poniedziałek, 17 września 2012

14. Wielki mecz.

- Pora już wstawać.- usłyszałam szept koło mojego ucha.
Nie wiedziałam czy to sen czy rzeczywistość. Słyszałam jego dźwięczny głos. To działo się na prawdę. Nawet w najśmielszych snach nie przepuszczałam, że wczorajsza dyskoteka tak się zakończy. Kto by pomyślał, że prześpię się z Bartkiem. Jeszcze wczoraj byliśmy tylko przyjaciółmi. A dzisiaj? Chyba mogę już powiedzieć, że jesteśmy parą. Tak się nad tym zamyśliłam, a tymczasem powinnam mu coś odpowiedzieć. Jednak nie chciałam otworzyć oczu bojąc się, ze to tylko sen i kiedy wstanę wszystko będzie tak jak wcześniej. W tej chwili Bartek pocałował moją jedną powiekę, a następnie drugą. Już byłam pewna, że nie śnię. Musiałam wstać, ale kto by nie chciał być tak budzonym?
- Wreszcie wstałaś.- powiedział Bartek, jednak uniemożliwił mi odpowiedź kolejnym pocałunkiem.- Za chwilę śniadanie. Do tego, że ty zawsze się spóźniasz już wszyscy przywykli, ale ja? Wiesz, muszę dbać o reputację.- zaczął się śmiać.
Puściłam tę uwagę mimo uszu.
- Czy to dzisiaj jest ten wielki dzień?- spytałam.
- Tak, wielki mecz z Rosją. Po tej porażce na Igrzyskach Olimpijskich musimy się dzisiaj odegrać, łatwo nie będzie, ale wierzę, że się uda.- powiedział Bartek.
- Mam taką nadzieję.
Chwilę później zeszliśmy na śniadanie, na początku chłopaki się na nas patrzyli ze zdumieniem, ale potem zaczęli się zachowywać tak jak zwykle. Choć nie dało się ukryć, że boją się tego meczu. Wiedzą jak dużo od nich zależy, wciąż pamiętają jak bardzo przeżyli ostatnią porażkę z Rosją. Wszyscy, nie tylko oni, ale także kibice. Nawet mi było ich żal, choć mecze siatkówki oglądałam sporadycznie. Jednak nie dało się ukryć, że większość z nich się na prawdę załamała. Szczególnie nie mógł dojść do siebie Krzysiek Ignaczak, który się o wszystko obwiniał, ale to nie jego wina. Są zespołem więc zarówno porażki jak i zwycięstwa powinni traktować jako wspólną klęskę lub sukces.
Jednak chłopaki się nie załamują mówią, że dzięki tej porażce z Rosją zobaczyli ilu tak na prawdę mają prawdziwych, a nie tylko sezonowych kibiców.
Dzisiaj chłopaki nie są już załamani tylko gotowi do walki, która według nich i trenera okaże się zwycięstwem. Wiedzą już na czym polegał ich błąd i będą starali się go naprawić.
Po trenerze także było widać, że czuje niepokój, a może nawet strach.
Mój szef chyba musi znać prezesa PZPS, ponieważ będę siedziała tuż obok trenerów. Sama się tego nie spodziewałam, ale to bardzo miłe zaskoczenie. Wśród dziennikarzy krążą plotki, że kiedy siatkarze przegrywają to Andrea się niemiłosiernie złości, nie chce mi się w to wierzyć, ale w duszy boję się, żeby nie cisnął we mnie jakimś krzesłem. Już to widzę, te nagłówki gazet: "Trener zabił młodą (i piękną:)) dziennikarkę nogą od krzesła". Stop! Moja wyobraźnia czasami zbytnio się napędza. Poznałam go i uważam, że jest oazą spokoju, chociaż właściwie.... nigdy nie siedziałam obok niego na tak ważnym meczu. Mam jednak nadzieję, że ujdę z tego z życiem.
Jak można się domyśleć wielki mecz zbliżał się także wielkimi krokami. Po śniadaniu chłopaki (a ja razem z nimi) pojechali na ostatni trening. Wczoraj kilka godzin oglądali ich sposób gry na laptopie, więc dzisiaj szkolili się głównie pod względem ich taktyki. Nie był to zbyt wyczerpujący trening, bo jak stwierdził Andrea: "Wieczorem nie mogą być zmęczeni". Pilnie notowałam wszystkie uwagi, miałam chwilę spokoju, bo Dominika wyjechała na trzy dni do domu na urodzinki swojego kochanego tatusia, dla mnie to nawet lepiej, wreszcie od niej odpocznę. Chociaż z drugiej strony wolałabym żeby nie mówiła mu o zajściu na polu golfowym. Nie wiadomo jak na to zareaguje, a ja chciałabym jeszcze trochę mieć pracę.
