sobota, 8 grudnia 2012

Zawieszenie:(


Cześć.
Z przykrością musimy was niestety poinformować, że z wielki bólem zawieszamy tego bloga. Składa się na to wiele powodów: szkoła, a co za tym idzie dużo nauki oraz brak pomysłów i chwilowej weny. Nie wiemy na ile konkretnie przestaniemy prowadzić naszego bloga. Liczymy, że w niedługim czasie na niego wrócimy, lecz to nie zależy tylko od nas. Jest nam ciężko, gdyż wiąże się z nim wiele wspomnień.  Chciałyśmy wam jeszcze raz podziękować za to:
19 931 wejść
oraz 199 komentarzy.
Jesteśmy wam za to niezwykle wdzięczne.
Każde jedno wyświetlenie i każdy jeden, choćby króciutki komentarz dawały nam tyle radości i energii, że aż trudno jest sobie to wyobrazić. Każde dobro słowo o naszych tworach dawało ogromną motywację. Cieszyłyśmy się, że komuś może się to podobać;)
W razie pytań lub zwyczajnej chęci napisania śmiało meilujcie tutaj:
ania505296@wp.pl



Jeszcze raz dziękujemy i mamy nadzieję, że tu wrócimy niebawem;))



Ania i Karolina

wtorek, 27 listopada 2012

19.Wszystko się zmienia na lepsze


-Co się dzieje Lauruś? – ponowił swoje pytanie i pocałował w czubek głowy.
Trudno opisać, jak się czułam.  Z jednej strony byłam zdruzgotana tym, że straciłam moją wymarzoną pracę, a z drugiej czułam wewnętrzne szczęście spowodowane tym, że właśnie obok mnie jest osoba, którą kocham i której mogę powiedzieć wszystko.
-Właśnie zostałam zwolniona z pracy… Pokłóciłam się z szefem, więc… dyscyplinarka. - odrzekłam z nieukrywanym smutkiem w głosie 
-Dyscyplinarka? Ty? Przecież ty to anioł, a nie kobieta… - Bartosz podniósł pełen zdziwienia wzrok.
-Możesz przestać żartować? Czy ty nie rozumiesz, co to oznacza? Znając mojego szefa wystawi mi taką opinię, że nigdzie nie znajdę pracy.
-Ty nie znajdziesz pracy? Każdy normalny człowiek, jak pozna twoje zdolności to nie będzie patrzył na zdanie twojego szefa. – Bartosz przybliżył się i próbował mnie pocałować. Jednak ja się oddaliłam. Nie miałam na nic ochoty.
-Łatwo ci mówić… Ty masz źródło utrzymania, a ja… Zanim znajdę pracę to minie sporo czasu, jeśli w ogóle ją znajdę. Jeśli już to raczej nie w moim zawodzie. - odburknęłam ze spuszczoną głową 
-Pamiętaj, że zawsze możesz na mnie liczyć. Swoją drogą przyszedłem ci coś innego powiedzieć.
-Co? – powiedziałam dalej łkając i mieląc chusteczkę higieniczną w ręce.
-No bo jutro jest nasz ostatni dzień tutaj. Pojutrze wyjeżdżamy na sparing do Austrii. – spuścił głowę. Widać było, że ciężko mu było o tym mówić. Tylko, że mi i tak już nie zależało, gdyż raczej Katowice będę musiała opuścić w trybie natychmiastowym.
-Ja i tak stąd pewnie wyjeżdżam…
-Tylko… Ja nie wyobrażam sobie póki, co tej rozłąki.
-A ile to dni?
-No 3. A później zgrupowanie w Spale.
-No to nie jest źle. Ja sama nie wiem, gdzie obecnie zamieszkam. Czy wrócę do Warszawy, czy nie…
-Nie martw się będzie dobrze.
-Nawet nie wiesz, jak dobrze, że tu teraz jesteś i , że mogę cię tak zwyczajnie potrzymać za rękę. – wtuliłam się mocno w jego ramię i… zasnęłam.
Obudziłam się o około 10. Późno… Lecz musiałam się zdrzemnąć. Sen pozwolił przynajmniej na chwilę zapomnieć o kłopotach. Zeszłam na śniadanie. W drodze do minął mnie Bartek z Pitem. Byli rozradowani niczym dzieci, które dostają nową zabawkę. Chciałam się tak uśmiechnąć, lecz przez wypadki tego dnia nie mogłam.
-Wiesz co się stało? – zaczął uchachany Pit.
-Cicho… To niespodzianka. – szturchnął go Bartek
-Yhy, co zmalowaliście?
-Zobaczysz, Andrea cię woła.
-Co wynajął prywatny odrzutowiec, żeby mnie od teleportować z powrotem do Warszawy? – odburknęłam ze złością
-Nie złość się. Złość piękności szkodzi. – podbiegł do nas Kubiak.
-Laurka, słońce, idź już. Przekonasz się. – Bartek obdarzył mnie pocałunkiem, co spowodowało, że reszta szybko się ulotniła. Nie czekając, więc dalej, pełna zniecierpliwienia udałam się do Anastassiego.
-Dzień dobry. Oczekiwał mnie pan podobno. – przywitałam się po angielsku.
-Witaj, Lauro. Mam dla ciebie pewną propozycję. W twojej sytuacji powinna ona przypaść ci do gustu. Może być wręcz rozwiązaniem twych problemów, o których opowiadał mi Bartosz.
