenia.




sobota, 1 września 2012

13. Myślałem, że ty tego nie chcesz.


-Wpatrzona w Bartka cały czas przeszywałam go pytającym wzrokiem. Zastanawiałam się, czy aby to o chodzi o mnie czy może o niego. Czy może to on nie chciał tego pocałunku. Byłam jednak tak zaskoczona, że nie potrafiłam zdobyć się na odwagę i powiedzieć mu, że marzę o naszym kolejnym pocałunku. Nie byłam w stanie odpowiedzieć mu, że cały czas o nim myślę, że przechodzą mi ciarki gdy łapie mnie za rękę, że robi mi się ciepło na duchu, gdy w „ten” sposób przeczesuje włosy, że teraz jestem spełniona, bo siedzi blisko mnie. Nie byłam w stanie… Patrzyłam się tylko w niego bezsensownie swoimi ślepiami…
-Wiesz, może lepiej będzie jak ja już pójdę. – Bartek nie chciał dalej tkwić w tej niezręcznej sytuacji i wyszedł. W moim sercu roznosił się krzyk: Zostań, proszę! Jednak nie zabrzmiał on w moich ustach. Niespełniona i zła na samą siebie zasnęłam.
Obudziłam się w nienajlepszym nastroju. Może z jednej strony pozbyłam się Dominiki, ale z drugiej strony obawiałam się jej reakcji. W końcu nie wiadomo, co ona wymyśli, aby się zemścić. Dodatkowo ta wczorajsza sytuacja z Bartkiem. Można było się tylko zastanawiać nad moją głupotą i nad tym dlaczego stchórzyłam… Mogłam mu przecież wyznać, że od naszego pierwszego spotkania zmienił się mój stosunek do niego i czuję coś więcej. Nie staram się już przed tym uciekać, ale jednak coś mnie powstrzymuje przed wylewnymi wyznaniami. Po krótkich rozmyślaniach zeszłam na śniadanie. Zajęłam swoje stałe miejsce. Zaraz obok mnie pojawił się Zibi.
-Niezła wczoraj ta akcja w kręgielni. – zaczął
-No, poniekąd tak. – potwierdziłam, chociaż nie miałam najmniejszej ochoty rozmawiać o Dominice
-Swoją drogą, ta dziewczyna musiała chcieć naprawdę coś osiągnąć, skoro odważyła się na coś takiego.
-Tak chciała, żebyście jeszcze bardziej zwrócili na nią uwagę.
-Jest niesamowita.
-Tak to bezsen… Co? Ty tak uważasz? – nie mogłam uwierzyć w to, co powiedział Zbyszek.
-No co? Mi imponuje, jak dziewczyny tak się starają. To trochę głupio, ale uważam, że nie powinniśmy skreślać Dominiki od razu. Tym bardziej, że po za tym to świetna dziewczyna. – nie mogłam uwierzyć w to co mówił Zbyszek. Czy naprawdę to, że ma długie nogi sprawia, że można jej wybaczyć wszystkie grzechy? To żałosne.
-Ja mam o tym inne zdanie. – rzekłam pełna pogardy.
Naszą wymianę zdań przerwało pojawienie się reszty siatkarzy i… Dominiki. Bartek usiadł naprzeciwko mnie i przywitał się ciepłym uśmiechem. Zaraz po tym spuścił wzrok, jakby był naprawdę speszony wczorajszą sytuacją. Dominika zachowywała się jakby nic się nie stało. Patrzyła się tylko na mnie w bardzo przeraźliwy sposób. Mimo wczorajszych wydarzeń atmosfera przy śniadaniu była dość miła. Widać siatkarze to ludzie, którzy nie są zbyt obraźliwi. Chociaż zapewne większość nie wiedziała nawet o wczorajszym wyjściu. Rozmowę przy stoliku rozpoczął Kubiak.
-Słyszeliście o tym nowym klubie?
-Tym, za rogiem? A co chcesz iść? – odparł mu Ignaczak.
-A czemu nie? Wy nie chcecie? – spytał zdziwiony.
-Kubiaka to wszędzie ciągnie… - zaśmiał się pod nosem Bartman.
-Odezwał się! – oburzył się Michał.
-No dobra już, chodźmy całą ekipą. Zabierzemy nasze piękne panie i się zabawimy. – ożywił się Zbyszek.
-Na pewno nam Andrea pozwoli. Musimy trenować bo za dwa dni mamy mecz z Rosją. – powiedział Bartek tak poważnym tonem, że aż zachichotałam po cichu.
-Siurak, wyluzuj trochę. Dobrze powiedziane, za dwa dni dopiero! Gdyby jutro to rozumiem… A zresztą przecież nie będziemy długo. – odpowiedział Bartman wykpiwając Bartka.
-No czyli, ja, Bartman, Kuba, dziewczyny. No i co Bartek idziesz?
-Nie.
-Ja też chyba nie idę. – wtrąciłam się do rozmowy, gdyż nie miałam ochoty wcale tam z nimi i DOMINIKĄ  iść.
-Co wy tacy sztywni? – odezwał się Bartman
-Idziecie i już!
-Ale… - próbował sprzeciwić się Bartek
-Żadnych ale!
No i tak o to się stało, że idę z siatkarzami na dyskotekę. Zastanawiam się jak będzie? Z kim będę tańczyć? Przecież na mistrzów tańca to oni nie wyglądają.
-Otwórz, Laura. – nagle usłyszałam zza drzwi piskliwy głosik i od razu wiedziałam do kogo należy.
-Wejdź, Dominika. – odrzekłam obojętnie.
-Nie zajmę ci dużo czasu. Chciałam ci tylko przekazać te fragmenty wywiadów z Nowakowskim, Jaroszem i Kurkiem. Ułóż z tego całość i stwórz artykuł na temat „Młodzi w reprezentacji”. Masz czas do jutra.
-Ale to strasznie dużo pracy i zajmie mi to cały wieczór…
-Narzekałaś, że masz jej zbyt mało.
-No ale dzisiaj jest przecież ta dyskoteka…
-Najwyżej nie pójdziesz. Chyba zależy ci na pracy, czyż nie?
-Zależy.
