środa, 29 sierpnia 2012

ŻYCZENIA DLA BARTKA

Dzisiaj urodziny obchodzi nasz ulubiony siatkarz, chciałybyśmy z tego powodu życzyć mu jeszcze większych sukcesów sportowych,udanego sezonu w nowym klubie, szczęścia w życiu prywatnym, spełnienia wszystkich marzeń, wiernych kibiców i tego, żeby kiedyś trafił na naszego bloga:)


                                            

                                         A wy czego mu życzycie?



                                                                                           Ania i Karolina
 

niedziela, 26 sierpnia 2012

12. Czar prysł.

- Jak to świetnie grasz?!- powtórzył pytanie Bartek.
Widać było, że aż cały gotuje się ze złości. Cieszyłam się z takiego obrotu sprawy. Może wreszcie wszyscy dostrzegą jak zachowuje się Dominika. Jak ich ciągle okłamuje i się przed nimi popisuje.
- No bo...widzisz....ja, ja dawno nie grałam....- próbowała się tłumaczyć.
- Skończ już z tymi kłamstwami!- krzyknął Zbyszek.- Chodźcie idziemy stąd.- powiedział do nas.
Chłopaki bardzo się tym zdenerwowali, ale ja byłam najszczęśliwszą osobą na świecie. Wreszcie mam szanse na to, aby odzyskać Bartka. Dominika wciąż udawała, że jest przejęta całą sytuacją i żałuje wszystkiego, jednak nikt nie chciał słuchać jej wyjaśnień. Wszyscy chcieliśmy jak najszybciej znaleźć się w hotelu, szłam za chłopakami, już miałam wychodzić kiedy Dominika złapała mnie za rękę i powiedziała przez zaciśnięte zęby tak, żeby nikt jej nie usłyszał.
- Jeszcze mnie popamiętasz.
Nic jej nie odpowiedziałam tylko szybko dogoniłam Bartka, Zbyszka i Kubę. Dominika została. W czasie drogi powrotnej wciąż słyszałam w myślach jej głos, a co jeżeli każe swojemu ojcu mnie zwolnić? Gdzie ja znajdę pracę?
Każdy drogę powrotną pokonywał w milczeniu, chłopaki wyraźnie nie byli w humorach. W sumie im się nie dziwię, Dominika ich okłamała, wreszcie się na niej odkryli. Szkoda tylko,że tak późno...
Wreszcie dotarliśmy do swoich pokoi, byłam padnięta, ale też szczęśliwa. Szybko położyłam się na łóżko. Przeszkodziło mi pukanie do drzwi. "Tylko nie to", pomyślałam. Byłam zmuszona wstać i otworzyć. Ku mojemu zdziwieniu w drzwiach stał Bartek.
- Cześć, możemy pogadać?- spytał i spojrzał tymi swoimi oczami. Nie mogłam mu odmówić.
- Jasne.- jednym gestem zaprosiłam go do środka.- O co chodzi?- spytałam.
- O Dominikę.- odpowiedział, nie kryłam zaskoczenia.
- A dokładniej?
- Skąd wiedziałaś o Robercie?- spytał.
- Po prostu usłyszałam w toalecie ich rozmowę i tyle.
- Ciekawe czemu nas okłamała.
- Nie wiem, może chciała się do was zbliżyć.- powiedziałam.
- Czyli jesteśmy, aż tak przystojni?- spytał i zaczęliśmy się śmiać.
Cieszyłam się, że nie jest już taki przygnębiony jak wcześniej.
- Można tak powiedzieć.- uśmiechnęłam się.
- Przyznaj się, kto ci się tutaj podoba.
- Z siatkarzy?- lekko się zdziwiłam, że to powiedział.
- Tak.- odpowiedział.
Tak bardzo chciałam mu powiedzieć, że on, ale to by popsuło nasze relacje. Wolę mieć go za przyjaciela, niż nie mieć w ogóle.
- Nikt.- odpowiedziałam po chwili, chyba zauważył, że o tym myślałam.
- Nie wierzę. Podobamy się wszystkim dziewczynom.- przejechał dłonią po włosach i zaczął się śmiać. Ja również nie mogłam się powstrzymać.
- No widzisz, ja jestem wyjątkowa.
Na moje słowa zaczął się głośno śmiać.
- Mam nadzieję, że ten śmiech nie oznacza przeczenia.- powiedziałam.
- Nie, w zupełności się z tobą zgadzam.- znowu spojrzał na mnie tymi swoimi niebieskimi oczkami, aż po moim ciele rozlała się fala niespodziewanej radości. Zupełnie nie wiedziałam co mam odpowiedzieć. Wreszcie coś wydusiłam.
- A ty nie masz dzisiaj treningu?- w duchu już byłam na siebie zła, że popsułam tak piękną chwilę.
- Nie, dzisiaj Andrea dał nam wolne.- odpowiedział.
Znowu zapadła niezręczna cisza, którą tak bardzo chciałam przerwać, ale nie wiedziałam jak. Postanowiłam jednak ratować w jakiś sposób całą tą sytuację.
-Nie masz czasami dość tych ciągłych treningów?- spytałam.
- O, widzę, że znowu wyostrzył ci się zmysł dziennikarski.- zaczął się śmiać.
- Nie, pytam z czystej ciekawości. Zresztą Dominika ostatnio odsunęła mnie od wszelkich wywiadów, sądzę, że w najbliższym czasie to się raczej nie zmieni.
- Od początku jej nie lubiłaś, prawda?- spytał.
I co, miałam mu powiedzieć, że byłam o nią zazdrosna? Co to, to nie.
- Nie wiem, mało ją znałam, miałam do niej tylko żal, że zajęła poniekąd moje miejsce.
- Aha, a wracając do twojego pytania, to mam dosyć często dość. Czasem myślę sobie nawet, że już powinienem to skończyć, ale jak tak głębiej o tym pomyślę, to zdaję sobie sprawę, że nie mógłbym żyć bez siatkówki, to moja pasja. Wiesz o czym mówię, dla ciebie to dziennikarstwo.
- To prawda, od zawsze lubiłam pisać. Mogę wtedy o wszystkim decydować. Niestety życie nie zawsze idzie po naszej myśli.- odpowiedziałam.
- Niestety...
- Bartek, pamiętasz jak w pierwszym dniu się spotkaliśmy?- uśmiechnęłam się.
- Jak mógłbym zapomnieć, zrzuciłaś na moją stopę walizkę. Przez cały dzień mnie bolała.- zaczął się śmiać.
- Przestań, nie chciałam.- rzuciłam w niego poduszką, którą po chwili odrzucił w moim kierunku.
- Jasne, jasne. Już wtedy ci się spodobałem i po prostu nie wiedziałaś jak do mnie zagadać.- powiedział.
- Na pewno... Swoją drogą, jesteś bardzo skromny.- zaczęłam.
- Jednym słowem ideał.- powiedział i zaczął się ponownie śmiać, ja również nie mogłam się powstrzymać.
Po chwili opadłam na łóżko i leżałam w milczeniu. Bartek się do mnie przyłączył.
- Wiesz, nie żałuję, że tu przyjechałam. Choć na początku myślałam, że to koniec świata.
- Z takimi przystojnymi siatkarzami można iść na koniec świata i jeszcze dalej.- znowu zażartował.
- Cały czas mnie zmuszasz, żebym to powiedziała.
- Co żebyś powiedziała?
- Że jesteście przystojni.
- Czyli jednak tak uważasz!- krzyknął z satysfakcją w głosie- Wiedziałem!
Ups, powiedziałam za dużo. Złapałam poduszkę i ukryłam pod nią rumieńce na twarzy, jednak Bartek musiał je zauważyć.
- Słodko się rumienisz.- powiedział.
- To miał być komplement?- spytałam.
- Tak.
- W takim razie dziękuję.- odrzuciłam poduszkę na bok i się uśmiechnęłam.
W tym momencie jego twarz znajdowała się niebezpiecznie blisko mojej, ale czułam, że chce, żeby mnie pocałował. Czułam, że jestem już na to gotowa, musiała zjawić się Dominika, żebym odkryła, że mi na nim zależy. Chciałam tego. Jednak w tej chwili czar prysł i Bartek się ode mnie odsunął.
- Przepraszam.- powiedział tylko.
Modliłam się w duchu, żeby jednak zmienił zdanie.
- Przepraszam, wiem, że nie jesteś jeszcze gotowa.- powiedział.
Gdyby wiedział jak bardzo się myli...
_________________________________________________________________________________
Hej! Oto nowy rozdział, mamy nadzieję, że przypadnie wam do gustu. Ostatnio coś słabo komentujecie, mamy nadzieję, że pod tym będzie lepiej. Zachęcamy do głosowania w ankiecie, Zibi dogania już Bartka.

wtorek, 21 sierpnia 2012

11. "Obiecałam sobie nie poddać się bez walki"