-O co chodzi? – przerwałam trenerowi, który miał skłonności do zawiłych wypowiedzi. Może i było to niegrzeczne , lecz mój dzisiejszy humor był do tego stopnia popsuty, że niczym się nie przejmowałam.
-A więc… Chciałem zaproponować ci stanowisko rzecznika prasowego naszej reprezentacji.
-Słucham? – nie uwierzyłam za pierwszym razem w to co powiedział. Jakby nie było to na jawie, albo co najmniej mi się to przesłyszało.
-Chciałem zaproponować ci stanowisko rzecznika prasowego naszej reprezentacji w piłce siatkowej. – powtórzył.- Wszyscy przyznają, że wywiązujesz się ze swoich obowiązków. Nie jesteś stronnicza. Nie interesuje cię życie prywatne, piszesz o tym, co istotne. PZPS podjął tą decyzję już wczoraj. Ja tylko miałem cię o tym poinformować. Pytanie jest jedno, zgadzasz się?
-Czy się zgadzam? To niemożliwe… - jeszcze przed chwilą płakałam z tego powodu, że moja kariera dziennikarska legła w gruzach, a tymczasem … Właśnie dowiaduje się, że mam jedną niepowtarzalną szansę wspiąć się na szczebel wyżej. Teraz już wiem, dlaczego Bartusiowi tak świeciły się te jego piękne oczka.  Myśl, że teraz  będzie tak blisko mnie…
-A więc? - odparł Anastassi z zadowoleniem w głosie
-No więc, zgadzam się. Tylko ja nie bardzo wiem, co mam robić. - ledwo z siebie to wydusiłam
-Jeździć z nami na wszystkie wyjazdy. Najprościej: być medialną twarzą naszego zespołu
-No dobrze. - odparłam z olbrzymią radością
-Jutro podeślemy ci dokładny zakres obowiązków. A teraz idź i ciesz się razem z chłopakiem. - zaśmiał się trener
-Oczywiście, jeszcze raz dziękuje. - wybiegłam z pomieszczenia. Nie da się wyrazić, tego co odczuwałam. Szczęście, radość, zaskoczenie... A może po prostu świadomość tej bliskości Bartka.
Sama nie wiem dlaczego po wyjściu na korytarz, zaczęłam krzyczeć:
-Mam nową pracę!!! - inni słysząc moje dziwne odgłosy od razu się zbiegli. Pierwszy przypędził Bartosz i podniósł wysoko... bardzo wysoko w górę.
-Mówiłem, że będzie dobrze. Teraz będziesz tak blisko mnie. - złożył na moich ustach soczysty pocałunek, przez który na mojej twarzy pojawił się rumieniec
-No, gratuluję nowej pani rzecznik prasowej. - zaczął Ignaczak biorąc mnie w uścisk. Kolejny był Bartman, który powiedział:
-Wiedziałem, że wejdziesz na te szczyty. - dalej podchodzili następni siatkarze i składali gratulacje, żartowali, podlizywali się ( w końcu jak to powiedział Anastassi będę ich medialną twarzą).
-Ej a co wy na to, żeby uczcić jakąś dobrą imprezą ten awans Laurki! - dał propozycję Kubiak.
-Skoro chcecie... - odpowiedziałam nie ukrywając moich chęci do owego planu
-Jutro wylatujemy... - zmartwił się Bartek
-Siurak! Twoja dziewczyna dostaje awans, a ty nie chcesz tego oblać? - wyśmiał go nie kto inny jak Bartman
-No właśnie. To co dzisiaj o 20 w tym klubie obok, zgoda? - doprecyzował swój pomysł zawodnik Jastrzębskiego Węgla
-Zgoda!
Po jakiś 15 minutach luźnych pogawędek wszyscy się rozeszli. Byłam szczęśliwa z myślą, że inni również cieszą się z mojego awansu. Najwidoczniej nareszcie zaczęli otaczać mnie ludzie którym na prawdę na mnie zależy. No z tym, że wszyscy się cieszą to może przesadziłam. Była taka jedna osoba, która cały czas stała z boku i obdarowywała mnie pogardliwym spojrzeniem. A była nią:... Dominika! Okazała się na tyle bezczelna, że podeszła do mnie i do Bartosza z tą swoją wiecznie zadowoloną minką.
-Awans przez łóżko... Możesz być z siebie dumna. - wymamrotała ze złością
- O co ci chodzi?
-O co mi chodzi? O to, że raczej uczciwie się na to stanowisko nie dostałaś .
-Jak w ogóle możesz tak mówić? - ona oczywiście zawsze wiedziała, jak mnie zdenerwować
-Nie przejmujmy się nią Lauruś. Dziś jest twój dzień, nie jej... - odpowiedział mój ukochany i zaprowadził mnie do swojego pokoju.
------------------------------------------------------------------------------------------------------------
Hej. Nareszcie nowy... Wybaczcie za te zaległości, ale mamy dużo lekcji, późno kończymy, a owa szkoła "wyżera nam pomysły z głów"... :D Przepraszamy też za ten krótki rozdział, ale obiecujemy poprawę. W następnym wielka impreza... Ciekawe co się na niej wydarzy...
Prosimy o komentarze :) One potrafią zmotywować. Zaległości na waszych blogach wkrótce nadrobimy.