-No właśnie. Ja lecę, bo muszę się przecież przyszykować na tą imprezę. – Dominika posłała mi pogardliwy uśmieszek i opuściła mój pokój. Czyli nie idę na imprezę. Z jednej strony powinnam się cieszyć, bo nie chciałam iść na dyskotekę i to byłaby ku temu świetna wymówka, ale nie lubię gdy ktoś mną pomiata. Chciała się na mnie w ten sposób zemścić. Jednak ja się nie dam! Niech wie, że ze mną jej wcale tak łatwo nie pójdzie.
Postanowiłam wziąć się ostro do pracy i skończyć ten artykuł przed 21. Miałam nadzieję, że mi się to uda. Zaczęłam pracować naprawdę na pełnych obrotach. Wszystko tylko, dlatego, żeby nie dać manipulować się Dominice. Może się wam to wyda bezsensowne, ale ja nie należę do ludzi, którymi można ot tak pomiatać. Przez te wszystkie lata w domu dziecka nauczyłam się szanować samą siebie i nie pozwolić aby inni zrobili z ciebie marionetkę.
Około godziny 20 skończyłam artykuł. Wyczerpana, z bolącą głową, ale z jednej strony szczęśliwa, że uda mi się dokopać tej modeleczce. A się zdziwi kiedy pojawie się z gotowym artykułem w ręce na imprezie…
Na dyskotekę przyszłam ostatnia i sama, gdyż Dominika najwidoczniej zdążyła poinformować chłopców, że nie przyjdę. Warto było zobaczyć jej minę, kiedy ujrzała mnie zmierzającą do jej stolika. Oczy niemal wyszły jej na wierzch, a usta zmieniły się w literę „O”.
-Cześć wszystkim. Jednak uporałam się z tym artykułem i przyszłam na imprezę. – powiedziałam z pewnością siebie w głosie
-To świetnie! – Bartek wykrzyknął entuzjastycznie, co mnie nie mało zdziwiło. Chwilę potem dodał już nieco ciszej:
-Znaczy, cieszymy się, że przyszłaś.
-Ale… Artykuł… - Dominika zaczęła się jąkać rozumiejąc, że po raz kolejny ją „pokonałam”.
-Skończony. Leży w moim pokoju, mogę ci go dać zaraz, jak wrócimy. – odrzekłam z jeszcze większą pewnością siebie. Jednak miłe jest uczucie zemścić się na kimś takim.
-Z ciebie to jednak zdolna dziewczyna jest. Siadaj obok nas. – odrzekł Bartman, czym Dominika jeszcze bardziej się zdenerwowała.  Z obawy sama nie wiem przed czym, wyciągnęła go w mgnieniu oka na parkiet. Trzeba przyznać, że całkiem niezły z niego tancerz.
-No to zostaliśmy sami. Zamówić wam jakiegoś drinka? – odezwał się Kubiak.
-Zamów wszystkim! – odpowiedział Jarosz.
Kiedy Kubiak udał się do barmana, Jarosz z Kurkiem zaczęli rozmawiać. Czułam się trochę nieswojo, bo nie umiałam za bardzo włączyć się do dyskusji. Strasznie nie lubię takiego uczucia. Bartek chyba to zauważył. Muszę przyznać, że tego dnia był wyjątkowo dla mnie miły.
-A właściwie to o czym miałaś napisać ten artykuł? – zaczął.
-O młodych zawodnikach, takie tam fragmenty z wywiadów.
-I co Dominika akurat dzisiaj ci kazała to zrobić? – zbulwersował się Kuba.
-Niestety.
-Ta dziewczyna jest jak pasożyt. Wszystkim tylko uprzykrza życie. – dalej mówił atakujący.
-Kuba, spokojnie. – powiedział Bartek.
-Właśnie, że nie. Już nie pamiętasz jak ciebie omotała i byłeś nią ślepo zafascynowany?
-Wcale nie byłem nią zafascynowany. Lubiłem ją, tyle. Traktowałam jak zwykłą koleżankę. – ulżyło mi po tych słowach. To było jak światełko w tunelu. W moim sercu narodziła się nadzieja, że ten „pasożyt” nie zniszczył uczucia, którym kiedyś Bartek mnie darzył.
-Może zmieńmy temat i nie psujmy sobie humoru. – powiedziałam szczęśliwa, że Dominika oprócz Bartmana nie ma w ogóle zwolenników.
-Jestem. To co za wygrany mecz z Rosją! – rzekł Kubiak, po czym wszyscy podnieśliśmy kieliszki i wypiliśmy do dna.
Siedzieliśmy, rozmawialiśmy jeszcze przez około pół godziny, po czym Kubiak i Jarosz gdzieś wyszli. Zostałam sama z Bartkiem. Nie wiem czy to zasługa wypitego alkoholu, czy tego, że dzisiejszego dnia górowałam nad Dominiką, ale… poprosiłam Bartka do tańca. Na początku opierał się, że nie umie tańczyć. No ale w końcu grali wolną piosenkę, a do tego zbyt wielu umiejętności nie potrzeba. Kiedy staliśmy już na parkiecie i kołysaliśmy się w rytm wolnej piosenki, czułam dreszcz i ciarki. W końcu byliśmy objęci niczym para. Bartek wcale nie krył, że tego nie chce. Patrzył mi prosto w oczy.
-Laura, ja chciałem porozmawiać o tym co się wczoraj między nami stało. Ja … Chciałem naprawdę cię pocałować, ale w ostatniej chwili coś mnie powtrzymało. Myślałem, że…
-Że ja tego nie chcę?
-Tak.
Nagle nasze usta po raz kolejny znajdowały się bardzo blisko siebie. Teraz czułam, że ja tego chcę i on też. Stając przy najbliższej ścianie przyparł mnie do niej, i na początku pocałował delikatnie, bardzo romantycznie, po czym coraz bardziej namiętnie…
_______________________________________________________________
No i jest nowy! Przepraszamy za tą długą przerwę, ale rozumiecie... Ostatni tydzień wakacji! Trzeba było z niego korzystać na 100 procent. Tak więc obiecujemy, że już tak długich przerw nie będziemy robić. Jakbyście mieli jakieś pytania dotyczące bloga lub... nas, piszcie na nasz email: ania505296@wp.pl
Komentujcie ;D