W mojej głowie plotło się tylko jedno jedyne pytanie: Co się ze mną dzieje? Skoro sama chciałam, żeby Bartek miał mnie tylko jako przyjaciółkę, wszelkie zaloty z jego strony starannie usuwałam, to dlaczego teraz boli mnie, kiedy widzę go w towarzystwie innej dziewczyny? Dlaczego wypełnia mnie zazdrość, przez którą wpadam w paranoję i widzę rzeczy których nie ma? Dlaczego żałuję, że sprawy nie potoczyły się inaczej? Dlaczego…
Rozmyślania przerwał odgłos pukania do mojego pokoju. Chociaż nie miałam ochoty na odwiedziny to mimo wszystko otworzyłam drzwi. Stał w nich Krzysiek.
-Cześć, Laura. Wiesz, widziałem, że przy śniadaniu miałaś jakiś nie taki humor, więc wpadłem na pomysł odwiedzenia cię i sprawdzenia o co chodzi.
-Oo, dzięki. Proszę, wejdź. – zaprosiłam Krzysia do środka ciesząc się w duchu, że ktoś się mną i moimi humorami interesuje.
-To powiesz o co chodzi? Zdążyłem cię wystarczającą poznać, żeby wiedzieć, że coś jest nie tak. – libero rozsiadł się wygodnie w fotelu i skupiony zadał mi to pytanie
-O nic…
-O nic? To nic to Dominika.
-To nie jest tak, że coś do niej mam, ale… - nie chciałam skarżyć się na Dominikę. W końcu gdyby jakimś cudem to do niej doszło, mojej pracy tutaj mogłabym powiedzieć stanowczo : „Goodbye”
-Ale cię wkurza, jak prawie całą reprezentację.
-Dobrze powiedziane.
-To przez to jak cię traktuję jesteś taka smutna. – Krzysiek wyglądał na naprawdę przejętego. Przyjaźniłam się z nim, ale nie myślałam, że mogę, aż tak na nim polegać. Nagle cała bariera znikła i byłam w stanie mu wszystko powiedzieć z najdrobniejszymi szczegółami.
-Przez to i nie przez to. Rzeczywiście denerwuje mnie to, że jestem kimś w rodzaju jej asystentki, czym ona powinna być. Przecież dobrze sobie radziłam, ale oczywiście szef musiał przysłać córeczkę tatusia. – powiedziałam pełna żalu i złości.
-Tylko o to chodzi?
-Właściwie to nie. Właściwie sama nie wiem. No bo ona i Bartek… Niby nie powinno mi to przeszkadzać, a jednak… - odwróciłam się tyłem i zaczęłam bezsensownie wgapiać się w okno
-A jednak ci przeszkadza.
-Tak, no bo… Pamiętam jak się wspólnie bawiliśmy, śmialiśmy, pamiętam nawet nasz pocałunek, za którym teraz zaczęłam tęsknić. Myślałam, że łączy nas tylko przyjaźń, ale… Chyba się myliłam. W końcu gdyby był moim przyjacielem, cieszyłabym się, że ma swoją drugą połówkę... A ja? Jestem zazdrosna o każdą dziewczynę, która się do niego zbliża.
-To proste, zakochałaś się.
-Nie.. Nie wiem… Może… - zaczęłam się plątać.
-Laura! To, że was do siebie ciągnie widziała już dawno cała reprezentacja.  Ten uśmiech Bartka, gdy cię tylko widział mówił nam wszystko. To, że na treningach był jakiś roztargniony utwierdzało nas tylko jeszcze bardziej w naszym przekonaniu.
-No w sumie niewiele brakowało, żebyśmy byli razem, ale ja nie chciałam takiego obrotu sprawy.
-No widzisz! Wy po prostu nie umiecie się pyknąć. – Krzysiek skomentował to z uśmiechem na twarzy.
-To było kiedyś, teraz obok niego kręci się ta lalunia, która z pewnością w najbliższym czasie odeśle mnie do domu. Wtedy wszystko wróci do normy, gdyż o wszystkim zapomnę.
-Laura, nie jesteś tą dziewczyną, którą poznałem. Pewną siebie i zdecydowaną dziennikarką. Skoro zależy ci na Bartku, to dlaczego tak łatwo odpuszczasz? Ta cała Dominika na bank go nie interesuje. Lubi ją to tyle, ale tak naprawdę wciąż myśli o tobie.
-Jakoś tego nie wykazuje.
-No bo to nie jest facet, który w sprawie uczuć gra w otwarte karty. Ludzie, jak wy się będziecie tak zachowywać to do 80 nie będziecie razem!
-A kto powiedział, że ja chcę z nim być, he?
-Wszystko wiedzący Krzysiu. A teraz wybacz, ale mam trening. No i przemyśl to sobie. – Krzysiek opuścił mój pokój, a ja zostałam sama, przybita jego słowami. Zakochałam się? Mając to słowo na języku czułam się tak dziwnie i nieswojo. Rzeczywiście, wariuję, gdy nie ma go przy mnie tak jak kiedyś. A ta Dominika… Ach, wiem, że obiecałam sobie pozbyć się tej marnej modeluni. Muszę znaleźć w sobie tyle sił, aby to uczynić. Martwiło mnie tylko jedno, czy Bartek naprawdę nie jest zainteresowany Dominiką? Czy jemu naprawdę zależy na mnie tak jak mówił to Krzysiek?
Po treningu chłopaków postanowiłam przejść się kawałek po korytarzu. Na mojej twarzy nadal malował się smutek. Pragnęłam napisać choć słowo dotyczące siatkarzy. Niestety szef kierował teraz wszystkie zlecenia do niej. Niby miałyśmy pracować wspólnie, ale ona jakoś tego nie dotrzymywała. Doskonale zdawałam sobie sprawę, że muszę polepszyć swoją sytuację dotyczącą chociażby tylko pracy.
-Laurka, stój. – usłyszałam głos za sobą. To… Bartek. Na mojej twarzy pojawił się mimowolny uśmiech na jego widok. On również wyglądał na zadowolonego z tego, że mnie widzi. Może w słowach Krzyśka było choć ziarno prawdy i nie jestem mu obojętna. Skoro, kiedyś nie byłam to teraz  też nie powinnam.
-Co tam u ciebie? – Bartek wyglądał na tak podekscytowanego, że nawet nie zauważył, że coś mnie trapi. Kiedyś rozpoznał by to z nie lada prędkością.
-U mnie nic takiego. – skłamałam. W końcu mogłabym powiedzieć, że obudziła się we mnie tajemnicza świadomość, która sprawia, że na myśl o nim na mojej buzi maluje się rumieniec. Tylko po co mu to mówić? – Lepiej mów, co tam u ciebie. Widzę, że się czymś bardzo ekscytujesz.
-No bo właśnie udzieliłem wspaniałego wywiadu. Te pytania… Dominika ma naprawdę talent. Będzie z niej świetna dziennikarka. – czytaj: No bo właśnie spotkałem wspaniałą dziewczynę. Te jej nogi… Dominika ma naprawdę cudowną figurę(nie to co ja). Świetna z niej kandydatka na partnerkę.
-To super… - zrobiłam dobrą minę do złej gry. Byłam wściekła, że mój wywiad i mój talent nie zrobiły na nim takiego wrażenia. No bo w  końcu o czym on takim z nią mógł rozmawiać. Przecież czytałam jej poprzednie wywiady: krótkie i mało ciekawe. Nie chcę wyjść na zapatrzoną w siebie egoistkę, ale tak jest.  Założę się, że połowę czasu przeznaczonego na wywiad poświęcili na rozmowę o zupełnie odległych tematach od tych magazynowych.
-Ostatnio coś rzadko cię widuję. Może byś poszła z nami dzisiaj do klubu na minigolfa? – Kurek wyszczerzył się
-Z wami?
-No ze mną, Dominiką, Zibim. Może Kuba też pójdzie. – No tak. Już myślałam, że obejdzie się bez Dominiki. Niestety myliłam się. Oczywiście ja tylko marzyłam o tym, żeby iść na golfa z nią i patrzeć jak płaszczy się przed chłopakami tylko po to, aby zwrócili uwagę na jej tyłek.
-No nie wiem sama. – spuściłam głowę. Nie chciałam, aby siatkarz zauważył moje zmieszanie.
-Nie daj się prosić. Idziesz i już. – Bartek wziął mnie pod rękę i postanowił odprowadzić do pokoju. Nie powiem, po moim ciele przeszły lekkie ciarki. Kiedy wszystko dokładnie przemyślałam, stwierdziłam, że może lepiej i będzie jeśli z nimi pójdę. Postanowiłam nie odpuścić Dominice. Udowodnię Bartkowi, że nie zauważa jaka jest ta "pusta idiotka".
Około 19 usłyszałam pukanie do mojego pokoju. Za drzwiami stało trzech siatkarzy: Kuba, Bartek, Zbyszek, a także gwiazda numer jeden: Dominika. Bartek lekko się uśmiechnął widząc mnie i powiedział.