Po trening chłopaki zjedli jakiś specjalny obiad, który trener uznał za "bardzo pożywny". Ja jednak zdecydowałam się na zwykły posiłek. Po obiedzie każdy miał czas wolny, ale nikt się nie odwiedzał w pokojach, tylko każdy siedział u siebie i próbował się zrelaksować przed meczem. Ci, których coś bolało po treningu udali się do naszego niezastąpionego masażysty Olka, którego chłopaki przezywają recydywistą. Wolę nie wiedzieć jak wymyślili ten pseudonim. Kiedy siatkarze się koncentrowali ja wysłałam do biura materiały z ostatnich trzech dni i poszłam się przejść po parku. Po godzinie musiałam wracać, ponieważ o 20.00 miał zacząć się mecz, ale oczywiście trzeba wcześniej wyjechać itd. Po dojechaniu na halę chłopaki ruszyli do szatni. Pewnie was zdziwię, ale nie miałam ochoty oglądać ich nagich, wyrzeźbionych klat, od których na pewno niejedna dziewczyna by zemdlała:) Postanowiłam poczekać przed drzwiami. Tak się złożyło, że szatnia Rosjan była naprzeciwko naszej. Na całym korytarzu poza mną nie było żywej duszy, ochroniarze pilnowali kto tu wchodzi. Mimo moich najszczerszych chęci przeciwnicy nie pałali sympatią, jakoś ich nie polubiłam, ale to może dlatego, że mijając mnie tak się na mnie dziwnie patrzyli jakbym była conajmniej jakimś osobistym ochroniarzem polskich siatkarzy. W sumie im się nie dziwię, na ich miejscu też bym tak pomyślała. Po chwili weszli do swojej szatni i zatrzasnęli głośno drzwi. Kilka minut później wyszedł Andrea, a za nim pozostali. W ich oczach było widać napięcie i pewnego rodzaju lęk. Mam nadzieję, że im się uda.
Kilkanaście minut później chłopaki wyszli na salę i zaczęli przygotowywać się do meczu. Twarz Andrei nie wyrażała żadnych emocji, po prostu tępo się na nich patrzył. Mam nadzieję, że mu przejdzie i podczas meczu będzie potrafił przekazać im cenne wskazówki.
Wreszcie wybiła godzina 20.00. Wszyscy siatkarze podeszli do swoich trenerów, aby usłyszeć od nich kilka ostatnich słów i po chwili zabrzmiał pierwszy gwizdek. Nikt nie mógł powiedzieć, że jesteśmy źle przygotowani, chłopaki dawali z siebie wszystko co zaowocowało pierwszym wygranym setem. Jednak nie cieszyli się zbytnio, bo wiedzieli, że Rosjanie tak łatwo nie odpuszczą i będą walczyć do samego końca. Moje przepuszczenia okazały się niestety słuszne, pokonali nas w drugim secie. W czasie przerwy Andrea zagrzewał ich do walki, czułam, że im się uda, jednak Rosjanie także byli blisko zwycięstwa. Kolejny set również nie był dla nas owocny. Nasi przeciwnicy prowadzili 2:1. Widać było, że chłopaki się lekko załamali, nie byli już pewni swojego zwycięstwa. Wtedy przemówił Andrea:
- Pamiętajcie, walczcie do końca. Jeżeli nie chcecie zrobić tego dla siebie to zróbcie to dla tych wszystkich ludzi, którzy tu przyszli. Oni liczą na rewanż po Igrzyskach. Postarajcie się, stać was na to. Zastanówcie się po co były te wszystkie wyrzeczenia, ta ciągła rozłąka z bliskimi. Chcecie to wszystko przekreślić? Jednak pamiętajcie, że ze względu na wynik ja będę w was zawsze wierzył. Pokażcie im komu tak naprawdę należy się to zwycięstwo.- powiedział.
Wtedy nastąpiło to czego nigdy bym nie przewidziała. Nagle wszyscy byli pełni sił, przebijali każdą piłkę z szybkością pioruna i zdobywali kolejne punkty doprowadzając do zwycięstwa w tym secie. Czekał nas tie break. Ponownie trener udzielił im kilka wskazówek, tym razem taktycznych i zaczął się ostatni set. Od niego będzie zależał wynik całego meczu. Muszę przyznać, że mimo to, że nie grałam to serce waliło mi jak oszalałe, ale wierzyłam i byłam pewna, że pokażą na co ich stać.
Po kilku minutach udało nam się zdobyć przewagę i doprowadzić do piłki setowej. Na zagrywce Bartek Kurek. Wystawił tak jak zawsze piłkę przed siebie, wyrzucił, podskoczył, odbił i... as! Jak oni wtedy się cieszyli! Ja byłam tak oszołomiona, że nie mogłam wydusić z siebie ani słowa. Andrea powiedział tylko jedno zdanie: "Moje chłopaki" i zaczął mnie przytulać ze szczęścia. Zawodnicy z przeciwnej drużyny nie kryli rozczarowania, ale w sumie im się nie dziwię. Dzisiaj to my byliśmy lepsi i mam nadzieję, że tak pozostanie.
__________________________________________________________________________
Hej! Oto nowy rozdział, mamy nadzieję, że przypadnie wam do gustu:) Przepraszamy, że tak długo musieliście czekać, ale sami rozumiecie.... szkoła. Wam też już tak dużo zadają?
Następny rozdział pojawi się najszybciej jak to będzie możliwe. Liczymy na komentarze, na których nam bardzo zależy, bo dzięki nim możemy poznać waszą opinię. Jeżeli chcecie być informowanymi o nowych postach zostawcie swoje emaile, numery gg lub co chcecie:) Jakbyście mieli do nas jakieś pytania, śmiało piszcie na: ania505296@wp.pl
Do zobaczenia.