czwartek, 8 listopada 2012

18. Nieprzyjemna rozmowa.

Oni razem? Przecież w ogóle do siebie nie pasują! Chociaż może właściwie.... Może są właśnie dla siebie stworzeni? On kompletny dupek, a ona..... wolę nie kończyć. Jednak nigdy w życiu nie pomyślałabym, że mogą ze sobą być. Wszyscy tylko nie oni. A poza tym przecież Dominika podrywała Zbyszka. Jego tez zamierza tylko wykorzystać. Wysłałam Bartkowi pytające spojrzenie. On tez nie wiedział co tu jest grane. W tej chwili nas zauważyli. Przestali wymieniać się śliną i na nas spojrzeli. Oczywiście Dominika nie byłaby sobą gdyby głupkowato się nie uśmiechnęła. Ja nie wiem co wszyscy mężczyźni w niej widzą.
- Widzę miłość kwitnie.- powiedział z ironią Wojtek, na co Dominika się zaśmiała.
- A ja widzę, że nie tylko my jesteśmy szczęśliwi.- odpowiedział Bartek.
- No, jak widać. Po prostu jesteśmy sobie przeznaczeni.- Dominika znowu głupio się zaśmiała.
- Co ze Zbyszkiem?- spytałam bez owijania w bawełnę.
- Hmm, no cóż.... Niezgodność charakterów....- powiedziała wymijająco Dominika.
- Co?! On się w tobie zakochał! Niepotrzebnie robiłaś mu jakiekolwiek nadzieje!- wybuchnęłam.
- To nie twoja sprawa! Lepiej pilnuj swojego chłopaka! A tak poza tym bardzo ci współczuje. Te ostatnie wydarzenia....Nawet ty masz szalone fanki!- Dominika znowu wybuchnęła głośnym śmiechem.
Tego było za wiele! Nie pozwolę sobie, żeby taka pusta lala mnie obrażała. W tym momencie nie obchodziło mnie to, że jest córką mojego szefa. Musiałam jej coś powiedzieć.
- Nie śmiej się tak, bo będziesz miała zmarszczki i nie pomoże ci nawet kasa twoich coraz to nowszych partnerów i kochającego tatusia.
Pociągnęłam za rękę Bartka i pobiegliśmy do hotelu. W oddali słyszałam tylko jak Wojtek kłóci się z Dominiką i pyta czy jest z nim dla pieniędzy.
Z jednej strony byłam szczęśliwa, że się choć trochę zemściłam, ale z drugiej byłam pewna, że czeka mnie nieprzyjemna rozmowa z jej ojcem...