środa, 29 sierpnia 2012

ŻYCZENIA DLA BARTKA

Dzisiaj urodziny obchodzi nasz ulubiony siatkarz, chciałybyśmy z tego powodu życzyć mu jeszcze większych sukcesów sportowych,udanego sezonu w nowym klubie, szczęścia w życiu prywatnym, spełnienia wszystkich marzeń, wiernych kibiców i tego, żeby kiedyś trafił na naszego bloga:)


                                            

                                         A wy czego mu życzycie?



                                                                                           Ania i Karolina
 

niedziela, 26 sierpnia 2012

12. Czar prysł.

- Jak to świetnie grasz?!- powtórzył pytanie Bartek.
Widać było, że aż cały gotuje się ze złości. Cieszyłam się z takiego obrotu sprawy. Może wreszcie wszyscy dostrzegą jak zachowuje się Dominika. Jak ich ciągle okłamuje i się przed nimi popisuje.
- No bo...widzisz....ja, ja dawno nie grałam....- próbowała się tłumaczyć.
- Skończ już z tymi kłamstwami!- krzyknął Zbyszek.- Chodźcie idziemy stąd.- powiedział do nas.
Chłopaki bardzo się tym zdenerwowali, ale ja byłam najszczęśliwszą osobą na świecie. Wreszcie mam szanse na to, aby odzyskać Bartka. Dominika wciąż udawała, że jest przejęta całą sytuacją i żałuje wszystkiego, jednak nikt nie chciał słuchać jej wyjaśnień. Wszyscy chcieliśmy jak najszybciej znaleźć się w hotelu, szłam za chłopakami, już miałam wychodzić kiedy Dominika złapała mnie za rękę i powiedziała przez zaciśnięte zęby tak, żeby nikt jej nie usłyszał.
- Jeszcze mnie popamiętasz.
Nic jej nie odpowiedziałam tylko szybko dogoniłam Bartka, Zbyszka i Kubę. Dominika została. W czasie drogi powrotnej wciąż słyszałam w myślach jej głos, a co jeżeli każe swojemu ojcu mnie zwolnić? Gdzie ja znajdę pracę?
Każdy drogę powrotną pokonywał w milczeniu, chłopaki wyraźnie nie byli w humorach. W sumie im się nie dziwię, Dominika ich okłamała, wreszcie się na niej odkryli. Szkoda tylko,że tak późno...
Wreszcie dotarliśmy do swoich pokoi, byłam padnięta, ale też szczęśliwa. Szybko położyłam się na łóżko. Przeszkodziło mi pukanie do drzwi. "Tylko nie to", pomyślałam. Byłam zmuszona wstać i otworzyć. Ku mojemu zdziwieniu w drzwiach stał Bartek.
- Cześć, możemy pogadać?- spytał i spojrzał tymi swoimi oczami. Nie mogłam mu odmówić.
- Jasne.- jednym gestem zaprosiłam go do środka.- O co chodzi?- spytałam.
- O Dominikę.- odpowiedział, nie kryłam zaskoczenia.
- A dokładniej?
- Skąd wiedziałaś o Robercie?- spytał.
- Po prostu usłyszałam w toalecie ich rozmowę i tyle.
- Ciekawe czemu nas okłamała.
- Nie wiem, może chciała się do was zbliżyć.- powiedziałam.
- Czyli jesteśmy, aż tak przystojni?- spytał i zaczęliśmy się śmiać.
Cieszyłam się, że nie jest już taki przygnębiony jak wcześniej.
- Można tak powiedzieć.- uśmiechnęłam się.
- Przyznaj się, kto ci się tutaj podoba.
- Z siatkarzy?- lekko się zdziwiłam, że to powiedział.
- Tak.- odpowiedział.
Tak bardzo chciałam mu powiedzieć, że on, ale to by popsuło nasze relacje. Wolę mieć go za przyjaciela, niż nie mieć w ogóle.
- Nikt.- odpowiedziałam po chwili, chyba zauważył, że o tym myślałam.
- Nie wierzę. Podobamy się wszystkim dziewczynom.- przejechał dłonią po włosach i zaczął się śmiać. Ja również nie mogłam się powstrzymać.
- No widzisz, ja jestem wyjątkowa.
Na moje słowa zaczął się głośno śmiać.
- Mam nadzieję, że ten śmiech nie oznacza przeczenia.- powiedziałam.
- Nie, w zupełności się z tobą zgadzam.- znowu spojrzał na mnie tymi swoimi niebieskimi oczkami, aż po moim ciele rozlała się fala niespodziewanej radości. Zupełnie nie wiedziałam co mam odpowiedzieć. Wreszcie coś wydusiłam.
- A ty nie masz dzisiaj treningu?- w duchu już byłam na siebie zła, że popsułam tak piękną chwilę.
- Nie, dzisiaj Andrea dał nam wolne.- odpowiedział.
Znowu zapadła niezręczna cisza, którą tak bardzo chciałam przerwać, ale nie wiedziałam jak. Postanowiłam jednak ratować w jakiś sposób całą tą sytuację.
-Nie masz czasami dość tych ciągłych treningów?- spytałam.
- O, widzę, że znowu wyostrzył ci się zmysł dziennikarski.- zaczął się śmiać.
- Nie, pytam z czystej ciekawości. Zresztą Dominika ostatnio odsunęła mnie od wszelkich wywiadów, sądzę, że w najbliższym czasie to się raczej nie zmieni.
- Od początku jej nie lubiłaś, prawda?- spytał.
I co, miałam mu powiedzieć, że byłam o nią zazdrosna? Co to, to nie.
- Nie wiem, mało ją znałam, miałam do niej tylko żal, że zajęła poniekąd moje miejsce.
- Aha, a wracając do twojego pytania, to mam dosyć często dość. Czasem myślę sobie nawet, że już powinienem to skończyć, ale jak tak głębiej o tym pomyślę, to zdaję sobie sprawę, że nie mógłbym żyć bez siatkówki, to moja pasja. Wiesz o czym mówię, dla ciebie to dziennikarstwo.
- To prawda, od zawsze lubiłam pisać. Mogę wtedy o wszystkim decydować. Niestety życie nie zawsze idzie po naszej myśli.- odpowiedziałam.
- Niestety...
- Bartek, pamiętasz jak w pierwszym dniu się spotkaliśmy?- uśmiechnęłam się.
- Jak mógłbym zapomnieć, zrzuciłaś na moją stopę walizkę. Przez cały dzień mnie bolała.- zaczął się śmiać.
- Przestań, nie chciałam.- rzuciłam w niego poduszką, którą po chwili odrzucił w moim kierunku.
- Jasne, jasne. Już wtedy ci się spodobałem i po prostu nie wiedziałaś jak do mnie zagadać.- powiedział.
- Na pewno... Swoją drogą, jesteś bardzo skromny.- zaczęłam.
- Jednym słowem ideał.- powiedział i zaczął się ponownie śmiać, ja również nie mogłam się powstrzymać.
Po chwili opadłam na łóżko i leżałam w milczeniu. Bartek się do mnie przyłączył.
- Wiesz, nie żałuję, że tu przyjechałam. Choć na początku myślałam, że to koniec świata.
- Z takimi przystojnymi siatkarzami można iść na koniec świata i jeszcze dalej.- znowu zażartował.
- Cały czas mnie zmuszasz, żebym to powiedziała.
- Co żebyś powiedziała?
- Że jesteście przystojni.
- Czyli jednak tak uważasz!- krzyknął z satysfakcją w głosie- Wiedziałem!
Ups, powiedziałam za dużo. Złapałam poduszkę i ukryłam pod nią rumieńce na twarzy, jednak Bartek musiał je zauważyć.
- Słodko się rumienisz.- powiedział.
- To miał być komplement?- spytałam.
- Tak.
- W takim razie dziękuję.- odrzuciłam poduszkę na bok i się uśmiechnęłam.
W tym momencie jego twarz znajdowała się niebezpiecznie blisko mojej, ale czułam, że chce, żeby mnie pocałował. Czułam, że jestem już na to gotowa, musiała zjawić się Dominika, żebym odkryła, że mi na nim zależy. Chciałam tego. Jednak w tej chwili czar prysł i Bartek się ode mnie odsunął.
- Przepraszam.- powiedział tylko.
Modliłam się w duchu, żeby jednak zmienił zdanie.
- Przepraszam, wiem, że nie jesteś jeszcze gotowa.- powiedział.
Gdyby wiedział jak bardzo się myli...
_________________________________________________________________________________
Hej! Oto nowy rozdział, mamy nadzieję, że przypadnie wam do gustu. Ostatnio coś słabo komentujecie, mamy nadzieję, że pod tym będzie lepiej. Zachęcamy do głosowania w ankiecie, Zibi dogania już Bartka.

wtorek, 21 sierpnia 2012

11. "Obiecałam sobie nie poddać się bez walki"