11 komentarzy:

  1. czyli jednak są razem, i bardzo dobrze! widać, że Bartek się angażuje i nie traktuje tego jako tylko przygody. mam nadzieję, że ta wstrętna Dominika nic nie nagada tatusiowi, chociaż po niej wszystkiego można się spodziewać, podła menda. ale ja nie o niej, ukochana kobieta u boku, pokonanie Ruskich, czy można sobie wymarzyć coś wspanialszego? :) ciekawa jestem tylko jak się miewa nasz intrygant Zbigniew B. :) pozdrawiam, Embouteillages z ma-vie-avec-toi.blog.onet.pl

    OdpowiedzUsuń
  2. hmm, przeżycia po IO są straszne, jak tak na nich patrzyłam to miałam ochote ich wszystkich poprzytulać. Ciekawe jak się potoczą dalej lody zakochanych i może pan Bartman się jeszcze pojawi ? :D albo Igła wyskoczy ze swoim kolejnym śmiesznym numerem/hasłem :) pozdrawiam :*

    OdpowiedzUsuń
  3. mhmm .. ^^
    jednak razem . będzie im ze sobą dobrze . ;D
    pozdrawiam . ;*
    paati . ;d

    OdpowiedzUsuń
  4. Bardzo fajny!
    Szkoda że mało dialogów.
    czekam nn!!

    OdpowiedzUsuń
  5. Bardzo mi się podoba Twoje opowiadanie - sam pomysł, język i styl też są niezłe! :) Czekam z niecierpliwością na to jak dalej potoczą się losy Laury :D

    OdpowiedzUsuń
  6. http://volley-dreaming.blogspot.com/2012/09/28-takie-to-zytcie-dziwne-jest-miosc.html nowy :)

    OdpowiedzUsuń
  7. Kiedy pojawi się nowy rozdział?? To jest świetne!

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Już w weekend, możliwe że nawet w piątek;)

      Usuń
    2. Już po 22:00 w niedziele, zaczynam wątpić czy chodziło o ten weekend....

      Usuń
  8. Świetny blog. Ciekawie piszecie jeżeli chcecie poczytać zapraszam http://www.walczabywygrac.blogspot.com/ za niedługo pojawi się 25 rozdział.
    Asia

    OdpowiedzUsuń
  9. strasznie się wciągnęłam ♥ możecie mnie informować na gg o następnych .? ' 42098464 '

    OdpowiedzUsuń