-Świetnie wyglądasz. – powiedział, że świetnie wyglądam. Super, tylko zależy, czy powiedział to po przyjacielsku, czy jako chłopak do dziewczyny. Zbyszek natomiast był tak zajęty wpatrywaniem się w Dominisię, że ledwo mnie zauważył. A przecież wszyscy pamiętamy, jakim był niedawno jego stosunek do mnie. Ach ci mężczyźni. 
Godzinę później byliśmy już w klubie. Wyglądał on całkiem zwyczajnie. Roiło się od zielonych pół, kijków i piłeczek. Najwidoczniej musieliśmy trafić na godziny szczytu, gdyż roiło się od tłumów miłośników tej dyscypliny. Przez Dominikę mój umysł jest tak zaprzątnięty, że aż nie zważyłam na to, że siatkarze najwidoczniej lubią minigolfa. W końcu to dziwna i niebywała rzecz. Ciekawe czym jeszcze mnie zaskoczą? Ja co prawda do fanów owego sportu nie należę, aczkolwiek czasem lubię sobie pogrywać( no i cóż nieźle mi to wychodzi:)
-Chłopaki, super, że tu przyszliśmy. Niestety ja nie umiem grać, więc musicie mnie nauczyć. - powiedziała piśkliwym głosikiem Dominika. Pomożecie? Czyli ma nadzieję, że chłopcy skierują jej kijek na piłeczkę tym samym obejmując ją. Stary numer... Dominisia uwielbia robić z siebie taką małą, bezbronną dziewczynkę, której wszystko trzeba tłumaczyć. Chce wzbudzić w chłopach poczucie, że są komuś potrzebni. Manipulantka...
-Jasne, postaramy się. - rzekł Zibi nie spuszczając wzroku z Dominiki. Ja chcąc przerwać to całe migdalenie się do siebie odezwałam się:
-Dobra, może gramy po dwa uderzenia 3 kolejki. No i zobaczymy kto zwycięży. - pragnęłam pokazać, że robienie z siebie kogoś takiego jak Dominika jest zupełnie bezsensowne. Lepiej pokazać, że jest się w czymś dobrym i zna się na rzeczy. Tym można zaimponować. Chociaż ja nie miałam zamiaru się popisywać.
-To może ja zagram z Bartkiem razem. W końcu on zapewne jest w tym dobry, a ja taka słaba... - Dominika przysunęła się do Bartka, tak, że praktycznie ich ciała się stykały. Zagotowało się we mnie, lecz postanowiłam stłumić emocje.
-Oczywiście, jeśli reszta się zgodzi? - odrzekł Bartek nie zauważając perfidnego podrywu
-Reszta się zgodzi. - powiedział bez entuzjazmu Kuba, któremu również zachowanie Dominiki działało na nerwy.
Gra szła w najlepsze. O dziwo prowadziłam. Prezentowałam swoje umiejętności, podczas gdy Dominika robiła z siebie ofiarę. Starałam się nie zauważać jej miziania do Bartka.
-No Laura, świetne z ciebie minigolferka, czy jak to tam. - Bartek oderwał się na chwilę od Dominiki i przysunął bliżej mnie. Zauważyłam błysk w jego oku. Najwidoczniej moje naturalne zachowanie górowało nad sztucznymi gierkami Dominiki. Punkt dla mnie!
-Czy ja wiem? Po prostu mi dobrze idzie.
-Bardzo dobrze.
-No już przestań, bo się zarumienię.
-Chętnie bym to zobaczył.
Naszą uroczą wymianę zdań przerwała wiedźma z piekła rodem. Córka szefa zaniepokojona tymże od razu przystąpiła do ataku. A myślałam, że zajmie się w tym czasie Zbysiem. Biedaczek...
-Bartek, pokażesz mi jeszcze raz jak unieść ten kij? Ty to robiłaś tak... tak profesjonalnie... - Dominika zawołała, a Kureczek przytuptał. Jakby nie mogła poprosić kogoś innego.
-Ja profesjonalnie? Zawstydzasz mnie... - Bartek uśmiechnął się do dziewczyny, na co ona pokazała mi spojrzenie, które mówiło: Następnym razem bardziej się postaraj kochana!
Jakiś czas później postanowiliśmy sobie zrobić przerwę. Poszłam do łazienki, gdzie wcześniej udała się Dominika. Nie wchodząc do niej całkowicie usłyszałam kłótnie dwojga ludzi. Moim oczom ukazała się Dominika i pewien umięśniony mężczyzna. Postanowiłam podsłuchać o co im chodzi, więc schowałam się za drzwiami.
-Zostaw mnie w spokoju. Mam nowe życie. Mówiłam ci, że to koniec. - dało się słyszeć głos Dominiki. Koniec? Czyli to jej były?
-No nie do końca. Po prostu wyjechałaś. Nie odbierasz telefonów, nic. Przed wyjazdem przecież byliśmy jeszcze parą. Powiedz, masz kogoś? - odpowiedział jej na to chłopak
-Robert... To nie twoja sprawa...
-Dziewczyno, pomyśl jak ty mnie traktujesz. Zostawiasz bez słowa wyjaśnienia jak  jakąś zabawkę.
-Daj mi spokój. - Dominika opuściła łazienkę, więc szybko uciekłam. Po chwili jednak postanowiłam dogonić chłopaka. Miałam pewien plan, co do utarcia nosa Dominice.
-Hej, zaczekaj! Ty jesteś Robert? Chłopak Dominiki?
-Jak się okazuje były. A ty to kto?
-Laura. Pracuję z nią. Coś nie tak między wami?
-Bardzo nie tak. Jak ja mogłem zakochać się w kimś takim? Zawsze flirtowała z innymi, a ja jej wybaczałem. Teraz nagle jej się znudziłem i ma pretensje, że w ogóle do niej coś mówię. Mam jej dość...
-Ma ciężki charakter. Wiem coś o tym.
-Współczuje ci współpracy z nią. Powiedz mi, ona ma kogoś?
-Nie do końca, ale próbuje poderwać dwóch naraz. Możesz zobaczyć jak chcesz?
-Nie, nie jestem gotowy.
-No chodź, możesz im powiedzieć, jaka ona jest. No i żeby nie mieszali się z nią w jakieś kontakty. - wiem, perfidny plan. No ale obiecałam sobie nie poddać się bez walki Dominice i jej gierkom. Widok rzuconego przed chwilą chłopaka Dominiki, może dać coś chłopcom do zrozumienia.
-No okej, spróbuję.
Warto było zobaczyć minę Dominiki, kiedy ujrzała mnie w towarzystwie Roberta. Jej niebieskie oczy wyszczerzyły się do maksymalnych rozmiarów. Z reguły opalona twarz zbladła widząc to, że idziemy w jej kierunku.
-Witajcie ponownie. Chciałam wam przedstawić dotychczas chłopaka Dominiki, Roberta. Kochana, dlaczego się nam nie pochwaliłaś nim
-Jjja... - Dominika zaczęła się jąkać. Chciałam, aby zobaczyła, że nie można tak ot tak mieć wszystkiego.
-Co? Ty masz chłopaka? - Bartman ze zdziwienia zmarszczył czoło
-Chłopaka do przed chwilą. Może byś ze mną chociaż raczyła porozmawiać? A wy uważajcie na to ziółko... - Robert wykrzyczał ze złością na stojącą, skuloną Dominikę. Jeszcze nigdy jej takiej nie widziałam.
-Ale to ty mnie zraniłeś. Nie chcę z tobą rozmawiać. - no wiedziałam. Dominika będzie próbować wyjść z tego obronną ręką, zgonić wszystko na Roberta i udać niewiniątko.
-Ja? Ty nawet nie masz odwagi się przyznać. - Dominika nadal stała ze smutną miną i chciała wszystkich nabrać na ofiarę nieszczęśliwego związku.
-Dobra, nie wiem kim jesteś, ale możesz sobie już iść. Teraz uczę twoją BYŁĄ dziewczynę grać w minigolfa. - Bartek najwidoczniej nabrał się na maślaną minkę Dominiki.
-Co? Uczysz? Przecież ona świetnie gra. Od tego zaczynały się nasze randki. Zawsze wygrywała. - oznajmił zaskoczony Robert. Tak myślałam, że Dominika udaje taką tylko po to, aby chłopaki zaczęli się nią przejmować. Nie sądziłam jednak, że uda mi się ją tak łatwo zdemaskować.
-Jak to świetnie grasz? - rzekł Bartek
__________________________________________________________________
Witajcie ponownie! Nowy rozdział, nieco dłuższy. Pokazuje on jeszcze bardziej perfidne zachowanie Dominiki. Widać w nim jednak też determinację Laury. Napiszcie, co o nim sądzicie. Czy postąpiłybyście tak jak Laura i zawalczyły o wymarzonego chłopaka, eliminując tym samym rywalkę?
Piszcie, piszcie, komentujcie.