W mojej głowie plotło się tylko jedno jedyne pytanie: Co się ze mną dzieje? Skoro sama chciałam, żeby Bartek miał mnie tylko jako przyjaciółkę, wszelkie zaloty z jego strony starannie usuwałam, to dlaczego teraz boli mnie, kiedy widzę go w towarzystwie innej dziewczyny? Dlaczego wypełnia mnie zazdrość, przez którą wpadam w paranoję i widzę rzeczy których nie ma? Dlaczego żałuję, że sprawy nie potoczyły się inaczej? Dlaczego…
Rozmyślania przerwał odgłos pukania do mojego pokoju. Chociaż nie miałam ochoty na odwiedziny to mimo wszystko otworzyłam drzwi. Stał w nich Krzysiek.
-Cześć, Laura. Wiesz, widziałem, że przy śniadaniu miałaś jakiś nie taki humor, więc wpadłem na pomysł odwiedzenia cię i sprawdzenia o co chodzi.
-Oo, dzięki. Proszę, wejdź. – zaprosiłam Krzysia do środka ciesząc się w duchu, że ktoś się mną i moimi humorami interesuje.
-To powiesz o co chodzi? Zdążyłem cię wystarczającą poznać, żeby wiedzieć, że coś jest nie tak. – libero rozsiadł się wygodnie w fotelu i skupiony zadał mi to pytanie
-O nic…
-O nic? To nic to Dominika.
-To nie jest tak, że coś do niej mam, ale… - nie chciałam skarżyć się na Dominikę. W końcu gdyby jakimś cudem to do niej doszło, mojej pracy tutaj mogłabym powiedzieć stanowczo : „Goodbye”
-Ale cię wkurza, jak prawie całą reprezentację.
-Dobrze powiedziane.
-To przez to jak cię traktuję jesteś taka smutna. – Krzysiek wyglądał na naprawdę przejętego. Przyjaźniłam się z nim, ale nie myślałam, że mogę, aż tak na nim polegać. Nagle cała bariera znikła i byłam w stanie mu wszystko powiedzieć z najdrobniejszymi szczegółami.
-Przez to i nie przez to. Rzeczywiście denerwuje mnie to, że jestem kimś w rodzaju jej asystentki, czym ona powinna być. Przecież dobrze sobie radziłam, ale oczywiście szef musiał przysłać córeczkę tatusia. – powiedziałam pełna żalu i złości.
-Tylko o to chodzi?
-Właściwie to nie. Właściwie sama nie wiem. No bo ona i Bartek… Niby nie powinno mi to przeszkadzać, a jednak… - odwróciłam się tyłem i zaczęłam bezsensownie wgapiać się w okno
-A jednak ci przeszkadza.
-Tak, no bo… Pamiętam jak się wspólnie bawiliśmy, śmialiśmy, pamiętam nawet nasz pocałunek, za którym teraz zaczęłam tęsknić. Myślałam, że łączy nas tylko przyjaźń, ale… Chyba się myliłam. W końcu gdyby był moim przyjacielem, cieszyłabym się, że ma swoją drugą połówkę... A ja? Jestem zazdrosna o każdą dziewczynę, która się do niego zbliża.
-To proste, zakochałaś się.
-Nie.. Nie wiem… Może… - zaczęłam się plątać.
-Laura! To, że was do siebie ciągnie widziała już dawno cała reprezentacja.  Ten uśmiech Bartka, gdy cię tylko widział mówił nam wszystko. To, że na treningach był jakiś roztargniony utwierdzało nas tylko jeszcze bardziej w naszym przekonaniu.
-No w sumie niewiele brakowało, żebyśmy byli razem, ale ja nie chciałam takiego obrotu sprawy.
-No widzisz! Wy po prostu nie umiecie się pyknąć. – Krzysiek skomentował to z uśmiechem na twarzy.
-To było kiedyś, teraz obok niego kręci się ta lalunia, która z pewnością w najbliższym czasie odeśle mnie do domu. Wtedy wszystko wróci do normy, gdyż o wszystkim zapomnę.
-Laura, nie jesteś tą dziewczyną, którą poznałem. Pewną siebie i zdecydowaną dziennikarką. Skoro zależy ci na Bartku, to dlaczego tak łatwo odpuszczasz? Ta cała Dominika na bank go nie interesuje. Lubi ją to tyle, ale tak naprawdę wciąż myśli o tobie.
-Jakoś tego nie wykazuje.
-No bo to nie jest facet, który w sprawie uczuć gra w otwarte karty. Ludzie, jak wy się będziecie tak zachowywać to do 80 nie będziecie razem!
-A kto powiedział, że ja chcę z nim być, he?
-Wszystko wiedzący Krzysiu. A teraz wybacz, ale mam trening. No i przemyśl to sobie. – Krzysiek opuścił mój pokój, a ja zostałam sama, przybita jego słowami. Zakochałam się? Mając to słowo na języku czułam się tak dziwnie i nieswojo. Rzeczywiście, wariuję, gdy nie ma go przy mnie tak jak kiedyś. A ta Dominika… Ach, wiem, że obiecałam sobie pozbyć się tej marnej modeluni. Muszę znaleźć w sobie tyle sił, aby to uczynić. Martwiło mnie tylko jedno, czy Bartek naprawdę nie jest zainteresowany Dominiką? Czy jemu naprawdę zależy na mnie tak jak mówił to Krzysiek?
Po treningu chłopaków postanowiłam przejść się kawałek po korytarzu. Na mojej twarzy nadal malował się smutek. Pragnęłam napisać choć słowo dotyczące siatkarzy. Niestety szef kierował teraz wszystkie zlecenia do niej. Niby miałyśmy pracować wspólnie, ale ona jakoś tego nie dotrzymywała. Doskonale zdawałam sobie sprawę, że muszę polepszyć swoją sytuację dotyczącą chociażby tylko pracy.
-Laurka, stój. – usłyszałam głos za sobą. To… Bartek. Na mojej twarzy pojawił się mimowolny uśmiech na jego widok. On również wyglądał na zadowolonego z tego, że mnie widzi. Może w słowach Krzyśka było choć ziarno prawdy i nie jestem mu obojętna. Skoro, kiedyś nie byłam to teraz  też nie powinnam.
-Co tam u ciebie? – Bartek wyglądał na tak podekscytowanego, że nawet nie zauważył, że coś mnie trapi. Kiedyś rozpoznał by to z nie lada prędkością.
-U mnie nic takiego. – skłamałam. W końcu mogłabym powiedzieć, że obudziła się we mnie tajemnicza świadomość, która sprawia, że na myśl o nim na mojej buzi maluje się rumieniec. Tylko po co mu to mówić? – Lepiej mów, co tam u ciebie. Widzę, że się czymś bardzo ekscytujesz.
-No bo właśnie udzieliłem wspaniałego wywiadu. Te pytania… Dominika ma naprawdę talent. Będzie z niej świetna dziennikarka. – czytaj: No bo właśnie spotkałem wspaniałą dziewczynę. Te jej nogi… Dominika ma naprawdę cudowną figurę(nie to co ja). Świetna z niej kandydatka na partnerkę.
-To super… - zrobiłam dobrą minę do złej gry. Byłam wściekła, że mój wywiad i mój talent nie zrobiły na nim takiego wrażenia. No bo w  końcu o czym on takim z nią mógł rozmawiać. Przecież czytałam jej poprzednie wywiady: krótkie i mało ciekawe. Nie chcę wyjść na zapatrzoną w siebie egoistkę, ale tak jest.  Założę się, że połowę czasu przeznaczonego na wywiad poświęcili na rozmowę o zupełnie odległych tematach od tych magazynowych.
-Ostatnio coś rzadko cię widuję. Może byś poszła z nami dzisiaj do klubu na minigolfa? – Kurek wyszczerzył się
-Z wami?
-No ze mną, Dominiką, Zibim. Może Kuba też pójdzie. – No tak. Już myślałam, że obejdzie się bez Dominiki. Niestety myliłam się. Oczywiście ja tylko marzyłam o tym, żeby iść na golfa z nią i patrzeć jak płaszczy się przed chłopakami tylko po to, aby zwrócili uwagę na jej tyłek.
-No nie wiem sama. – spuściłam głowę. Nie chciałam, aby siatkarz zauważył moje zmieszanie.
-Nie daj się prosić. Idziesz i już. – Bartek wziął mnie pod rękę i postanowił odprowadzić do pokoju. Nie powiem, po moim ciele przeszły lekkie ciarki. Kiedy wszystko dokładnie przemyślałam, stwierdziłam, że może lepiej i będzie jeśli z nimi pójdę. Postanowiłam nie odpuścić Dominice. Udowodnię Bartkowi, że nie zauważa jaka jest ta "pusta idiotka".
Około 19 usłyszałam pukanie do mojego pokoju. Za drzwiami stało trzech siatkarzy: Kuba, Bartek, Zbyszek, a także gwiazda numer jeden: Dominika. Bartek lekko się uśmiechnął widząc mnie i powiedział.
