Czas upływał na wspólnych żartach, rozmowach na niepoważne i
nietypowe tematy. Muszę jednak przyznać, że czołowe miejsce w dowcipach i tym
podobnych zajmował nie kto inny, jak Krzysztof Ignaczak, którego obdarowano
pseudonimem „Igła”:
„- Podczas otwarcia olimpiady jedna z ważnych osobistości
zaczyna czytać przemówienie:
-O,o,o…
Podbiega do niego asystentka i mówi:
-Panie prezesie, to są kółka olimpijskie. Tekst jest
poniżej”. – cała gromada wybuchnęła jakże radosnym śmiechem. Czasem
zastanawiałam się skąd oni biorą te dowcipy, a w szczególności Krzysiek. Byłam
niemal pewna, że ma pod stolikiem jakiegoś laptopa albo inną ściągawkę.
-Kiedy tutaj jechałam nie wiedziałam, że jesteście aż tak
wyluzowani. Myślałam, że siatkarze-zwycięzcy to jakaś banda sztywniaków.
Wybaczcie… Naprawdę, myliłam się! – ledwo wykrztusiłam, cały czas dusząc się ze
śmiechu
-Spokojnie, wybaczamy. – uśmiechnął się Żygadło.
-Coś mi się zdaje, że długo to ty z nami nie wytrzymasz. W
końcu taka banda siatkarzy-zwycięzców naprawdę może trwale uszkodzić psychikę.
– zażartował Zbyszek. Muszę przyznać, że tego wieczoru często, a nawet bardzo
często się do mnie zwracał.
-No racja! Nawet nie wiesz ile już psychologów sportowych
żeśmy wykończyli! – powiedział rozbawiony Krzysiek
-Chyba zacznę się obawiać. – mnie również mimo ostatnich
wydarzeń nie odstępował humor. To ta gromada „pozytywnych wariatów” tak na mnie
działała. Cieszę się, że trafiłam na takie a nie inne osoby. Martwiła mnie tylko jedna rzecz. Może nie tyle
martwiła, co smuciła. Kiedy rozmowy schodziła na tematy związane ze mną, z moją
pracą, Bartek milczał. Podczas całej kolacji traktował mnie jakby mnie
najzwyczajniej w świecie tam nie było, albo gdyby dokładnie przed sekundą mnie
poznał i nie wiedział kim tak naprawdę jestem. Tylko, że on chyba naprawdę tego
nie wiedział… Pośpieszył się, to nie ulega wątpliwości. Z perspektywy czasu,
wolałabym chyba, żeby to wszystko się nie wydarzyło. Spędziłam z nim wspaniały
dzień, jednak niestety nie skończyło się jak w bajce. Może tak miało być? Tylko
dlaczego jak patrzę w te jego smutne oczy, jest mi tak strasznie przykro i
czuję się winna? Wiem, że wygłupiłam się
umawiając się nim od razu na tą randkę.
Przecież wiedziałam, że nie zniosę kolejnego zawodu, a jednak… Dałam się porwać
emocjom. To dlatego, że Bartek tak na mnie zadziałał. Od dziś zmieniam metodę unikania mężczyzn.
Będę ich traktować jako przyjaciół. Po prostu.
-Hej, co ty taka zamyślona. – Zbyszek delikatnie dotknął
mojego ramienia. Ja z zaskoczenia lekko zadrżałam i zawstydziłam się. Bartek
zauważając to, wyszedł. Niby bolała go głowa… Ja tam wiem swoje. Nie mógł
znieść widoku mojej osoby, w dodatku doskonale się bawiącej. Musiało mu być
ciężko, ale … Nie tylko jemu. Od momentu opuszczenia przyjęcia przez Bartosza,
mnie również popsuł się humor i straciłam chęci na imprezowanie i zabawę. W
dodatku do stolika podszedł Kuba Jarosz:
- O widzę, że nasz lowelas stchórzył. – najpierw wskazał na
wychodzącego Bartka, a później z uśmiechem spojrzał na mnie. Wszyscy w naszym
towarzystwie na moje nieszczęście to zauważyli.
-Czy my o czymś nie wiemy? Coś się szykuje? – Igła zadawał
setki pytań na minutę. Ja w tej jakże trudnej sytuacji potrafiłam tylko
powiedzieć:
-Nie. Nie rozumiem o co chodzi.
-Ja tam swoje widziałam. – Kuba nie ustępował
-Dolina marzeń. – dokończył
Ja już zrozumiałam o co mu chodzi. Inni nie do końca
wiedząc, obdarowywali siebie znaczącymi
spojrzeniami. Ja czułam, jak moje zielone oczy zaczynają się świecić, a
twarz czerwienieć.