czwartek, 16 sierpnia 2012

10. Niespodziewany zwrot akcji

Wspominałam już, że niezbyt lubię tą całą Dominikę? Nie? A więc mówię, nie lubię jej. Chociaż to chyba mało powiedziane. Gdybym mogła własnoręcznie wydłubałabym jej oczy. Uwierzcie mi, nie przesadzam... Ostatnio przyszła na stołówkę przede mną, to nie moja wina, że budzik nie zadzwonił,  przyszła i zajęła moje miejsce. To tak można? Żartowała z chłopakami i się do nich wdzięczyła. Do nich, a właściwie do Bartka. I co ja miałam zrobić? Mogłam tylko patrzeć. Nie chodzi tylko o to miejsce, ale o to, że przejęła właściwie wszystkie moje obowiązki tłumacząc, że sobie nie radzę. Przecież się staram, wysyłam wszystko na czas, ale to w końcu córka szefa. Do moich obowiązków należało za to noszenie jej laptopa. Nie zdziwię się jak mnie odeśle do domu, a sama tu zostanie. Jeszcze niedawno bym się z tego cieszyła, ale teraz? Polubiłam chłopaków i praca z nimi sprawia mi naprawdę dużą frajdę. Nie umiałabym tego ot tak przerwać. Nie po tych wszystkich wydarzeniach. Mojego poirytowania nie zauważali tylko Bartek i Zibi. Od czasu przyjazdu Dominiki chyba tylko oni spędzali z nią dużo czasu, inni też jej nie lubili. Szkoda, że tylko my uważaliśmy, że jest sztuczna. Bartek i Zbyszek mieli na ten temat chyba inne zdanie. Widać, że wyraźnie ją polubili. Bartek zamiast żartować ze mną cały czas śmiał się z nią. Był zupełnie inny, niż wcześniej, gorszy. Momentami żałowałam, że go wcześniej odtrąciłam, tak bardzo chciałabym cofnąć czas, ale to było niemożliwe. Kolejne dni mijały bardzo szybko, chłopaki ciągle trenowali, jednak pewien dzień był zupełnie inny. Najlepiej gdyby go w ogóle nie było. Dominika wreszcie dopuściła mnie do pracy i mogłam przeprowadzić wywiad z Pawłem Zagumnym. Byłam pewna, że zrobiła to specjalnie, bo jak wszyscy wiedzą do bardzo rozmownych to on nie należy. Postanowiłam jednak dać z siebie wszystko i zadowolić mojego szefa. Naprawdę zależy mi na tej pracy i zrobię wszystko, żeby ją utrzymać. Szłam jak zwykle na śniadanie, dzisiaj byłam z siebie dumna wstałam przed czasem, więc postanowiłam już pójść. Nagle przeżyłam prawdziwy szok. Za jakąś firanką w holu ujrzałam Dominikę i Bartka, którzy się chyba całowali. Słabo widziałam, bo zastawiała mi lekko jakaś paprotka.Przeżyłam prawdziwy szok! Ledwie się poznali, a już się całują. Wprawdzie po Dominice można było się tego spodziewać, ale po Bartku? Wiedziałam, że prędzej czy później do tego dojdzie, ale nie spodziewałam się, że aż tak szybko. Znają się zaledwie od kilku dniu. Ale co ja mogę, sama też byłam nie lepsza. W tym momencie poczułam taki straszny żal do samej siebie, byłam na siebie wściekła, że to nie ja stoję na miejscu Dominiki. Gdybym go nie odrzuciła, to byłoby całkiem możliwe. Niestety teraz było już za późno. Po chwili nastąpiło to czego nie chciałam. Dostałam czkawki, pewnie nic w tym niezwykłego, ale owa czkawka była tak głośna, że przeszkodziła w mizianiu się naszej zakochanej pary. Pewnie musiałam wyglądać dosyć dziwnie, byłam przecież schowana za paprotką i jakąś firanką. Bartek spojrzał na mnie pytającym wzrokiem, a ja nie wiedziałam co powiedzieć.
- Pokojówka poprosiła mnie, żebym sprawdziła czy paprotka jest podlana.- wreszcie wydusiłam z rumieńcem na twarzy. Chyba od razu zauważył, że kłamię.
- I co, podlana?- spytał ze śmiechem.
- Tak.- nie było mnie stać na powiedzenie czegoś więcej. Po prostu nie mogłam.
Cała ta sytuacja była dla Dominiki nad wyraz zabawna, cały czas głupkowato chichotała.
- To ja już pójdę na śniadanie.- powiedziała i poszła na stołówkę.
Zostałam sama z Bartkiem.
- Przepraszam.- powiedziałam.
- Za co? Skoro pokojówka cię poprosiła....- zaczął się śmiać.
- Nikt mnie o nic nie poprosił, po prostu patrzyłam jak się całujecie.
- Całujemy?- spytał z niedowierzaniem.
- Tak.- odpowiedziałam ze spuszczoną głową.
- My się przecież nie całowaliśmy!- zaprzeczył.
- Chyba ślepa jeszcze nie jestem.- nie dawałam za wygraną.
W tej chwili Bartek zaczął się bardzo głośno śmiać. Zupełnie nie wiedziałam z jakiego powodu.
- Z czego się śmiejesz?- zapytałam jednak mi nie odpowiedział i nadal się śmiał- Bartek?- pomachałam mu ręką przed oczami.
- Z ciebie. Dominice wpadło coś do oka, a ja, wszędzie znany ze swojej dobroci postanowiłem jej "to coś" wyciągnąć. Następnym razem nie podglądaj za paprotką.- powiedział Bartek.
Mi również nie udało się powstrzymać śmiechu.
- Przepraszam.- powiedziałam.
- Nie szkodzi, przynajmniej wiem, że mam przyjaciółkę, która zawsze stoi na straży.- objął mnie ramieniem i poszliśmy na stołówkę. O dziwo, Dominika nie siadła dzisiaj na moim miejscu. Cud? Widocznie.
- Nie bój się. Jeżeli z nią będę, to ty pierwsza się o tym dowiesz.- powiedział Bartek.
No to świetnie! On zakłada, że z nią będzie, a ja już myślałam, że jej nie kocha. Ale ja tak tego nie zostawię! Dominika chce wojny? To ją będzie miała.

sobota, 11 sierpnia 2012

9. 'Możesz mi wszystko powiedzieć"