-Świetnie wyglądasz. – powiedział, że świetnie wyglądam. Super, tylko zależy, czy powiedział to po przyjacielsku, czy jako chłopak do dziewczyny. Zbyszek natomiast był tak zajęty wpatrywaniem się w Dominisię, że ledwo mnie zauważył. A przecież wszyscy pamiętamy, jakim był niedawno jego stosunek do mnie. Ach ci mężczyźni. 
Godzinę później byliśmy już w klubie. Wyglądał on całkiem zwyczajnie. Roiło się od zielonych pół, kijków i piłeczek. Najwidoczniej musieliśmy trafić na godziny szczytu, gdyż roiło się od tłumów miłośników tej dyscypliny. Przez Dominikę mój umysł jest tak zaprzątnięty, że aż nie zważyłam na to, że siatkarze najwidoczniej lubią minigolfa. W końcu to dziwna i niebywała rzecz. Ciekawe czym jeszcze mnie zaskoczą? Ja co prawda do fanów owego sportu nie należę, aczkolwiek czasem lubię sobie pogrywać( no i cóż nieźle mi to wychodzi:)
-Chłopaki, super, że tu przyszliśmy. Niestety ja nie umiem grać, więc musicie mnie nauczyć. - powiedziała piśkliwym głosikiem Dominika. Pomożecie? Czyli ma nadzieję, że chłopcy skierują jej kijek na piłeczkę tym samym obejmując ją. Stary numer... Dominisia uwielbia robić z siebie taką małą, bezbronną dziewczynkę, której wszystko trzeba tłumaczyć. Chce wzbudzić w chłopach poczucie, że są komuś potrzebni. Manipulantka...
-Jasne, postaramy się. - rzekł Zibi nie spuszczając wzroku z Dominiki. Ja chcąc przerwać to całe migdalenie się do siebie odezwałam się:
-Dobra, może gramy po dwa uderzenia 3 kolejki. No i zobaczymy kto zwycięży. - pragnęłam pokazać, że robienie z siebie kogoś takiego jak Dominika jest zupełnie bezsensowne. Lepiej pokazać, że jest się w czymś dobrym i zna się na rzeczy. Tym można zaimponować. Chociaż ja nie miałam zamiaru się popisywać.
-To może ja zagram z Bartkiem razem. W końcu on zapewne jest w tym dobry, a ja taka słaba... - Dominika przysunęła się do Bartka, tak, że praktycznie ich ciała się stykały. Zagotowało się we mnie, lecz postanowiłam stłumić emocje.
-Oczywiście, jeśli reszta się zgodzi? - odrzekł Bartek nie zauważając perfidnego podrywu
-Reszta się zgodzi. - powiedział bez entuzjazmu Kuba, któremu również zachowanie Dominiki działało na nerwy.
Gra szła w najlepsze. O dziwo prowadziłam. Prezentowałam swoje umiejętności, podczas gdy Dominika robiła z siebie ofiarę. Starałam się nie zauważać jej miziania do Bartka.
-No Laura, świetne z ciebie minigolferka, czy jak to tam. - Bartek oderwał się na chwilę od Dominiki i przysunął bliżej mnie. Zauważyłam błysk w jego oku. Najwidoczniej moje naturalne zachowanie górowało nad sztucznymi gierkami Dominiki. Punkt dla mnie!
-Czy ja wiem? Po prostu mi dobrze idzie.
-Bardzo dobrze.
-No już przestań, bo się zarumienię.
-Chętnie bym to zobaczył.
Naszą uroczą wymianę zdań przerwała wiedźma z piekła rodem. Córka szefa zaniepokojona tymże od razu przystąpiła do ataku. A myślałam, że zajmie się w tym czasie Zbysiem. Biedaczek...
-Bartek, pokażesz mi jeszcze raz jak unieść ten kij? Ty to robiłaś tak... tak profesjonalnie... - Dominika zawołała, a Kureczek przytuptał. Jakby nie mogła poprosić kogoś innego.
-Ja profesjonalnie? Zawstydzasz mnie... - Bartek uśmiechnął się do dziewczyny, na co ona pokazała mi spojrzenie, które mówiło: Następnym razem bardziej się postaraj kochana!
Jakiś czas później postanowiliśmy sobie zrobić przerwę. Poszłam do łazienki, gdzie wcześniej udała się Dominika. Nie wchodząc do niej całkowicie usłyszałam kłótnie dwojga ludzi. Moim oczom ukazała się Dominika i pewien umięśniony mężczyzna. Postanowiłam podsłuchać o co im chodzi, więc schowałam się za drzwiami.
-Zostaw mnie w spokoju. Mam nowe życie. Mówiłam ci, że to koniec. - dało się słyszeć głos Dominiki. Koniec? Czyli to jej były?
-No nie do końca. Po prostu wyjechałaś. Nie odbierasz telefonów, nic. Przed wyjazdem przecież byliśmy jeszcze parą. Powiedz, masz kogoś? - odpowiedział jej na to chłopak
-Robert... To nie twoja sprawa...
-Dziewczyno, pomyśl jak ty mnie traktujesz. Zostawiasz bez słowa wyjaśnienia jak  jakąś zabawkę.
-Daj mi spokój. - Dominika opuściła łazienkę, więc szybko uciekłam. Po chwili jednak postanowiłam dogonić chłopaka. Miałam pewien plan, co do utarcia nosa Dominice.
-Hej, zaczekaj! Ty jesteś Robert? Chłopak Dominiki?
-Jak się okazuje były. A ty to kto?
-Laura. Pracuję z nią. Coś nie tak między wami?
-Bardzo nie tak. Jak ja mogłem zakochać się w kimś takim? Zawsze flirtowała z innymi, a ja jej wybaczałem. Teraz nagle jej się znudziłem i ma pretensje, że w ogóle do niej coś mówię. Mam jej dość...
-Ma ciężki charakter. Wiem coś o tym.
-Współczuje ci współpracy z nią. Powiedz mi, ona ma kogoś?
-Nie do końca, ale próbuje poderwać dwóch naraz. Możesz zobaczyć jak chcesz?
-Nie, nie jestem gotowy.
-No chodź, możesz im powiedzieć, jaka ona jest. No i żeby nie mieszali się z nią w jakieś kontakty. - wiem, perfidny plan. No ale obiecałam sobie nie poddać się bez walki Dominice i jej gierkom. Widok rzuconego przed chwilą chłopaka Dominiki, może dać coś chłopcom do zrozumienia.
-No okej, spróbuję.
Warto było zobaczyć minę Dominiki, kiedy ujrzała mnie w towarzystwie Roberta. Jej niebieskie oczy wyszczerzyły się do maksymalnych rozmiarów. Z reguły opalona twarz zbladła widząc to, że idziemy w jej kierunku.
-Witajcie ponownie. Chciałam wam przedstawić dotychczas chłopaka Dominiki, Roberta. Kochana, dlaczego się nam nie pochwaliłaś nim
-Jjja... - Dominika zaczęła się jąkać. Chciałam, aby zobaczyła, że nie można tak ot tak mieć wszystkiego.
-Co? Ty masz chłopaka? - Bartman ze zdziwienia zmarszczył czoło
-Chłopaka do przed chwilą. Może byś ze mną chociaż raczyła porozmawiać? A wy uważajcie na to ziółko... - Robert wykrzyczał ze złością na stojącą, skuloną Dominikę. Jeszcze nigdy jej takiej nie widziałam.
-Ale to ty mnie zraniłeś. Nie chcę z tobą rozmawiać. - no wiedziałam. Dominika będzie próbować wyjść z tego obronną ręką, zgonić wszystko na Roberta i udać niewiniątko.
-Ja? Ty nawet nie masz odwagi się przyznać. - Dominika nadal stała ze smutną miną i chciała wszystkich nabrać na ofiarę nieszczęśliwego związku.
-Dobra, nie wiem kim jesteś, ale możesz sobie już iść. Teraz uczę twoją BYŁĄ dziewczynę grać w minigolfa. - Bartek najwidoczniej nabrał się na maślaną minkę Dominiki.
-Co? Uczysz? Przecież ona świetnie gra. Od tego zaczynały się nasze randki. Zawsze wygrywała. - oznajmił zaskoczony Robert. Tak myślałam, że Dominika udaje taką tylko po to, aby chłopaki zaczęli się nią przejmować. Nie sądziłam jednak, że uda mi się ją tak łatwo zdemaskować.
-Jak to świetnie grasz? - rzekł Bartek
__________________________________________________________________
Witajcie ponownie! Nowy rozdział, nieco dłuższy. Pokazuje on jeszcze bardziej perfidne zachowanie Dominiki. Widać w nim jednak też determinację Laury. Napiszcie, co o nim sądzicie. Czy postąpiłybyście tak jak Laura i zawalczyły o wymarzonego chłopaka, eliminując tym samym rywalkę?
Piszcie, piszcie, komentujcie.