-A tam! Bartosz to jest za bardzo nieśmiały do kobiet. Chyba
te jego fanki nie dodają mu pewności. – do rozmowy włączył się Kubiak. Ja
pytałam samą siebie, czy ktoś jeszcze zainteresują się tym tematem.
-Dokładnie, taki nasz Bartuś. poparł pewny siebie Bartman
-Ale w sensie coś jest między wami? - pytał gorączkowo zdezorientowany Żygadło
-Bartek ma dziewczynę?- naszą rozmowę podsłuchał Nowakowski
-Oj, Laura. Lepiej strzeż się fanek Bartosza. – chłopaki
przekrzykiwali się między sobą.
- Może dajmy już spokój. – wrzawę przerwał Marcin Możdzonek
– kapitan drużyny, który zachowywał się chyba najpoważniej z nich wszystkich.
-Racja, Marcin. Zachowujemy się jak nastolatkowie a nie
poważni i dorośli faceci - Poparł Ignaczak
-Taa, poważni. – cała gromada wybuchnęła śmiechem. Ja już nie
chciałam, aby drążono tego drażliwego dla mnie tematu, więc szybko opuściłam
salę, licząc, że mnie nikt nie zauważy. Wyszłam na zewnątrz. Pragnęłam choć
przez chwilę pobyć sama i pomyśleć, czego ja tak naprawdę oczekiwałam i
oczekuję od Bartosza. Niestety to również mi nie wyszło. W pewnej chwili
poczułam czyjąś, potężną rękę na ramieniu.
-Nie martw się. Bartosz nie umie obchodzić się z kobietami.
Jeśli cię czymś zranił, możesz mi powiedzieć i ewentualnie wypłakać się w moje
ramię. – za sobą ujrzałam postać Zbyszka Bartmana. Stał i nadal dotykał mojego
ramienia. Nie wiedziałam, o co chodzi.
-Ale… Skąd… - mężczyzna zatkał mi usta swoimi, dużymi
palcami, nie dając tym samym dojść do słowa
-Ci… Widziałem, że wasze relacje podczas dzisiejszego
wieczoru nie były normalnie. Stwierdziłam, że musiało być coś na rzeczy.
Przykro mi naprawdę, bo widzę, że fajna z ciebie dziewczyna i szkoda mi ciebie troszkę.
-Nawet jeśli coś jest nie tak, to chyba nie jest twoja
sprawa! – zareagowałam dość ostro, nie zważając nawet na komplementy Bartmana.
Po prostu nie lubię, gdy ktoś wtrąca się w moje sprawy, kiedy nawet jego o to
nie proszę.
-Spokojnie, chciałem pomóc i sprawdzić czy wszystko okej,
ewentualnie zmusić Kurasia do przeprosin. – chłopak odwrócił się i chciał
zostawić mnie samą. Wtedy poczułam ukucie w sercu, że może nie do końca
postąpiłam fair. W końcu on się mną przejął, a ja… Najzwyczajniej go
odrzuciłam. Zrobiło mi się żal.
-Poczekaj! Może trochę przesadziłam. – powiedziałam ze
spuszczonym wzrokiem w betonowy chodnik
-No, doceniłaś, że chcę ci pomóc. – zaśmiał się pokazując
swoje piękne, białe uzębienie
-Powiedzmy, że tak.
-No to opowiedz, mi co było na rzeczy. Jeśli chodzi o
Bartka, to nie gniewaj się na niego. On mimo swojego powszechnego powodzenia
nie za bardzo spotyka się z kobietami, więc mógł coś przez przypadek zrobić nie
tak.– w jego głosie czuć było ironię. Nie zastanawiałam się jednak, dlaczego
Zbyszek próbuje ośmieszyć swojego kolegę z kadry. Nie to miałam wtedy w głowie.
-Nie! On nic nie zrobił. To długa historia, a chyba zaczyna
robić się zimno. – odczułam drgawki na ciele wywołane zimnym powietrzem..
-No to, chodź do naszego pokoju. Nie powinno tam teraz być
Michała.
-To chyba nie jest dobry pomysł. – powiedziałam stanowczo
-Przecież widzę, że chcesz się komuś wygadać. Może nie
przypominam wyglądem przyjaciółki ze szkolnej ławki, ale równie dobrze potrafię
słuchać.
-Noo… To chodź do mojego pokoju. Tam możemy w spokoju
pogadać. – ustałam na propozycję siatkarza.