Bartek wpatrywał się czule we mnie tymi swoimi ślicznymi gałkami. Jego twarz jakby mówiła: „Możesz mi wszystko powiedzieć”. Ja jednak nie miałam ochoty na gadanie o moich problemach. Nie lubię rozczulać się nad samą sobą. To tak, jakbym nie wierzyła w samą siebie i swoje możliwości. Ja przecież taka nie jestem. A zresztą wiemy, jak skończył się ostatni raz, kiedy to zwierzyłam się pewnemu siatkarzowi…
-Możesz mi wszystko powiedzieć, jakby co. – przewidziałam, co powie. 10 punktów dla mnie za jasnowidzenie.
-Wiem, Bartek. Jakby nie było jesteś dla mnie chyba najbardziej przychylną osobą z tego całego towarzystwa, ale… to nic wielkiego. Wolę nie mówić. – oznajmiłam Bartoszowi
-Okej, nie będę cię zmuszać. Jestem przychylny? Tylko tyle? – chłopak zmarszczył czoło i udał zawiedzoną minę.
-Ok! Jesteś rewelacyjny, pasuje? – uśmiechnęłam się, chociaż nie miałam teraz na to najmniejszej ochoty.
-Lepiej, lepiej. A co z tym artykułem?
-No skończyłam, napisałam. Anastazi w roli głównej. – odrzekłam obojętnie
-Anastazi, powiadasz? Ja nie wiem co on robi, że na niego wszystkie laski lecą. – Kurek próbował udawać  zmartwionego
-No nie wiem. Włoskie ciacho. – zaśmiałam się  pod nosem.
-A tam. Polacy najprzystojniejsi. – Kurek odrzekł z pewnością siebie.
-Polacy? Pff… Chyba Polki najładniejsze. – teraz już skierowałam wzrok na przyjmującego.
-Z tym się zgodzę. Ty jesteś tego żywym przykładem. – chłopak przeszył mnie od stóp do głowy i powiedział to zdecydowanym głosem.
-Bartek… Rozmawialiśmy już…
-Dobra, koniec tematu. – przerwał mi. Możliwe, że chciał zapobiec kolejnej kłótni. - Pokażesz chociaż mi te swoje wypociny?
-Nie wiem. Lepiej nie…
-A co aż tak się wstydzisz jak opisałaś naszego trenera?
-Ależ skąd! Wyszczególniłam wszystkie jego atuty…
-To on jakieś ma? – chłopak wykpił mnie.
-Powiem mu to. – zachichotałam.
-Tylko spróbuj… Będziesz miała ze mną do czynienia. – wyszczerzył oczy i oznajmił poważnym głosem
-I tak włosi lepsi. – zaśmiałam się i pokazałam język Bartkowi. Kiedyś już wspominałam, że lubię się z nim droczyć.
-W takim razie nasz włoski przystojniak będzie musiał pożegnać się z artykułem o nim. – Bartek podszedł do biurka i zabrał dopiero co wydrukowany artykuł o Anastazim. Podniósł wysoko swoją rękę wraz z papierowym przedmiotem. Ja z moim wzrostem nie mogłam nic zdziałać.
-Oddaj to! – powiedziałam przez zęby
-Nie! – teraz to on pokazał mi język. – Widzisz, trzeba było mówić, że Bartuś jest piękny, a nie zrzędzić o urodzie pana trenera! – zaprezentował piękny uśmiech, który na mnie nic nie zdziałał. Musiałam mieć artykuł i już.
-Dobrze, sam chciałeś. Oznajmiam ci Bartoszu Kurku, że właśnie zmusiłeś mnie do zastosowania radyklanych środków. – bez chwili namysłu ani zastanowienia zaczęłam bezkarnie gilgotać siatkarza. Nie wiem czy to było rozsądne, raczej dziecinne. Niestety taka już ze mnie jest dziewczyna, która robi to, co w danej chwili wpadnie jej do główki. Bartek na początku śmiał się jak opętany i wyglądało na to, że zaraz gotowy będzie oddać mi artykuł. Jednak w tym przypadku siła większego zwyciężyła. Chłopak bez skrupułów odepchnął mnie od siebie, a sam zaczął uciekać. Podniosłam się ziemi, wściekła, że rzucono mnie jak jakimś przedmiotem i pełna sił pognałam za „złodziejem”.
Goniłam go tak po całym holu. Mimo iż dyszałam jak lokomotywa, wcale się nie poddawałam. Miałam więcej wytrwałości niż siły. W duchu powtarzałam sobie, że jak tylko dogonię Kurka to go uduszę. W końcu chłopak ewidentnie zauważył moje zmęczenie i się zlitował. W tym przypadku okazało się to nie być dobrym pomysłem. Siatkarz zatrzymał się na końcu korytarza i z uśmiechem, pokazał swoją wyższość. Ja jednak nadal rozpędzona, nie potrafiłam wyhamować na śliskiej posadzce i upadłam całym ciężarem(nie jest aż taki duży przecież) na chłopaka. Jego tylko rozbawiła ta sytuacja. Leżałam na nim i nie byłam w stanie się podnieść.  On z kolei próbując mnie złapać nadal trzymał mnie za pośladki, co musiało wyglądać co najmniej niestosownie. Posłałam mu tylko gniewne spojrzenie. Pech chciał, że tędy przechodził akurat Anastazi. Widząc nas uśmiechnął się i rzekł:
-Keep your privacy. – znaczyło to „Zachowajcie prywatność”. No super, jeszcze on musiał sobie coś pomyśleć. Trener odszedł cały w skowronkach. Czasem nie rozumiem, czy ludzi cieszy, że otaczają ich pary? Chyba tylko starszych…
-No i widzisz, co zrobiłeś. – powiedziałam, usiłując zejść z siatkarza.
-Co? Ja? To ty się na mnie rzuciłaś?.  – Bartek wybuchnął szaleńczym śmiechem.
-Teraz już Anastazi mnie nie ze chce…  - mnie również ogarnęła nagła chęć zażartowania sobie
-Ale myśli przynajmniej, że masz fajnego chłopaka.
-Tak, raczej kolejna osoba pomyślała właśnie, że łamię serca siatkarzom.
-Jakoś to przeboleje. Artykuł go pocieszy… Proszę. – Bartek wysunął rękę i podał mi artykuł. – Dzielnie walczyłaś, więc ci się należy.
-Wyjątkowo nie podziękuję.  – obdarowałam go chytrym uśmieszkiem.
-Wyjątkowo zmienię temat. – Bartek zrobił to samo.
-Na jaki? – spytałam siedząc w dalszym ciągu na podłodze obok siatkarza
-Śmię zapytać, czy nie nudzi ci się czasem takie pisanie? Nic się nie dzieję. To chyba trochę takie przynudawe.
-Nie rozumiesz tego. Dla mnie pisanie choćby najgłupszego artykułu sprawia, że czuję się wolna i mam świadomość, że jestem w swoim własnym świecie, z którego nikt mnie nie zabierze. Chociaż mój szef czasem mnie ogranicza. Wnerwia mnie to całe kontrolowanie, ciągłe wytykanie błędów. Przecież sama wiem, jak potrafię najlepiej coś opisać…
-Szefowie potrafią być wkurzający. W dodatku dla ciebie chyba podwójnie, bo to… faceci.
-Taaa, dokładnie. To wyjątkowo debilny facet. Czasem mam ochotę rzucić to wszystko i uciec gdzieś daleko do jakiejś przytulnej puszczy i z dala od ludzi prowadzić urocze życie pustelnika.
-Z dala od facetów… - Bartek z uśmiechem w głosie komentował każdą moją wypowiedź
-Coś się tak uwziął na tych facetów! Nie wszyscy są idiotami, to wiem. Chociaż większość owszem.
-Taki ja na przykład.
-Taki ty na przykład. – Bartek obdarował mnie najpiękniejszym uśmiechem, na jaki było go stać. – To tym tak działasz na te swoje fanki. - stwierdziłam
-E tam. Wystarczy, że działam na ciebie.
-Co? Chyba śnisz…
-Wystarczy, że się uśmiechnę i już mi wszystko wybaczasz.
-Nie mam ci co wybaczać, głuptasie. – obydwoje zaczęliśmy po raz kolejny zanosić się śmiechem. Sama nie wiem czemu. Było w tym jednak coś takiego innego, magicznego. Nasze spojrzenia spotykały się z ciepłym przyjęciem ze strony przeciwnej. Przy nim można było zapomnieć o bożym świecie. Sprawiał, że nawet, kiedy aż dygotam z nerwów, mimo wszystko potrafię ukazać na twarzy banana. Czuć między nami było jakąś niewyjaśnioną więź. Ja ją nazywałam przyjaźnią.
-Dobra, a ty tu nie masz czasem jakiegoś treningu, czy coś? - spytałam
-Nie mamy treningów całodobowych. – chłopak uśmiechnął się.
-Tyle to i ja wiem.
-Powiedz mi, sama chciałaś tu przyjechać, czy dostałaś zlecenie?
-Dostałam zlecenie od szefa. Nie byłam zachwycona. Głównie, dlatego, że miałabym zostawić mojego chłopaka. Jednak on okazał się ostatnią osobą dla której miałabym zostać w Warszawie. Bez chwili namysłu spakowałam się i tutaj przyjechałam.
-I co żałujesz?
-Wiesz, że mimo tego ile się wydarzyło, to … nie. Cieszę się, że was poznałam. Mimo, że Wojtek nie daje o sobie zapomnieć. A ty nie żałujesz czasem, że ciągle wyjeżdżasz?
-Już ci o tym w wywiadzie mówiłem. Kiedy widzę radość kibiców, nie żałuję ani minuty życia, której poświęciłem na siatkówkę.
-Od zawsze chciałeś być sportowcem, nie miałeś chwili zawahania?
-No i znowu dziennikarskie śledztwo!
-Nie prawda! Po prostu pytam!
-Ty ciągle pytasz i pytasz. Pozwól, że tym razem to ja będę pełnił rolę dziennikarza.
-Nie wiem czy będziesz potrafił.
-Wątpisz w moje umiejętności? – Bartek podniósł lewą brew do góry i spojrzał na mnie bystrym wzrokiem.
-Nie śmiałabym. Także, startuj mistrzu. – powiedziałam z nutką ironii.
-A więc : od zawsze chciałaś zostać dziennikarką?
-Papuga! – zaśmiałam się.
-Odpowiedz. – Bartek odrzekł poważnie.
-No dobrze, nie. Kiedyś chciałam zostać psychologiem. Niestety w życiu wyszło inaczej.
-Powaga? Mogłabyś zostać psychologiem sportowym i na przykład nas uodparniać na presję.
-Waszym psychologiem? Chyba bym nie dała rady. – wyśmiałam go i ujrzałam tracącą nadzieję w oczach Bartka.
-Nie jesteśmy aż tacy źli.
-Racja, jesteście bardzo źli.
-Przesadzasz. A swoją drogą nie miałem jeszcze okazji przeprosić cię za to, że zostawiłem cię samą w tej nieszczęsnej kawiarni.
-Nie ma sprawy. Rozumiem, że takie, życie sportowca.
-Będę musiał ci to wynagrodzić.
-Jeśli nadarzy się taka okazja. – uśmiechnęłam się promiennie do przyjmującego. Czułam spokój i szczęście, że jest teraz obok mnie. – Wiesz, muszę jeszcze wysłać ten artykuł trudem wywalczony z twoich rąk do mojego szefa. Będzie się denerwował, jeśli za długo go będę przetrzymywać. – wstałam z podłogi i skierowałam się w stronę mojego pokoju.
-Teraz ty mnie zostawiasz. Widzisz? Nie tylko ja mam zabiegane życie. – usłyszałam w oddali radosny głos siatkarza. Nic nie odpowiedziałam. Sama nie wiem, czy moje życie jest zabiegane. Może to i lepiej, bo można przynajmniej zapomnieć o kłopotach dreczących moją głowę. Kiedy tylko usadowiłam się wygodnie z laptopem na moim łóżku, zaczęłam myśleć o Bartku. Co się dzieje, że aż tak dobrze jest nam razem? Wiem, że nie łączy nas nic więcej niż przyjaźń, ale… Mam wrażenie, że sama uciekam przed czymś. Czuję, jakby goniło mnie jakieś silne uczucie, a ja zamykam przed nim wszystkie drzwi. Już raz dałam mu się porwać… Teraz uodporniłam się na nie i uparcie twierdzę, że miłość na razie nie gości w moim serduszku. Tylko dlaczego, gdy na myśl nasunie mi się imię :Bartek, sama uśmiecham się do siebie i zastanawiam, co ja właściwie robię. Muszę to przeczekać. W końcu nie będę siedzieć wiecznie w tych Katowicach. Szef mnie gdzieś wyśle i będzie po sprawie. Wtedy już zapewnię sobie trwałą kurację zapominającą o tym wszystkim.
2 godziny później.
Z moich codziennych i najzwyklejszych zajęć wyrwał mnie dzwonek  telefonu. To szef. Odebrałam od niego połączenie.  Kazał mi zejść na dół, gdyż rzekomo miała tam czekać na mnie jakaś niespodzianka. Mówił o niej: „Niespodzianka, która na pewno ci pomoże”. No jestem ciekawa, co to. Laptop? Stara maszyna do pisania? A może papier do drukarki? Po nim można się spodziewać wszystkiego, dlatego pełna niepewności zeszłam na dół. Ku mojemu zdziwieniu byli tam też siatkarze. Nie wiedziałam, że „moja niespodzianka” dotyczy też ich.
-O co tutaj chodzi? – spytałam stojącego najbliżej Michała Winiarskiego
-Nie wiem. Podobno ktoś ma przyjechać. Znowu jakaś dziennikarka czy coś. Szczerze takie ceregiele nie za bardzo mnie interesują.
-Dziennikarka… - powtórzyłam w myślach. To ma być ta niespodzianka? Teraz już tylko coraz bardziej zniecierpliwiona czekałam.
W końcu oczom wszystkim ukazała się młoda dziewczyna wchodząca wejściowymi drzwiami. Jej długie, brązowe włosy okrywały okrągłą twarz na której widniał dumny uśmiech. Niebieskie oczy dziewczyny aż zaświeciły się widząc wszystkich siatkarzy. Miała cudowną opaleniznę i w ogóle wyglądała jakby wróciła właśnie z jakiś wakacji życia.
-Cześć, jestem Dominika. Będę kolejną dziennikarką, która opisze część waszego siatkarskiego życia. – dziewczyna zaprezentowała piękny, biały uśmiech, jakby liczyła, że wszyscy zaraz padną przed nią na kolana. – Ty zapewne jesteś Laura? – teraz podeszła i zwróciła się do mnie.
-Taaak. A ty… ta moja niespodzianka?
-Tak. Tatuś, znaczy twój szef- mój ojciec, zaproponował mi, abym pomogła ci ogarnąć tą całą pracę. Podobno spóźniasz się z wywiadami czy coś. Studiuję drugi rok dziennikarstwa, przydadzą mi się praktyki. – powiedziała, a chłopaki zaczęli wysilać swoje gałki oczne wpatrując się w jej dekolt, opalone nogi i przykrótką spódniczkę.
-To wspaniale. – wysiliłam się na sztuczny uśmiech. Tak naprawdę wcale nie było tak wspaniale. Nie potrzebowałam pomocy, a już zwłaszcza pomocy ze strony takiej dziewczyny, która najchętniej rzuciła by się na szyję wszystkim chłopakom. Widziałam jak się przed nimi popisuje i prezentuje. Pierwsze wrażenie bywa często mylne. Czy teraz też to będzie prawdą?
___________________________________________________________________
Hej. Na samym wstępie chcemy napisać, że się nie załamujemy i nadal wierzymy w naszych chłopaków. Nie zawsze wszystko wychodzi tak jak byśmy sobie tego zapragnęli. To sport, musimy się z tym liczyć. Powinniśmy podziękować im za walkę i za to, co do tej pory dla nas zrobili. 
A wracając do rozdziału, ciężko było coś napisać(może to po tej porażce). Mamy nową postać: Dominikę.
Napiszcie co o niej sądzicie? Czy uważacie, że zamiesza wokół życia Laury i siatkarzy?
Prosimy o komentarze, to tylko parę kliknięć klawiaturą, a dla nas to wieeelka radość.