czwartek, 16 sierpnia 2012

10. Niespodziewany zwrot akcji

Wspominałam już, że niezbyt lubię tą całą Dominikę? Nie? A więc mówię, nie lubię jej. Chociaż to chyba mało powiedziane. Gdybym mogła własnoręcznie wydłubałabym jej oczy. Uwierzcie mi, nie przesadzam... Ostatnio przyszła na stołówkę przede mną, to nie moja wina, że budzik nie zadzwonił,  przyszła i zajęła moje miejsce. To tak można? Żartowała z chłopakami i się do nich wdzięczyła. Do nich, a właściwie do Bartka. I co ja miałam zrobić? Mogłam tylko patrzeć. Nie chodzi tylko o to miejsce, ale o to, że przejęła właściwie wszystkie moje obowiązki tłumacząc, że sobie nie radzę. Przecież się staram, wysyłam wszystko na czas, ale to w końcu córka szefa. Do moich obowiązków należało za to noszenie jej laptopa. Nie zdziwię się jak mnie odeśle do domu, a sama tu zostanie. Jeszcze niedawno bym się z tego cieszyła, ale teraz? Polubiłam chłopaków i praca z nimi sprawia mi naprawdę dużą frajdę. Nie umiałabym tego ot tak przerwać. Nie po tych wszystkich wydarzeniach. Mojego poirytowania nie zauważali tylko Bartek i Zibi. Od czasu przyjazdu Dominiki chyba tylko oni spędzali z nią dużo czasu, inni też jej nie lubili. Szkoda, że tylko my uważaliśmy, że jest sztuczna. Bartek i Zbyszek mieli na ten temat chyba inne zdanie. Widać, że wyraźnie ją polubili. Bartek zamiast żartować ze mną cały czas śmiał się z nią. Był zupełnie inny, niż wcześniej, gorszy. Momentami żałowałam, że go wcześniej odtrąciłam, tak bardzo chciałabym cofnąć czas, ale to było niemożliwe. Kolejne dni mijały bardzo szybko, chłopaki ciągle trenowali, jednak pewien dzień był zupełnie inny. Najlepiej gdyby go w ogóle nie było. Dominika wreszcie dopuściła mnie do pracy i mogłam przeprowadzić wywiad z Pawłem Zagumnym. Byłam pewna, że zrobiła to specjalnie, bo jak wszyscy wiedzą do bardzo rozmownych to on nie należy. Postanowiłam jednak dać z siebie wszystko i zadowolić mojego szefa. Naprawdę zależy mi na tej pracy i zrobię wszystko, żeby ją utrzymać. Szłam jak zwykle na śniadanie, dzisiaj byłam z siebie dumna wstałam przed czasem, więc postanowiłam już pójść. Nagle przeżyłam prawdziwy szok. Za jakąś firanką w holu ujrzałam Dominikę i Bartka, którzy się chyba całowali. Słabo widziałam, bo zastawiała mi lekko jakaś paprotka.Przeżyłam prawdziwy szok! Ledwie się poznali, a już się całują. Wprawdzie po Dominice można było się tego spodziewać, ale po Bartku? Wiedziałam, że prędzej czy później do tego dojdzie, ale nie spodziewałam się, że aż tak szybko. Znają się zaledwie od kilku dniu. Ale co ja mogę, sama też byłam nie lepsza. W tym momencie poczułam taki straszny żal do samej siebie, byłam na siebie wściekła, że to nie ja stoję na miejscu Dominiki. Gdybym go nie odrzuciła, to byłoby całkiem możliwe. Niestety teraz było już za późno. Po chwili nastąpiło to czego nie chciałam. Dostałam czkawki, pewnie nic w tym niezwykłego, ale owa czkawka była tak głośna, że przeszkodziła w mizianiu się naszej zakochanej pary. Pewnie musiałam wyglądać dosyć dziwnie, byłam przecież schowana za paprotką i jakąś firanką. Bartek spojrzał na mnie pytającym wzrokiem, a ja nie wiedziałam co powiedzieć.
- Pokojówka poprosiła mnie, żebym sprawdziła czy paprotka jest podlana.- wreszcie wydusiłam z rumieńcem na twarzy. Chyba od razu zauważył, że kłamię.
- I co, podlana?- spytał ze śmiechem.
- Tak.- nie było mnie stać na powiedzenie czegoś więcej. Po prostu nie mogłam.
Cała ta sytuacja była dla Dominiki nad wyraz zabawna, cały czas głupkowato chichotała.
- To ja już pójdę na śniadanie.- powiedziała i poszła na stołówkę.
Zostałam sama z Bartkiem.
- Przepraszam.- powiedziałam.
- Za co? Skoro pokojówka cię poprosiła....- zaczął się śmiać.
- Nikt mnie o nic nie poprosił, po prostu patrzyłam jak się całujecie.
- Całujemy?- spytał z niedowierzaniem.
- Tak.- odpowiedziałam ze spuszczoną głową.
- My się przecież nie całowaliśmy!- zaprzeczył.
- Chyba ślepa jeszcze nie jestem.- nie dawałam za wygraną.
W tej chwili Bartek zaczął się bardzo głośno śmiać. Zupełnie nie wiedziałam z jakiego powodu.
- Z czego się śmiejesz?- zapytałam jednak mi nie odpowiedział i nadal się śmiał- Bartek?- pomachałam mu ręką przed oczami.
- Z ciebie. Dominice wpadło coś do oka, a ja, wszędzie znany ze swojej dobroci postanowiłem jej "to coś" wyciągnąć. Następnym razem nie podglądaj za paprotką.- powiedział Bartek.
Mi również nie udało się powstrzymać śmiechu.
- Przepraszam.- powiedziałam.
- Nie szkodzi, przynajmniej wiem, że mam przyjaciółkę, która zawsze stoi na straży.- objął mnie ramieniem i poszliśmy na stołówkę. O dziwo, Dominika nie siadła dzisiaj na moim miejscu. Cud? Widocznie.
- Nie bój się. Jeżeli z nią będę, to ty pierwsza się o tym dowiesz.- powiedział Bartek.
No to świetnie! On zakłada, że z nią będzie, a ja już myślałam, że jej nie kocha. Ale ja tak tego nie zostawię! Dominika chce wojny? To ją będzie miała.

sobota, 11 sierpnia 2012

9. 'Możesz mi wszystko powiedzieć"