Reszta tego dnia nie należała do najprzyjemniejszych. Musiałam się z nią zobaczyć na kolacji. Wszyscy widzieli, że nie jestem w humorze więc starali się mnie nie zaczepiać za co byłam im na prawdę wdzięczna. Ostatnie czego było mi trzeba to żarty. Przez całą kolację czułam na sobie świdrujące spojrzenie Dominiki. Zastanawiałam się tylko czy już zadzwoniła do tatusia czy jeszcze nie. Chyba nie, bo tak to na pewno by już zadzwonił. Ciągle tylko spoglądałam na wyświetlacz telefonu. Spodziewałam się najgorszego. A co jeżeli pomyliłam się w stosunku do niej. Może nie jest, aż taka zła? Może nie zadzwoni? Sama siebie oszukuję.
Jednak wieczór minął spokojnie, nikt nie dzwonił. No może nikt poza jakimś dziennikarzem, który chciał wyciągną ode mnie pikantne szczegóły z życia Bartka. Nie wiem skąd mieli mój numer, ale szybko się rozłączyłam i poszłam wziąć długa kąpiel, która przyniosła ukojenie dla mojego spiętego ciała.

Położyłam się spać. Muszę przyznać, że byłam bardzo zaskoczona, że mój telefon nie dzwoni, choć nie ukrywam, że się z tego cieszę. Oczywiście co to za noc bez głupiego snu?
Znowu śniła mi się jakaś szalona fanka Bartka. Ostatnio śni mi się codziennie. Mam już tego dość.
Obudziłam się trochę wcześniej, niż powinnam. Jednak nie mogłam ponownie usnąć. Wstałam i zaczęłam pisać zaległy artykuł. Wtem nastąpiło to czego najbardziej się obawiałam. Telefon zadzwonił. Niechętnie spojrzałam na wyświetlacz, na którym ujrzałam słowo "SZEF". To nie zapowiadało nic dobrego. W duchu miałam jednak nadzieję, że może Dominika do niego nie zadzwoniła tylko po prostu dzwoni zapytać jak sobie radzę. Wiem, to głupie, ale już wolałabym, żeby wyzwał mnie za jakieś zaległości w pisaniu, a nie za zrównanie z ziemią jego jedynej córki. Pewnie znowu na mnie nakrzyczy i będzie w najbliższym czasie obserwował moje dokonania.Wreszcie nacisnęłam zielona słuchawkę.
- Tak, słucham?- powiedziałam niepewnie.
- Masz dla mnie ten ostatni artykuł?- zapytał.
- Jeszcze nie, ale już go piszę.- poczułam lekka ulgę, że pyta tylko o to.
- To miało być gotowe na dzisiaj!- krzyknął.
- I będzie, za godzinę wyślę panu emailem.- starałam się mówić spokojnie.
- To był zły pomysł, żeby wysyłać was tam dwie. Jedna dziennikarka w zupełności powinna wystarczyć.- poczułam niesamowitą ulgę, byłam pewna, że odeśle Dominikę do domu.
- Też tak uważam. Jestem pewna, że sobie poradzę.- powiedziałam.
- Chyba mnie nie zrozumiałaś... Chodziło mi o to, że to Dominika dalej będzie współpracować z reprezentacją.- odpowiedział.
- Słucham?! Przecież wywiązuję się z moich obowiązków.- starałam się zachować spokój.
- Szkoda, że po czasie. A tak właściwie to jeszcze niedawno nie chciałaś tam w ogóle jechać. Potraktuj ten powrót jak nagrodę. 