wtorek, 7 sierpnia 2012

8. Czemu mi to robisz?

Bartek już wyszedł, więc ja też postanowiłam wrócić do pokoju. Musiałam napisać artykuł o trenerze reprezentacji. Na pewno to właśnie on zasłużył na największą uwagę. Gdyby nie on chłopaki pewnie nie odnieśliby tak spektakularnego sukcesu.Wszyscy kibice wiele mu zawdzięczają, postaram się dać z siebie wszystko. Opiszę go najlepiej jak potrafię.
Jednak chcieć to nie zawsze móc. Po dwugodzinnym usiłowaniu napisanie czegoś sensownego zaczynałam się lekko frustrować. Nie potrafiłam się skupić i każdy choćby najmniejszy szmer wyprowadzał mnie z równowagi. Coś było zdecydowanie nie tak. Postanowiłam wyjść przed hotel, aby zaczerpnąć świeżego powietrza, którego tak bardzo teraz potrzebowałam. Błądziłam pomiędzy alejkami w pobliskim parku. W pewnej chwili usłyszałam znajomy głos, który przywoływał moje imię.
- Laura! Poczekaj!- zawołał Zibi.
- Przecież nie uciekam.- uśmiechnęłam się.
- Wszędzie cię szukałem, myślałem, że piszesz w swoim pokoju ten artykuł.
- W dalszym ciągu masz nadzieję, że napiszę o tobie, tak?- ponownie się uśmiechnęłam.
- Już się z tym pogodziłem.- również wysilił się na uśmiech.
- Zobaczysz, jeszcze o tobie napiszę.- położyłam dłoń na jego ramieniu, chociaż tak bym tego nie nazwała. Jak wszyscy wiedzą, do niskich to on nie należy. Domyślam się, że z boku musiało to wyglądać komicznie. Zbyszek zaczął się śmiać, więc chyba dostrzegł moje lekkie niezadowolenie z powodu mojego wzrostu.
- Nie przejmuj się, jeszcze urośniesz.- powiedział, udając, że mnie pociesza.
- Tsaaa, jasne.- można powiedzieć, że byłam tym lekko przybita.
- Wiesz co, masz rację. Raczej już zawsze będziesz wysokości karła.- zaczął się śmiać.
- To nie jest wcale śmieszne.- udałam, że się pogniewałam i zaczęłam iść w przeciwnym kierunku.
- Zaczekaj!- krzyknął Zibi, jednak ja nie zareagowałam.
Wtedy nastąpiło to czego nie chcę pamiętać. Och, gdyby można było cofnąć czas na pewno skorzystałabym z tej opcji. Zbyszek podbiegł do mnie od tyłu, złapał z pasie i trzymając swoje dłonie na moich biodrach podniósł mnie na tyle wysoko, że nasze twarzy się stykały. Delikatnie zbliżył swoje usta do moich i zaczął całować. Na początku mi się to nawet podobało, ale kiedy doszło do mnie co tak naprawdę się dzieje, za wszelką cenę próbowałam się uwolnić. Jednak to przypominało walkę z wiatrakami. Pięściami waliłam z klatkę piersiową Zbyszka, ale to nic nie dawało. Na szczęście po chwili  uwolnił mnie z uścisku i usiłował postawić powoli na ziemi, jednak ja na to nie pozwoliłam i wyskoczyłam z jego objęć.
- Czemu mi to robisz?!- krzyknęłam.
- Co?- odpowiedział.
- To... to wszystko.
- Zdawało mi się, że tego chcesz.- widać było, że jest lekko zmieszany.
- Źle ci się wydawało!
- Sorry... Nie wiem co mnie opętało... chyba chciałem sobie coś udowodnić, sam nawet nie wiem co... przepraszam, ja zazwyczaj nie jestem taki nachalny, mimo to, że prasa przykleiła mi łatkę największego podrywacza w zespole.
- W takim razie czemu musiałeś sobie "to coś" udowadniać na mnie?- powoli się uspokajałam.
- Po prostu przepraszam.- powiedział.
- Ughh... czemu faceci zawsze mi to robią? Czy ja jestem jakoś szczególnie piękna?
- Fajna jesteś....
- Ok, skończmy już to. Zapomnijmy o całej tej sytuacji. Tak będzie lepiej.- chciałam ponownie położyć swoja dłoń na jego ramieniu, ale w porę się opamiętałam. Przypomniałam sobie jak to się wcześniej zakończyło.
Szybko udałam się do swojego pokoju, modląc się, aby dzisiejszy dzień już się zakończył. Spacer, który miał pomóc mi w pisaniu, okazał się zupełną porażką. Jednak musiałam to dzisiaj napisać, przecież przyjechałam tu do pracy, a nie po to żeby łamać serca niemal połowie reprezentacji. Wysiliłam uśmiech i coś tam napisałam. Nie byłam zadowolona z końcowego efektu, ale byłam wdzięczna sobie, że chociaż to skończyłam. Kiedy już zamierzałam wziąć prysznic i położyć spać, aby zapomnieć o tym dniu, usłyszałam pukanie do drzwi. Pierwsza myśl? To na pewno Zibi. Nie chciałam się z nim widzieć, ale nie zamierzałam udawać, że mnie nie ma. To byłoby dziecinne. Po chwili otworzyłam drzwi. W ich progu na szczęście stał Bartek, lekko mi ulżyło.
- Hej. Mam nadzieję, że nie przeszkadzam. Przyszedłem zobaczyć czy może jednak nie napisałaś o mnie tego artykułu.- szeroko się uśmiechnął.
Jednak mi nie było do śmiechu, szybko to zauważył.
- Coś się stało?- spytał z troską w głosie.
- Nie.... a właściwie tak.
- Chcesz o tym mówić?
- No cóż, chodzi o to, że miałeś rację.
- Z czym? No wiesz, ja mam w wielu sprawach rację.- uśmiechnął się.
- Z tym, że Zibi to kobieciarz.
- Coś ci zrobił?- spytał przejęty, trochę mnie to rozbawiło.
- Nie, nic się nie stało.- powiedziałam.
- Jesteś pewna?
- Tak, jestem pewna.
- Uff, ulżyło mi.- uśmiechnął się.
Ja również zaczęłam się śmiać. Cieszę się, że jesteśmy przyjaciółmi, czuję, że mogę mu o wszystkim powiedzieć, a on to zrozumie. Może faktycznie przyjaźń damsko-męska istnieje?

__________________________________________________________________________________
Pewnie nas zabijecie, że taki krótki, ale liczy się nie długość, a treść:) Jak widzicie trochę się pokomplikowało. W następnym pojawi się nowa postać (niekoniecznie pozytywna), zachęcamy do komentowania. Nawet nie wiecie jaką radość sprawia nam każdy, choćby najkrótszy komentarz.