Bartek wpatrywał się czule we mnie tymi swoimi ślicznymi gałkami. Jego twarz jakby mówiła: „Możesz mi wszystko powiedzieć”. Ja jednak nie miałam ochoty na gadanie o moich problemach. Nie lubię rozczulać się nad samą sobą. To tak, jakbym nie wierzyła w samą siebie i swoje możliwości. Ja przecież taka nie jestem. A zresztą wiemy, jak skończył się ostatni raz, kiedy to zwierzyłam się pewnemu siatkarzowi…
-Możesz mi wszystko powiedzieć, jakby co. – przewidziałam, co powie. 10 punktów dla mnie za jasnowidzenie.
-Wiem, Bartek. Jakby nie było jesteś dla mnie chyba najbardziej przychylną osobą z tego całego towarzystwa, ale… to nic wielkiego. Wolę nie mówić. – oznajmiłam Bartoszowi
-Okej, nie będę cię zmuszać. Jestem przychylny? Tylko tyle? – chłopak zmarszczył czoło i udał zawiedzoną minę.
-Ok! Jesteś rewelacyjny, pasuje? – uśmiechnęłam się, chociaż nie miałam teraz na to najmniejszej ochoty.
-Lepiej, lepiej. A co z tym artykułem?
-No skończyłam, napisałam. Anastazi w roli głównej. – odrzekłam obojętnie
-Anastazi, powiadasz? Ja nie wiem co on robi, że na niego wszystkie laski lecą. – Kurek próbował udawać  zmartwionego
-No nie wiem. Włoskie ciacho. – zaśmiałam się  pod nosem.
-A tam. Polacy najprzystojniejsi. – Kurek odrzekł z pewnością siebie.
-Polacy? Pff… Chyba Polki najładniejsze. – teraz już skierowałam wzrok na przyjmującego.
-Z tym się zgodzę. Ty jesteś tego żywym przykładem. – chłopak przeszył mnie od stóp do głowy i powiedział to zdecydowanym głosem.
-Bartek… Rozmawialiśmy już…
-Dobra, koniec tematu. – przerwał mi. Możliwe, że chciał zapobiec kolejnej kłótni. - Pokażesz chociaż mi te swoje wypociny?
-Nie wiem. Lepiej nie…
-A co aż tak się wstydzisz jak opisałaś naszego trenera?
-Ależ skąd! Wyszczególniłam wszystkie jego atuty…
-To on jakieś ma? – chłopak wykpił mnie.
-Powiem mu to. – zachichotałam.
-Tylko spróbuj… Będziesz miała ze mną do czynienia. – wyszczerzył oczy i oznajmił poważnym głosem
-I tak włosi lepsi. – zaśmiałam się i pokazałam język Bartkowi. Kiedyś już wspominałam, że lubię się z nim droczyć.
-W takim razie nasz włoski przystojniak będzie musiał pożegnać się z artykułem o nim. – Bartek podszedł do biurka i zabrał dopiero co wydrukowany artykuł o Anastazim. Podniósł wysoko swoją rękę wraz z papierowym przedmiotem. Ja z moim wzrostem nie mogłam nic zdziałać.
-Oddaj to! – powiedziałam przez zęby
-Nie! – teraz to on pokazał mi język. – Widzisz, trzeba było mówić, że Bartuś jest piękny, a nie zrzędzić o urodzie pana trenera! – zaprezentował piękny uśmiech, który na mnie nic nie zdziałał. Musiałam mieć artykuł i już.
-Dobrze, sam chciałeś. Oznajmiam ci Bartoszu Kurku, że właśnie zmusiłeś mnie do zastosowania radyklanych środków. – bez chwili namysłu ani zastanowienia zaczęłam bezkarnie gilgotać siatkarza. Nie wiem czy to było rozsądne, raczej dziecinne. Niestety taka już ze mnie jest dziewczyna, która robi to, co w danej chwili wpadnie jej do główki. Bartek na początku śmiał się jak opętany i wyglądało na to, że zaraz gotowy będzie oddać mi artykuł. Jednak w tym przypadku siła większego zwyciężyła. Chłopak bez skrupułów odepchnął mnie od siebie, a sam zaczął uciekać. Podniosłam się ziemi, wściekła, że rzucono mnie jak jakimś przedmiotem i pełna sił pognałam za „złodziejem”.
Goniłam go tak po całym holu. Mimo iż dyszałam jak lokomotywa, wcale się nie poddawałam. Miałam więcej wytrwałości niż siły. W duchu powtarzałam sobie, że jak tylko dogonię Kurka to go uduszę. W końcu chłopak ewidentnie zauważył moje zmęczenie i się zlitował. W tym przypadku okazało się to nie być dobrym pomysłem. Siatkarz zatrzymał się na końcu korytarza i z uśmiechem, pokazał swoją wyższość. Ja jednak nadal rozpędzona, nie potrafiłam wyhamować na śliskiej posadzce i upadłam całym ciężarem(nie jest aż taki duży przecież) na chłopaka. Jego tylko rozbawiła ta sytuacja. Leżałam na nim i nie byłam w stanie się podnieść.  On z kolei próbując mnie złapać nadal trzymał mnie za pośladki, co musiało wyglądać co najmniej niestosownie. Posłałam mu tylko gniewne spojrzenie. Pech chciał, że tędy przechodził akurat Anastazi. Widząc nas uśmiechnął się i rzekł:
-Keep your privacy. – znaczyło to „Zachowajcie prywatność”. No super, jeszcze on musiał sobie coś pomyśleć. Trener odszedł cały w skowronkach. Czasem nie rozumiem, czy ludzi cieszy, że otaczają ich pary? Chyba tylko starszych…
-No i widzisz, co zrobiłeś. – powiedziałam, usiłując zejść z siatkarza.
-Co? Ja? To ty się na mnie rzuciłaś?.  – Bartek wybuchnął szaleńczym śmiechem.
-Teraz już Anastazi mnie nie ze chce…  - mnie również ogarnęła nagła chęć zażartowania sobie
-Ale myśli przynajmniej, że masz fajnego chłopaka.
-Tak, raczej kolejna osoba pomyślała właśnie, że łamię serca siatkarzom.
-Jakoś to przeboleje. Artykuł go pocieszy… Proszę. – Bartek wysunął rękę i podał mi artykuł. – Dzielnie walczyłaś, więc ci się należy.
-Wyjątkowo nie podziękuję.  – obdarowałam go chytrym uśmieszkiem.
-Wyjątkowo zmienię temat. – Bartek zrobił to samo.
-Na jaki? – spytałam siedząc w dalszym ciągu na podłodze obok siatkarza
-Śmię zapytać, czy nie nudzi ci się czasem takie pisanie? Nic się nie dzieję. To chyba trochę takie przynudawe.
-Nie rozumiesz tego. Dla mnie pisanie choćby najgłupszego artykułu sprawia, że czuję się wolna i mam świadomość, że jestem w swoim własnym świecie, z którego nikt mnie nie zabierze. Chociaż mój szef czasem mnie ogranicza. Wnerwia mnie to całe kontrolowanie, ciągłe wytykanie błędów. Przecież sama wiem, jak potrafię najlepiej coś opisać…
-Szefowie potrafią być wkurzający. W dodatku dla ciebie chyba podwójnie, bo to… faceci.
-Taaa, dokładnie. To wyjątkowo debilny facet. Czasem mam ochotę rzucić to wszystko i uciec gdzieś daleko do jakiejś przytulnej puszczy i z dala od ludzi prowadzić urocze życie pustelnika.
-Z dala od facetów… - Bartek z uśmiechem w głosie komentował każdą moją wypowiedź
-Coś się tak uwziął na tych facetów! Nie wszyscy są idiotami, to wiem. Chociaż większość owszem.
-Taki ja na przykład.
-Taki ty na przykład. – Bartek obdarował mnie najpiękniejszym uśmiechem, na jaki było go stać. – To tym tak działasz na te swoje fanki. - stwierdziłam
-E tam. Wystarczy, że działam na ciebie.
-Co? Chyba śnisz…
-Wystarczy, że się uśmiechnę i już mi wszystko wybaczasz.