- Ale obiecuję, że będę się starać, mam nowy pomysł na cykliczne artykuły o ich pasjach niezwiązanych z siatkówką. To przyciągnie nowych czytelników do naszego czasopisma.- powoli zaczęłam go błagać o nie przenoszenie.
- Widzę, że na prawdę zależy ci na pozostaniu w Katowicach. Myślę, że jest jeden warunek, który mogłabyś spełnić... Doszły mnie słuchy, że spotykasz się z jednym z nich. Naszych czytelników zaciekawiłyby wasze stosunki i wzajemne relacje...- powiedział, a we mnie aż się zagotowało.
- Słucham!? Jak pan może mi coś takiego proponować? To jest nasze życie prywatne! Niech pan lepiej zajmie swoją córką!- krzyknęłam i już tego pożałowałam.
Dominika była jego oczkiem w głowie. W pracy ciągle wspominał o tym, że postanowiła pójść w jego ślady i zostać dziennikarką. Był z niej niewątpliwie dumny. Wcześniej jej nie znałam i zawsze gdy o niej mówił wyobrażałam sobie ideał, którym zawsze chciałam być. Jak widać moja wyobraźnia lubi płatać figle, bo Dominika okazała się.... zresztą sami wiecie. 
Mój szef nie pozostawał mi dłużny.
- Dominika w porównaniu do ciebie nie skacze nowo poznanym facetom do łóżka! Jest cywilizowanym człowiekiem.- powiedział, a w zasadzie krzyknął.
Już miałam ochotę mu wykrzyczeć jak się zachowywała po swoim przyjeździe, ale ugryzłam się w język.
- A ja nie? Staję na głowie, żeby pana zadowolić. Nawet nie wie pan jak się staram. Jak może mnie pan tak obrażać!- krzyknęłam.
- Ja obrażam ciebie? Chyba ty moja córkę! Nie wiem co ona ci zrobiła. Po prostu jej zazdrościsz!- powiedział.
- Kiedyś jej zazdrościłam tego, że ma rodziców, ale potem dobrze pana poznałam i już jej nie zazdroszczę.- odgryzłam się.
To go zupełnie wyprowadziło z równowagi. 
- Tego jest już za wiele! Nie chciałaś wracać, to nie. Nie wracaj, zostań tam sobie nawet do końca życia. Wiedz jedno, u mnie już nie pracujesz! Już ja ci dam rekomendacje! Takie, że nikt do żadnej gazety cię nie przyjmie. Jedyna kariera jaka cię czeka w tym kierunku to co najwyżej rozdawanie ulotek!- rozłączył się.

Rzuciłam telefon na łóżko. To moja wina, jak ja mogłam do tego dopuścić? Niepotrzebnie go sprowokowałam. Teraz nigdzie nie znajdę pracy.
 Zaczęłam płakać, wtedy usłyszałam płukanie do drzwi.
- Proszę...
Drzwi się otworzyły i ujrzałam w nich przestraszonego Bartka.
- Co się stało, słyszałem jakieś krzyki?
Nic nie odpowiedziałam tylko wybuchnęłam donośnym płaczem i mocno się w niego wtuliłam.
____________________________________________________________________________
O to nareszcie nowy! Przepraszamy za tak długą przerwę, ale musicie zrozumieć, że przez szkołę mamy na prawdę mało czasu. Trochę krótki, ale liczymy, że przypadnie wam do gustu. Dziękujemy za komentarze i liczymy na kolejne, gdyż nawet nie wiecie, jak bardzo one nas motywują! Pozdrawiamy:)

środa, 17 października 2012

17. "Po prostu wszystkim przeszkadza nasz związek"