czwartek, 2 sierpnia 2012

7. Ja +...


Posłusznie postanowiłam wykonać rozkaz mojego szefa i iść z chłopakami na trening. Jednak nie była to dla mnie jakaś specjalna kara. Jeszcze dwa dni temu uznałabym to za najcięższą katorgę (w końcu tylu mężczyzn na raz w jednym pomieszczeniu! O nie!). Jednak po tych wydarzeniach z Bartkiem, Igłą, Zibim,  coś do mnie dotarło. Może nic nie dzieję się przypadkowo? Być może tak właśnie miało być? Z perspektywy czasu zaczynam śmiało stawiać tezę, że rozstanie z Wojtkiem nie było takim kompletnym głupstwem. W końcu już od dawna nam się nie układało. Nie powinnam winić za te wypadki całego świata. Moja początkowa nienawiść do mężczyzn, jak widać okazała się bardzo krótkotrwała. Polubiłam tych wariatów. Wierzę, że teraz to już koniec problemów. Mam nadzieję, że dobrze się stało, że tu trafiłam.
Po około 15 minutach znajdowałam się już na treningu. Atmosfera? Śmiało mogę powiedzieć, że wyjątkowa. Nawet trener ciepło mnie przyjął. Miałam wrażenie, że chłopcy zaczęli specjalnie się popisywać, abym jak najlepiej opisała ich w artykule. Na moje decyzje jednak nie tak łatwo jest wpłynąć.
-Laura, tylko pamiętaj o mnie w tym artykule! – krzyczał Igła podczas, no cóż, nie ma co ukryć, rewelacyjnego przyjmowania piłek.
-Igła, trochę więcej skromności. – pouczał go Żygadło.
-Chłopaki, spokój. Opiszę, to co tutaj zaobserwuję. A na razie to widzę, więcej przepychanki i przechwalania się niż gry. Chyba nie chcecie, abym opisała siatkarzy jako nadętych bufonów? – spytałam z chytrym uśmieszkiem na twarzy
-No właśnie! Nic wam to nie da! Ona i tak opisze mnie! – Zibi wypiął się dumnie do przodu i zaczął prezentować swoje okazałe, umięśnione ciało.
-No w szczególności po wczorajszym! Słychać was było gołąbeczki! – odezwał się ni z tego ni owego Kubiak. Tego właśnie się obawiałam! Nie chciałam, aby nas ktoś wczoraj usłyszał, gdyż mógł sobie by pomyśleć coś niestosownego, tak jak właśnie teraz!
-A co Kubiaczek zazdrosny? Nie martw się ty też swoją znajdziesz. – cały czas liczyłam, że Zbyszek sprostuje sytuację. Niestety on jeszcze dolewał oliwy do ognia.
-Jednak muszę przyznać, że wczoraj Laura była dużo bardziej otwarta i miła. Nie poznalibyście jej. – pewny siebie Bartman brnął dalej w tą niekomfortową dla mnie sytuację. Czułam jak moja, z reguły blada twarz przybiera rumieńców. Zaczęłam odczuwać, jak moje ciało nabiera coraz to większej temperatury. Nigdy nie lubiłam być w centrum uwagi. A już zwłaszcza niechcianej uwagi!
-Zbyszek… - podeszłam do niego, szturchnęłam w ramię i pokazałam spojrzenie, które chyba dało mu coś do zrozumienia.
-No ale spokojnie, jeszcze nie teraz. Nic się jeszcze nie dzieje. – Zibi  zaśmiał się i po raz kolejny zaprezentował rządek białych ząbków
-No przecież. Laura nie nabierze się na te twoje maślane oczka. – zażartował Winiarski
-Odezwał się, ten co w ogóle nie działa na kobiety „oczętami” – do dyskusji włączył się Igła.
-Ja tego nie robię umyślnie.  – Michał zrobił słodką minkę i oczy kota ze Shreka. Wyglądał jak małe dziecko, które właśnie coś spsociło i obawia się kary.
-Nie wcale. Nas nie oszukasz. – zażartował Bartek. Tym razem w ogóle nie zdenerwowało go to, co opowiadał Bartman. Chyba zrozumiał, że on robi to po to, aby się popisać. Zresztą najwidoczniej, siatkarz zna się na żartach i trzyma na dystans takich „kobieciarzy” jak Zbyszek.
-Ja mam żonę! – Michał powiedział teraz bardziej poważnie. Aż się zlękłam tego akcentu.
-A zresztą… Co się mnie przyczepiliście, lepiej zacznijmy martwić się o Laurę. No bo, co niektórzy nasi koledzy z tego, co widzę, to mają ją ochotę normalnie porwać. – zażartował Winiar.
-Ja jej mogę popilnować. – Bartek zbliżył się do mnie i uśmiechnął.
-O tobie, to ja kolego mówię właśnie!
Wrzawę i gorączkowe dyskusje na temat mnie i moich potencjalnych adoratorów przerwał trener Anastazi. Ewidentnie był zdenerwowany całą sytuacją. Jednakże trener konsekwentny i uparcie dążący do celu to skarb. W moim artykule zamierzam opisać głównie jego i zmiany jakich dokonał w polskiej drużynie. Po kilku dniach spędzonych w gronie sportowców zaczęłam bardziej dostrzegać ich ogromne sukcesy i… ogromną pracę. Cieszył mnie fakt, że mimo tych wszystkich niezmiernie męczących treningów, siatkarze są jeszcze normalnymi ludźmi z którymi można normalnie porozmawiać (tak jak wczoraj z Bartmanem). Przez jakieś pół godziny bacznie obserwowałam poczyniania naszych utalentowanych chłopaków. Widziałam oznaki zmęczenia, a jednocześnie wielką wytrwałość. Oni mają świadomość, co robią i po co to robią. Aż oko się cieszy widząc takich sportowców. W końcu jednak nadeszła długa oczekiwana przerwa. Miałam nos wsadzony w moje luźne notatki, kiedy nachylił się nade mną Bartek.
-Ja i tak wiem, że to mnie opiszesz w artykule! – zaśmiał się niezmiernie uroczo.
-Bartek! Żebyś ty się czasem nie zdziwił. – odwzajemniłam uśmiech, ciesząc się w głębi duszy, że potrafimy ze sobą rozmawiać jak zwyczajni ludzie, po tym co się stało. Czułam jakby tamte wydarzenia z przed dwóch dni były jakimś snem. Miałam wrażenie, że zaczęliśmy wszystko od nowa i na nowo go poznaje. A to poznawanie…. Nie powiem, było bardzo miłe.
-Odmówisz mi? Mi, człowiekowi, które reklamuje Monte – twoje dziecięce wspomnienie? – zrobił maślane oczka
-Skąd wiesz, że Monte to akurat moje dzieciństwo? A zresztą szczerze mówiąc… Twój brat jest słodszy! – lubiłam się z nim droczyć
-Wiem, ma to po mnie. – Bartek wydarł mi notatki i zaczął wnikliwie czytać.
-Bartek… Fajnie, że już jest między nami okey. Od razu jestem spokojniejsza. Wiele dla mnie znaczy to, że mamy dobry kontakt. Muszę ci coś powiedzieć . Jeśli chodzi o Zbyszka… To naprawdę nic między nami nie było i nie ma. Nie wiem o co mu dzisiaj chodziło. Przesadzał…
-A ja wiem o co mu chodziło. On po prostu lubi się popisywać. Taką ma metodę na kobiety. Chociaż może nie powinienem ci tego mówić. – Bartek na wspomnienie o Zbyszku momentalnie spoważniał. Jakby jego humor nagle zniknął gdzieś w oddali.
-Mam takie wrażenie, może mylne. Czy wy się nie za specjalnie lubicie? – musiałam zadać to pytanie. We krwi mam wnikliwość dziennikarki. To nie dawało mi spokoju. Bartek z początku milczał przez chwilę, jakby nad czymś się głęboko zastanawiał. W końcu jednak odważył się coś powiedzieć.
- Nie tyle, że się nie lubimy. Po  prostu mnie czasem wkurza. Na przykład tym, że cały czas bezkarnie cię podrywa.
-Mnie? Zdaję ci się! – nie zauważyłam żadnych oznak ze strony Zbyszka. Dobrze się nam gadało i tyle. Kurek ewidentnie przesadzał.
-Nie zauważyłaś? Aha. – Bartosz był trochę rozdrażniony. Miał do mnie pretensje, jakby to moją winą było zachowanie atakującego. Nawet jeśli ( chociaż tak nie było), ja go wcale nie prowokowałam, ani nie robiłam nadziei. - Wydaję mi się, że się mylisz i oceniasz wszystko po pozorach. Ale jeśli już o tym mowa, to mogę cię zapewnić, że nie jestem fanką typów „kobieciarzy” i podrywaczy. Innymi słowy, mężczyzn za bardzo przekonanych o swoim uroku osobistym. Nie wiem, czy Zbyszek taki właśnie jest, znam go krótko, ale… Dzisiaj dawał tego właśnie pozory. Ja zdecydowanie wolę zwyczajnych chłopaków. – odpowiedziałam. Bartek na słowo „zwyczajnych chłopaków” uśmiechnął się promiennie. W końcu on był takim właśnie zwyczajnym chłopakiem. Nie powiedziałam mu tego, chyba sam się domyślił. Nie chodziło mi o jakąś specjalną aluzję, że mi się podoba. Jeszcze nie czas na tego typu rzeczy. W końcu jak wspomniałam wcześniej, poznajemy się na nowo w znacznie wolniejszym tempie niż ostatnio. - A teraz cię przepraszam, bo muszę porozmawiać z tym naszym Zbigniewem. – widząc wychodzącego Zibiego z Sali, natychmiast za nim pobiegłam.
-Zbyszek, co to miało być na tym treningu? Myślałam, że staniesz po mojej stronie, a ty…
-Po twojej stronie? Przecież nikt cię nie oczerniał! Takie luźne żarty po prostu. – siatkarz ignorował moje wzburzenie
-A ja nie lubię takich żartów po prostu! Zrozum, wczoraj wszyscy podejrzewali mnie, że ja z Bartkiem. Dzisiaj myślą, że ja i ty. Zaraz się rozejdzie plotka, że jestem jakąś puszczalską lalą. A ja od samego początku próbuję wyrobić sobie opinię poważnej dziennikarki! – nawrzeszczałam na mojego wczorajszego towarzysza rozmów