-Nie mam ci co wybaczać, głuptasie. – obydwoje zaczęliśmy po raz kolejny zanosić się śmiechem. Sama nie wiem czemu. Było w tym jednak coś takiego innego, magicznego. Nasze spojrzenia spotykały się z ciepłym przyjęciem ze strony przeciwnej. Przy nim można było zapomnieć o bożym świecie. Sprawiał, że nawet, kiedy aż dygotam z nerwów, mimo wszystko potrafię ukazać na twarzy banana. Czuć między nami było jakąś niewyjaśnioną więź. Ja ją nazywałam przyjaźnią.
-Dobra, a ty tu nie masz czasem jakiegoś treningu, czy coś? - spytałam
-Nie mamy treningów całodobowych. – chłopak uśmiechnął się.
-Tyle to i ja wiem.
-Powiedz mi, sama chciałaś tu przyjechać, czy dostałaś zlecenie?
-Dostałam zlecenie od szefa. Nie byłam zachwycona. Głównie, dlatego, że miałabym zostawić mojego chłopaka. Jednak on okazał się ostatnią osobą dla której miałabym zostać w Warszawie. Bez chwili namysłu spakowałam się i tutaj przyjechałam.
-I co żałujesz?
-Wiesz, że mimo tego ile się wydarzyło, to … nie. Cieszę się, że was poznałam. Mimo, że Wojtek nie daje o sobie zapomnieć. A ty nie żałujesz czasem, że ciągle wyjeżdżasz?
-Już ci o tym w wywiadzie mówiłem. Kiedy widzę radość kibiców, nie żałuję ani minuty życia, której poświęciłem na siatkówkę.
-Od zawsze chciałeś być sportowcem, nie miałeś chwili zawahania?
-No i znowu dziennikarskie śledztwo!
-Nie prawda! Po prostu pytam!
-Ty ciągle pytasz i pytasz. Pozwól, że tym razem to ja będę pełnił rolę dziennikarza.
-Nie wiem czy będziesz potrafił.
-Wątpisz w moje umiejętności? – Bartek podniósł lewą brew do góry i spojrzał na mnie bystrym wzrokiem.
-Nie śmiałabym. Także, startuj mistrzu. – powiedziałam z nutką ironii.
-A więc : od zawsze chciałaś zostać dziennikarką?
-Papuga! – zaśmiałam się.
-Odpowiedz. – Bartek odrzekł poważnie.
-No dobrze, nie. Kiedyś chciałam zostać psychologiem. Niestety w życiu wyszło inaczej.
-Powaga? Mogłabyś zostać psychologiem sportowym i na przykład nas uodparniać na presję.
-Waszym psychologiem? Chyba bym nie dała rady. – wyśmiałam go i ujrzałam tracącą nadzieję w oczach Bartka.
-Nie jesteśmy aż tacy źli.
-Racja, jesteście bardzo źli.
-Przesadzasz. A swoją drogą nie miałem jeszcze okazji przeprosić cię za to, że zostawiłem cię samą w tej nieszczęsnej kawiarni.
-Nie ma sprawy. Rozumiem, że takie, życie sportowca.
-Będę musiał ci to wynagrodzić.
-Jeśli nadarzy się taka okazja. – uśmiechnęłam się promiennie do przyjmującego. Czułam spokój i szczęście, że jest teraz obok mnie. – Wiesz, muszę jeszcze wysłać ten artykuł trudem wywalczony z twoich rąk do mojego szefa. Będzie się denerwował, jeśli za długo go będę przetrzymywać. – wstałam z podłogi i skierowałam się w stronę mojego pokoju.
-Teraz ty mnie zostawiasz. Widzisz? Nie tylko ja mam zabiegane życie. – usłyszałam w oddali radosny głos siatkarza. Nic nie odpowiedziałam. Sama nie wiem, czy moje życie jest zabiegane. Może to i lepiej, bo można przynajmniej zapomnieć o kłopotach dreczących moją głowę. Kiedy tylko usadowiłam się wygodnie z laptopem na moim łóżku, zaczęłam myśleć o Bartku. Co się dzieje, że aż tak dobrze jest nam razem? Wiem, że nie łączy nas nic więcej niż przyjaźń, ale… Mam wrażenie, że sama uciekam przed czymś. Czuję, jakby goniło mnie jakieś silne uczucie, a ja zamykam przed nim wszystkie drzwi. Już raz dałam mu się porwać… Teraz uodporniłam się na nie i uparcie twierdzę, że miłość na razie nie gości w moim serduszku. Tylko dlaczego, gdy na myśl nasunie mi się imię :Bartek, sama uśmiecham się do siebie i zastanawiam, co ja właściwie robię. Muszę to przeczekać. W końcu nie będę siedzieć wiecznie w tych Katowicach. Szef mnie gdzieś wyśle i będzie po sprawie. Wtedy już zapewnię sobie trwałą kurację zapominającą o tym wszystkim.
2 godziny później.
Z moich codziennych i najzwyklejszych zajęć wyrwał mnie dzwonek  telefonu. To szef. Odebrałam od niego połączenie.  Kazał mi zejść na dół, gdyż rzekomo miała tam czekać na mnie jakaś niespodzianka. Mówił o niej: „Niespodzianka, która na pewno ci pomoże”. No jestem ciekawa, co to. Laptop? Stara maszyna do pisania? A może papier do drukarki? Po nim można się spodziewać wszystkiego, dlatego pełna niepewności zeszłam na dół. Ku mojemu zdziwieniu byli tam też siatkarze. Nie wiedziałam, że „moja niespodzianka” dotyczy też ich.
-O co tutaj chodzi? – spytałam stojącego najbliżej Michała Winiarskiego
-Nie wiem. Podobno ktoś ma przyjechać. Znowu jakaś dziennikarka czy coś. Szczerze takie ceregiele nie za bardzo mnie interesują.
-Dziennikarka… - powtórzyłam w myślach. To ma być ta niespodzianka? Teraz już tylko coraz bardziej zniecierpliwiona czekałam.
W końcu oczom wszystkim ukazała się młoda dziewczyna wchodząca wejściowymi drzwiami. Jej długie, brązowe włosy okrywały okrągłą twarz na której widniał dumny uśmiech. Niebieskie oczy dziewczyny aż zaświeciły się widząc wszystkich siatkarzy. Miała cudowną opaleniznę i w ogóle wyglądała jakby wróciła właśnie z jakiś wakacji życia.
-Cześć, jestem Dominika. Będę kolejną dziennikarką, która opisze część waszego siatkarskiego życia. – dziewczyna zaprezentowała piękny, biały uśmiech, jakby liczyła, że wszyscy zaraz padną przed nią na kolana. – Ty zapewne jesteś Laura? – teraz podeszła i zwróciła się do mnie.
-Taaak. A ty… ta moja niespodzianka?
-Tak. Tatuś, znaczy twój szef- mój ojciec, zaproponował mi, abym pomogła ci ogarnąć tą całą pracę. Podobno spóźniasz się z wywiadami czy coś. Studiuję drugi rok dziennikarstwa, przydadzą mi się praktyki. – powiedziała, a chłopaki zaczęli wysilać swoje gałki oczne wpatrując się w jej dekolt, opalone nogi i przykrótką spódniczkę.
-To wspaniale. – wysiliłam się na sztuczny uśmiech. Tak naprawdę wcale nie było tak wspaniale. Nie potrzebowałam pomocy, a już zwłaszcza pomocy ze strony takiej dziewczyny, która najchętniej rzuciła by się na szyję wszystkim chłopakom. Widziałam jak się przed nimi popisuje i prezentuje. Pierwsze wrażenie bywa często mylne. Czy teraz też to będzie prawdą?
___________________________________________________________________
Hej. Na samym wstępie chcemy napisać, że się nie załamujemy i nadal wierzymy w naszych chłopaków. Nie zawsze wszystko wychodzi tak jak byśmy sobie tego zapragnęli. To sport, musimy się z tym liczyć. Powinniśmy podziękować im za walkę i za to, co do tej pory dla nas zrobili. 
A wracając do rozdziału, ciężko było coś napisać(może to po tej porażce). Mamy nową postać: Dominikę.
Napiszcie co o niej sądzicie? Czy uważacie, że zamiesza wokół życia Laury i siatkarzy?
Prosimy o komentarze, to tylko parę kliknięć klawiaturą, a dla nas to wieeelka radość.