Podróżując taksówką wsłuchiwałam się w smutne słowa piosenki lecącej z radia kierowcy. Poniekąd odwoływała się do mojego nastroju. Na samą myśl o tym przykrym zdarzeniu łzy cisły mi się do oczu. Z jednej strony byłam szczęśliwa i nie mogłam się doczekać, kiedy znów ujrzę mojego Bartosza, ale… Nie rozumiałam jak nagle mogłam stać się obiektem nienawiści tak wielu osób. Pytałam się tylko dlaczego. Dlatego, że nareszcie byłam szczęśliwa?
Po około 15 minutach weszłam na halę. Musiałam wyglądać jak 7 nieszczęść. Miałam w końcu zadrapane policzko przez ową „fankę”, oczy aż szkliły się ze smutku, a na sobie założoną miałam pozwijaną bluzę. Bartek od razu zauważył, że coś jest nie tak.
-Kochanie… Co się stało? – spojrzał na mnie i przytulając pełen zaniepokojenie powiedział.
-Nic takiego… Długo by mówić. – odpowiedziałam ze wzrokiem utkwionym w ziemię nadal się w niego wtulając. W jego ramionach czułam się wyjątkowo bezpiecznie. Wcale nie przeszkadzały mi to, że właśnie obserwuje nas kilkunastu gapiów. Jednak nie było nam dane utrzymać tej pięknej chwili. Widocznie zdenerwowany trener przywołał do porządku swojego wspaniałego zawodnika.
-Za 30 min kończę. Poczekaj tu, opowiesz mi co się stało. – Bartek wypuścił mnie z objęć i zmierzył w kierunku kolegów z kadry. Ja usiadłam na moim stałym miejscu i bezcelowo przyglądałam się treningowi. Nagle zauważyłam, jak spogląda na mnie pewien młody chłopak. Najwidoczniej musiał to być ktoś ze statystyk.  W końcu widząc, że zauważyłam jego tajemnicze obserwacje podszedł do mnie pewnym krokiem.
-Cześć, Marcin  jestem. – odparł rozpromieniony. Wyglądał gdzieś na około 21 lat. Na pierwszy rzut oka widać było, że lubi flirtować z dziewczynami. Ten czarujący uśmieszek rozpoznam wszędzie.
-Cześć, Laura. – rzekłam obojętnie. Po wrażeniach z początku dzisiejszego dnia nie miałam ochoty na nowe znajomości.
-Co ci się tu stało? Może mógłbym jakoś pomóc.  – odparł widząc moją ranę na twarzy
-Nie raczej nie. To nic takiego.
-Okej, w każdym bądź razie polecam się na przyszłość. Taka dziewczyna, jak ty może zawsze na mnie liczć.
-Dobrze wiedzieć. – zlekceważyłam tą próbę jakże nieudanego podrywu.
-Powiem wprost, świetna z ciebie dziewczyna…
-Oo, dziękuję. – teraz aż zaśmiałam się otwarcie z jego bezpośredniości.
-Ładna, zgrabna i w ogóle. Nie rozumiem tylko jednego, jak ty możesz spotykać się z kimś takim jak Kurek. Byłem z nim kiedyś na jednej imprezie. Nawet do dziewczyny zagadać nie umie. Chodziły plotki, że nadal jest prawiczkiem…
-Przestań! To nie twoja sprawa z kim się spotykam.
-Spokojnie, ja tylko mówię jakie są fakty. Po prostu mi do siebie nie pasujecie. Ty taka przebojowa, a on…
-Za to ty jesteś pewnie idealny!
-No możliwe. Jakby co to dam ci mój numer w razie gdyby Kurek się nie sprawdził… - teraz już nie wytrzymałam. Mój maksymalny stan zdenerwowania na dziś został przekroczony i to o wiele. Wybiegłam więc z hali jak oparzona. Usiadłam na murku i wpatrywałam się w niebo. Nagle zauważyłam, że ktoś za mną wybiegł. Nie kto inny jak Bartosz.
-Lauruś, słonko co się stało? Marcinek coś ci zrobił? Już ja mu wygarnę!!!  – nigdy nie widziałam go aż tak zdenerwowanego. Najwidoczniej z tym całym Marcinem się niezbyt lubią.