-Do twojego pokoju powiadasz… Kusząca propozycja… - Zbyszek
spojrzał na mnie tym swoim uwodzicielskim spojrzeniem. Wiedziałam, co mu
przeszło przez myśli.
-Bartman! Chyba śnisz…
-No żartuję. Chodźmy już. – zaśmiał się i biorąc mnie pod
ręką zaprowadził do pokoju
Nie wiem, czy to dobry pomysł, że zaprosiłam kadrowicza do
siebie. Jednak naprawdę potrzebowałam z kimś porozmawiać. Tutaj nikogo nie
znałam. Zbyszek wydawał się być osobą godną zaufania.
-To powiesz mi o co chodzi? – Zbyszek wygodnie rozsiadł się
w fotelu. Chciał się chyba wczuć w specjalistę od spraw sercowych.
-No więc, Bartek źle zrozumiał zachowanie mojego byłego.
Takiego idioty, co tu przyjechał. Niestety Bartosz nie chce mnie zrozumieć.
-Trzeba przyznać, że jemu ciężko jest coś wmówić. Ale tobie
zależy na nim?
-Znaczy… Teraz bardziej chciałabym go poznać. Sam
powiedział, żebyśmy zostali przyjaciółmi. Mam mętlik w głowie. A zresztą… Co ja
ci będę głowę zawracać. Tym bardziej, że też cię nie znam.
-No to może pora poznać. I uwierz, że na serio chcę ci
pomóc. Jeśli ten twój były w jakiś sposób cię męczy, nęka, to powiedz. Na pewno
to załatwimy.
-Nie mogę cię mieszać w moje problemy.
-Już się wmieszałem.
Może ten cały Zbyszek był trochę nachalny, ale dobrze mi się
z nim rozmawiało. Potrzebowałam tutaj takiej osoby do wypłakania się, do
wyżalenia. Nie byłam taka całkowicie otwarta, bo jakby nie było to dla mnie
osoba, którą znam zaledwie kilka dni, a poza tym to kolega Bartka. Dziwiło mnie
tylko to, że kilka razy ostrożnie, bo ostrożnie, ale próbował go przede mną
oczernić. Jednak z początku nie zwracałam na to za bardzo uwagi.
-Laura, za chwilę wrócę, muszę coś załatwić. – Zbyszek
wybiegł z pokoju jak oparzony. Nie było go dobre piętnaście minut. W tym czasie
zadzwonił telefon. Na wyświetlaczu pojawił się napis, napawający zgrozą i
wróżący zazwyczaj kłopoty:
SZEF !
No tak. Myślałam, że już zapomniał o zleceniach.
-Tak, szefie?
-Laura, przepraszam, że tak późno, ale ta sprawa nie dawała
mi spokoju. – odruchowo spojrzałam na zegarek. Rzeczywiście było „trochę”
późno. Mieliśmy godzinę: 00:30.
-Jaka sprawa, skoro szef dzwoni o tej porze?
-No bo dostałem od ciebie pocztą zdjęcia. Mało, bo mało, no
ale myślę sobie niech jest. Ale nie przysłałaś wywiadu z Bartkiem Kurkiem. Na
meilu też nic nie było.
-Osz kurczaczek!
-Słucham?
-Nie nic… Po prostu… Nie włożyłam, jutro będzie pan miał na
meilu.
-Liczę na ciebie.
Przecież przez Ignaczaka, ten wypad z Bartkiem, na śmierć
zapomniałam o wywiadzie. Mam co najwyżej jedno pytanie. Tylko jak ja z nim go
teraz przeprowadzę? Tak, mi głupio. A jak nie będzie chciał ze mną rozmawiać?
Szef mnie zabije. No ale chyba nie zamierza zachowywać się jak jakiś obrażony
dzieciak.
-Jestem! – do pokoju wpadł rozbawiony Zbyszek. Szczerze
liczyłam, że już nie przyjdzie. Telefon od szefa zabrał mi wszelkie chęci na
rozmowę.
-Przyniosłem coś, abyś nie była taka spięta i się troszkę
rozluźniła. – Bartman wymachiwał butelką wina.
-Jeśli myślisz, że mnie upijesz i…
-A ta już myśli, że chce się z nią przespać. Taka piękna, to ty znowu nie jesteś.
-Nie powiedziałam tego!
-Ale pomyślałaś!
-Nie… Ty też jesteś chyba za bardzo przeświadczony o swoim
wdzięku.
-Owszem. – Zbyszek podał mi butelkę. W sumie po tym
dzisiejszym dniu, było mi już wszystko jedno. Nie myśląc o jutrzejszej pracy,
postanowiłam skosztować wino. W godzinę wypiliśmy już całą butelkę. Zbyszek po
tym trunku, był niezwykle skory do zwierzeń.