-A tam… My tacy nie jesteśmy. Co ty się na żartach nie znasz? Czy cię ten twój Bartuś przekabacił?
-A może ciebie Beatka? – nie dawałam za wygraną w ostrej wymianie zdań
-Co? Skąd wiesz o Beacie? – Zbyszek momentalnie spoważniał. Zrobił miną naprawdę zaskoczonego.
-Jak to skąd? Wczoraj cały wieczór o niej gadałeś! Nawet pomyliłeś ją ze ścianą… - zachichotałam
-Ee… Powiedziałem ci? Kurcze, wino! Zapomnij o tym, proszę. I nie mów nikomu! – Bartman spojrzał na mnie poważnie
-No, dobrze! Ale ty przestań już rozpowiadać o naszej rzekomej nocnej schadzce.
-Oj tam! Nie denerwuj się już tym tak. Na serio przesadzasz. Zwykłe żarty. – może rzeczywiście Zbyszek miał rację, że za bardzo się przejmuje. Ja po prostu nigdy nie lubiłam, jak ktoś mówił o mnie nieprawdziwe rzeczy. W końcu spotkaliśmy się wczoraj. Ktoś mógł sobie pomyśleć coś innego, niestosownego. Zbyszek powinien wszystko wyjaśnić. Nie ukrywam, że wtedy najbardziej przejmowałam się zdaniem Bartka, lecz okazało się, że bezpodstawnie się martwiłam.
-No dobra, zakończmy ten temat . – odburknęłam
-Ale przyznaj, że w roli pocieszyciela jestem wyjątkowy. – Bartman pomrugał oczami i pokazał swój uśmieszek pełen białych ząbków
-Taa, zwłaszcza nietrzeźwego pocieszyciela. – obydwoje zaczęliśmy się śmiać. Przestałam przejmować się tymi przechwalaniami Bartmana. Najwidoczniej taki typ człowieka, cóż poradzić! Można się jedynie przyzwyczaić. Cały czas miałam jednak w głowie, to co powiedział mi Bartek.
-Zbyszek, muszę cię o coś zapytać. Bo wiesz… - lekko się zawahałam. Nie było mi wcale łatwo o tym mówić. Nie chciałam, aby pomyślał, że jestem za bardzo przekonana o swojej urodzie i , że już liczę na to, że się spodobam wszystkim chłopakom.                           
-No słucham? Jestem w tym dobry!
-Wiesz… Bartek mi powiedział, że ty… Ty mi chcesz zaimponować tym wszystkim. No, że… ty mnie chcesz poderwać… - wydukałam
-Aaa… Bartoszowi to się może tak wydawać! –Zbyszek zareagował z oburzeniem na słowa kolegi z kadry.
-Ja chcę sprawę postawić jasno. Nie chciałabym ,żebyś robił sobie nadzieję…
-Stop! Bartek jest zazdrosny i tyle! Jest zły, że mam z tobą dobry kontakt, gdy on udaje wielce obrażonego. Świetna z ciebie dziewczyna. Zdaję sobie z tego sprawę, ale widzę co się dzieje. Widzę, że Bartek nie jest ci obojętny.
-Chciałabym cię mieć jako przyjaciela. Mimo, że z ciebie taki „popisywacz” – zaśmiałam się. On również  wysilił się na uśmiech.
-Taa.. przyjaciela… - nie wiedziałam, czy wszystko, co powiedział było szczere. Cieszyłam się jednak, że poinformowałam go jak traktuję takie końskie zaloty. Miałam nadzieję, że Bartek pomylił się. Zbyszek nie był w moim typie i nie chciałam flirtować z takim mężczyzną.
Chłopcy wrócili na trening. Ja już miałam dość wystarczającego materiału, więc wróciłam do swojego pokoju i postanowiłam wszystko zebrać w całość. Jednak dzisiejszego dnia pisanie nie przychodziło mi łatwo. Brak weny? Możliwe… Co prawda, nigdy nie narzekałam na tego typu ubytek, ale kiedyś w końcu musi być ten pierwszy raz. Wena lub jej brak to przecież oznaka prawdziwych pisarzy. A więc cały dzień minął mi na próbowaniu napisania sensownego artykułu. Wszelkie zmagania z owym celem przerwał mi telefon od Wojtka. Zaskoczył mnie. Jednak to nie przeszkodziło mi w zwyzywaniu go na samym początku, za to co zrobił.
-Słuchaj, to co zrobiłeś…. Nigdy ci tego nie wybaczę! Jak mogłeś po tym wszystkim tak po prostu do mnie sobie przyjść! Po tym wszystkim? Po wiem ci tylko tyle! To zerwanie było potrzebne. Teraz zrozumiałam, że tak naprawdę nigdy nie byłam z tobą szczęśliwa. – prawie ze łzami w oczach powiedziałam To mojemu byłemu, nie dając mu tym samym dojść do słowa.
-Laura… Ja chcę żebyś ze mną wróciła. Ja nie potrafię wrócić do porządku dziennego, do normalnego życia… Bez ciebie…
-A co nie potrafisz wyprać sobie  skarpetek i ugotować zupki chińskiej! Do tego ci jestem potrzebna?!
-Ale Laura, posłuchaj. Ja cię kocham.
- Trzeba było o tym pomyśleć, wcześniej. Zresztą ja cię już nie kocham. Tak naprawdę, zawsze oszukiwałam samą siebie, że darzę cię jakimś uczuciem. To była zwykła wdzięczność i wpojenie, że nie poradzę sobie sama. Teraz już wiem, że ten związek z tobą to była jedna wielka pomyłka. Nie dość, ze sprawiłeś mi tyle cierpienia po rozstaniu, to jeszcze teraz chcesz mi zniszczyć życie? –  wściekle nakrzyczałam na Wojtka
-Nie chcę ci zniszczyć życia. Chcę je na nowo z tobą zacząć.
-Ale ja nie chcę. – rozłączyłam się i rzuciłam telefonem. Pragnęłam o nim zapomnieć, a on mi na to nie pozwalał. Powinien po tym co zrobił nie pokazywać się mi na oczy. Przecież to przez niego całe te sprzeczki z Bartkiem. Dlaczego akurat ja trafiłam na takiego idiotę?
Rozmowa z Wojtkiem tak mnie wzburzyła, że nie potrafiłam dalej się skupić i napisać choćby jednego słowa do artykułu. Wściekła wyszłam pośpiesznym krokiem z pokoju i trzasnęłam drzwiami tak, że echo rozeszło się po całym hotelu. Z tej całej złości nie zauważyłam nawet idącego w moja stronę Bartka i na niego wpadłam.
-Ooo…. Co ty taka zdenerwowana? Spokojnie ! To Bartman?
-Nie… - chciałam już odejść i nie obarczać nikogo moimi problemami, lecz Kurek mi na to nie pozwolił.
-To co się stało? Przecież ty cała aż dygoczesz. Co, nieprzyjemna rozmowa z szefem?
-Nie, gorzej. Dzwonił Wojtek.
-Wojtek… - Bartek powtórzył cicho imię chłopaka, jakby próbował sobie coś przypomnieć.
-Tak, niestety.
-Ten Wojtek, co tamtego wieczoru się z nim całowałaś?
-Ja się z nim nie całowałam. Nie mów tak! On jest moim byłym, nie chce go znać. – nakrzyczałam na Bartka, sama nie wiem czemu
-Dobrze, spokojnie! Mówię, co widziałem.
-Pójdę już, na kawę do bufetu. – po raz kolejny chciałam odejść, a on po raz kolejny mnie zatrzymał.
-Też zamierzałem iść. Możemy pójść razem. A więc mówisz, że ten Wojtek cię gnębi?
-No. Chce, żebym do niego wróciła. Ciekawe po co?
-Może nadal coś do ciebie czuje.
-To po co mnie zostawiał. On sobie myśli, że rzucę dla niego pracę i dziennikarstwo.
-A taka dziewczyna jak ty to chyba nie tak łatwo rezygnuje z marzeń. – usiedliśmy przy stoliku.
-Jeśli on nie potrafił przez tyle lat zaakceptować moich marzeń to znaczy, że przez cały ten czas nie akceptował mnie. Zresztą skończmy ten temat. Szkoda słów na tego idiotę. – napiłam się gorącej kawy z bitą śmietaną na wieszchu.
-Fajnie wyglądasz. – Bartek zaczął się śmiać. Okazało się, że mam białe wąsy na twarzy. Mnie również to rozbawiło i pozwoliło chociaż na moment zapomnieć o Wojtku.
-Lepiej powiedz co u ciebie. Jak tam treningi, bardzo męczące?
-Bywało  gorzej. Czy ty zawsze rozmawiasz z innymi jak dziennikarka?
-Co? Jak to?
-No zadajesz takie wnikliwe pytania. – zaśmiał się
-Czy ja wiem? Taka moja natura, po prostu. – odwzajemniłam uśmiech
-A skoro już o tym mowa. To kiedy opublikujesz wywiad ze mną? – Bartek zrobił chytry uśmieszek i dumną minę
-Niedługo. A później zaraz ukaże się artykuł o waszych treningach i trenerze.
-Trenerze? Jego opiszesz?
-Tak, a co nie wolno? – uśmiechnęłam się
-Nie no, wolno. Myślałem tylko, że to ja będę w roli głównej. W końcu, jakby nie było uratowałem cię z tych okropnych basenowych fal. – siatkarz przypomniał w jaki sposób po raz pierwszy zaczęliśmy rozmawiać. Teraz znów było tak samo. Czułam, że nie jestem mu obojętna. Cieszyłam się, że możemy kiedyś zostać choćby tylko przyjaciółmi. Na razie nie oczekiwałam niczego więcej,
-Już ci dziękowałam, ale podziękuje jeszcze raz. Wiesz, że wiele się zmieniło od tamtego czasu.
-No tak jesteśmy starsi o jakieś 3 dni. – Bartek zażartował. Świetnie mu to wychodziło mimo ostatnich sprzeczek.
-Nie o tym mówiłam. – rozmowę przerwał telefon do Bartka. Okazało się, że mają jakieś spotkanie.
-Przepraszam cię, muszę już lecieć. Takie my niestety mamy zabiegane życie. – chłopak wyszedł. Ja jeszcze siedziałam przez chwilę i uśmiechałam się w duchu, że tak ułożyły się sprawy. Rozmowa z Bartkiem ożywiła mnie nieco i pozwoliła zapomnieć o Wojtku. Miałam już tylko nadzieję, że więcej nie zadzwoni, ani nie pokaże mi się na oczy. Nie chciałabym, aby znów coś popsuł.
__________________________________________________________________________
Cześć. O to kolejny po trochę długiej przerwie. W następnym będzie się więcej działo. A na razie prosimy o komentarze.