-Nie chodzi tylko o niego. Po prostu wszystkim przeszkadza nasz związek. Jakby nie mogli zrozumieć, że jesteśmy szczęśliwi.
-Co? O co chodzi? – Bartek wyszczerzył te swoje śliczne niebieskie oczy i objął mnie ramieniem.
-Dzisiaj na przykład,  gdy czekałam na taksówkę podeszła do mnie jakaś dziewczyna i uderzyła mnie w twarz. Rozumiesz? Tak po  prostu uderzyła. Mówiła, że nie zasługuje na ciebie i, że to ona powinna być na moim miejscu, gdyż jest twoją najwierniejszą fanką.
-Co? Nie mogę uwierzyć! Zgłośmy to na policję. Przecież to napaść. – Bartek aż odskoczył, gdy to wszystko usłyszał.
-Na policję? I co to da? Mnie chodzi o coś więcej. Nagle stałam się rozpoznawalna i wszyscy mnie za to znienawidzili. Ten cały Marcin też miał jakieś wąty.
-A czy ty zamierzasz przejmować się opinią innych ludzi? Ja jestem szczęśliwy, że mogę z tobą być i nic innego mnie nie obchodzi.
-Może masz rację. Najważniejsze, że mam ciebie. – wtuliłam się w niego i poczułam ciepło bijące z jego ciała.
-No widzisz. Prawdziwi kibice nie będą cię nienawidzić. Nie masz się czym przejmować Lauruś. – spojrzał mi w oczy i czule pocałował.
-Odwiozę cię do hotelu.
-Nie, wracaj na trening, bo trener będzie zły. Ja się przejdę.
-Nie ma mowy. Nie pozwolę, aby cię ktoś znów napadł. A Anastasi musi zrozumieć, że teraz to ty jesteś na pierwszym miejscu.
-Jeszcze on mnie znienawidzi.
-No trudno. Niech nas wszyscy nienawidzą.  – zaśmiał się – Swoją drogą myślałem, że się jakoś obronisz przed tą wariatką. – zażartował, za co dostał ode mnie kopniaka
-Ał, ał no co? Nie bij mnie.
-No nic. Tamto było z zaskoczenia. Normalnie bym się obroniła.
-Gazem pieprzowym?
-Tak, bo ja noszę go zawsze przy sobie! Zaraz mogę na tobie go przetestować!
-Nie, dziękuję nie skorzystam. – uśmiechnął się uroczo.
-Bartuś, jak ja kocham ten twój uśmiech. – powiedziałam pełna podziwu.
-Się wie! Mój w końcu.
-Achh… Skromność.
Droga do hotelu zeszła nam na rozmawianiu, przedrzeźnianiu się i całowaniu na światłach. Kiedyś w jednym z moich artykułów napisałam pewną rzecz. Mianowicie: „Zakochanym świat wydaje się bardziej kolorowy” . Teraz mogę to w 100% potwierdzić.
-Wiesz, chciałbym abyś mi się jakoś odwdzięczyła za tą podwózkę. – odparł Bartek z chytrym uśmieszkiem, trzaskając drzwiczkami.
-Barteczku, ja wiem co ci chodzi po głowie.
-No to jak?
-Zobaczymy.
-Czyli tak?
-Bartek… - chciało mi się śmiać widząc te jego maślane oczy.
-No co?
Nagle zauważyłam w oddali całującą się parę. Dziewczyna siedziała na kolanach chłopakowi. Rozpoznałam twarz mojej wróg nr 1 – Dominiki i … Wojtka! Niemożliwe… Oni się znają? No i przecież Dominika kręciła z Bartmanem…. 
_________________________________________________________________________________
Hej o to nowy! Trochę krótki, ale...szkoła. Dziękujemy za te liczne komentarze i zachęcamy dalej do komentowania. Nawet nie wiecie jak bardzo nas motywują. Obok wstawiłyśmy czat. Jak chcecie to możecie tam pisać, pytać się o nowe rozdziały i ogólnie o wszystko. Pojawiła się też nowa ankieta. Prosimy, jeśli czytacie nasze opowiadanie to klikajcie "TAK" . Chcemy wiedzieć ile was jest. Dziękujemy także za 11 500 wejść, to dla nas wiele znaczy:)