-Nie przejmuj się tym swoim Wojtkiem. Ja też miałem kiedyś
dziewczynę…
-Yhm… - chciało mi się spać, przytakiwałam już tylko na
wypowiedzi Bartmana. Mimo to, i tak byłam od niego bardziej świadoma.
-A na imię miała właśnie Beata.. – Zbyszek zaczął śpiewać na
cały głos. Zegar wybił godzinę 3.00. Bałam się, ze pobudzi tym swoim wokalem
cały hotel. Gdyby nas tak zastano, nie było by zbyt kolorowo.
-Ale mnie zdradziła…
-Mnie mój nie zdradził.
-A skąd wiesz? Jak chłopak odchodzi bez słowa, to znaczy, że
ma inną, albo czuje się winny.
-Wolę nie znać przyczyny.
-To błąd.
-Bartek wydawał się być inny, taki… - sama nie wiem,
dlaczego zaczęłam opowiadać o swoim stosunku do Kurka. Wino rzeczywiście mnie
trochę rozluźniło.
-On też cię zdradził… - Zbyszek chyba sam już nie wiedział,
co mówi. Myliły mu się imiona, osoby…
-Co?
-No nic. Wnerwia mnie ta jego idealność. To, że ty na
przykład nadal o nim myślisz, choć on cię cały wieczór ignorował. – chłopak
wreszcie przyznał się, co go dręczy w Bartku
-Miał ku temu powody.
-Ja tam na pewno zgodził bym się na rozmowę i cię wysłuchał.
Zbyszek stawał się coraz bardziej senny. Mi również powieki
same się zamykały. Wiedziałam jednak, że powinnam odprowadzić Bartmana do
pokoju. Nie było to jednak wcale łatwym wyczynem.
-Zbysiu, musisz sobie już iść. Wstawaj! Najpierw lewa….
Potem prawa… - siłowałam się z umięśnionym mężczyzną, któremu musiało być
wyjątkowo dobrze na moim dywanie. Po 10 minutach udało mi się go wyprowadzić na
korytarz. Uciszając chłopaka, z trudem oparłam jego na swoim ramieniu. Droga
przypominała prawdziwe męki. Zbysiu gibał się na wszystkie strony. Nagle
siatkarz wpadł na jakiegoś przechodnia, pociągnął tym samym mnie za sobą.
Okazało się, że wylądowaliśmy na kolanach przed… Bartoszem Kurkiem… Ciekawe, co
musiał sobie pomyśleć, gdy zobaczył, nas wychodzących z mojego hotelowego
pokoju w środku nocy? Na myśl nasuwało mi się tylko to:
DWUZNACZNA SYTUACJA.
__________________________________________________________________
Hej. No i o to nowy. Tym razem nieco dłuższy. Proszę, komentujcie. Chcemy poznać wasze opinie, o tym co piszemy. Zapraszamy do sondy. Na razie prowadzi Kurek ;d
YO NYGGA !
OdpowiedzUsuńCoraz lepiej piszecie.
Uwielbiam to <3
Kocham itd.
Piszcie szybciutkooo <3
Nie róbcie z Bartka takiego łajdaka. Niech porozmawia z Laurą i jej wybaczy.. :)
OdpowiedzUsuńCzekam na ciąg dalszy.
fajny rozdział. ciekawe kiedy Bartosz zgodzi się porozmawiać. najgorsze są takie niedomówienia. czekam na następny rozdział i pozdrawiam :) Embouteillages :)
OdpowiedzUsuńzapraszam na kolejny rozdział :) http://ma-vie-avec-toi.blog.onet.pl/ :)
OdpowiedzUsuńZbigniew jaki przyjacieel. ; P zapewne jest tu też drugie dnoo. No to teraz jak Bartosz zobaczył ich w dwuznacznej sytuacji to kiła, mogiła. ;| skomplikowana ta ich znajomość się robi . żeby sobie wyjaśnili. i niech ten Bartosz jak zraniona panienka się nie zachowuujee ! ; P
OdpowiedzUsuń[uugh.blog.onet.pl]
Bardzo fajny rozdział!
OdpowiedzUsuńCieszę się że taki długi!
Mam nadzieję że Bartek to zrozumie i nie wyciągnie pochopnych wniosków!
Czekam nn!!<3
Pewnie ZB9 coś planuje 3:> Swoja drogą co Bartosz robił o tej porze na korytarzu ?!
OdpowiedzUsuńja zaczynam pracę, ale liczę że rozdziały będę dodawała tak jak wcześniej :) volley-dreaming.blogspot.com