Posłusznie postanowiłam wykonać rozkaz mojego szefa i iść z
chłopakami na trening. Jednak nie była to dla mnie jakaś specjalna kara.
Jeszcze dwa dni temu uznałabym to za najcięższą katorgę (w końcu tylu mężczyzn
na raz w jednym pomieszczeniu! O nie!). Jednak po tych wydarzeniach z Bartkiem,
Igłą, Zibim, coś do mnie dotarło. Może
nic nie dzieję się przypadkowo? Być może tak właśnie miało być? Z perspektywy
czasu zaczynam śmiało stawiać tezę, że rozstanie z Wojtkiem nie było takim
kompletnym głupstwem. W końcu już od dawna nam się nie układało. Nie powinnam
winić za te wypadki całego świata. Moja początkowa nienawiść do mężczyzn, jak
widać okazała się bardzo krótkotrwała. Polubiłam tych wariatów. Wierzę, że
teraz to już koniec problemów. Mam nadzieję, że dobrze się stało, że tu
trafiłam.
Po około 15 minutach znajdowałam się już na treningu.
Atmosfera? Śmiało mogę powiedzieć, że wyjątkowa. Nawet trener ciepło mnie
przyjął. Miałam wrażenie, że chłopcy zaczęli specjalnie się popisywać, abym jak
najlepiej opisała ich w artykule. Na moje decyzje jednak nie tak łatwo jest
wpłynąć.
-Laura, tylko pamiętaj o mnie w tym artykule! – krzyczał
Igła podczas, no cóż, nie ma co ukryć, rewelacyjnego przyjmowania piłek.
-Igła, trochę więcej skromności. – pouczał go Żygadło.
-Chłopaki, spokój. Opiszę, to co tutaj zaobserwuję. A na
razie to widzę, więcej przepychanki i przechwalania się niż gry. Chyba nie
chcecie, abym opisała siatkarzy jako nadętych bufonów? – spytałam z chytrym
uśmieszkiem na twarzy
-No właśnie! Nic wam to nie da! Ona i tak opisze mnie! –
Zibi wypiął się dumnie do przodu i zaczął prezentować swoje okazałe, umięśnione
ciało.
-No w szczególności po wczorajszym! Słychać was było
gołąbeczki! – odezwał się ni z tego ni owego Kubiak. Tego właśnie się
obawiałam! Nie chciałam, aby nas ktoś wczoraj usłyszał, gdyż mógł sobie by
pomyśleć coś niestosownego, tak jak właśnie teraz!
-A co Kubiaczek zazdrosny? Nie martw się ty też swoją
znajdziesz. – cały czas liczyłam, że Zbyszek sprostuje sytuację. Niestety on
jeszcze dolewał oliwy do ognia.
-Jednak muszę przyznać, że wczoraj Laura była dużo bardziej
otwarta i miła. Nie poznalibyście jej. – pewny siebie Bartman brnął dalej w tą
niekomfortową dla mnie sytuację. Czułam jak moja, z reguły blada twarz przybiera
rumieńców. Zaczęłam odczuwać, jak moje ciało nabiera coraz to większej
temperatury. Nigdy nie lubiłam być w centrum uwagi. A już zwłaszcza niechcianej
uwagi!
-Zbyszek… - podeszłam do niego, szturchnęłam w ramię i
pokazałam spojrzenie, które chyba dało mu coś do zrozumienia.
-No ale spokojnie, jeszcze nie teraz. Nic się jeszcze nie
dzieje. – Zibi zaśmiał się i po raz
kolejny zaprezentował rządek białych ząbków
-No przecież. Laura nie nabierze się na te twoje maślane
oczka. – zażartował Winiarski
-Odezwał się, ten co w ogóle nie działa na kobiety
„oczętami” – do dyskusji włączył się Igła.
-Ja tego nie robię umyślnie.
– Michał zrobił słodką minkę i oczy kota ze Shreka. Wyglądał jak małe
dziecko, które właśnie coś spsociło i obawia się kary.
-Nie wcale. Nas nie oszukasz. – zażartował Bartek. Tym razem
w ogóle nie zdenerwowało go to, co opowiadał Bartman. Chyba zrozumiał, że on
robi to po to, aby się popisać. Zresztą najwidoczniej, siatkarz zna się na
żartach i trzyma na dystans takich „kobieciarzy” jak Zbyszek.
-Ja mam żonę! – Michał powiedział teraz bardziej poważnie.
Aż się zlękłam tego akcentu.
-A zresztą… Co się mnie przyczepiliście, lepiej zacznijmy
martwić się o Laurę. No bo, co niektórzy nasi koledzy z tego, co widzę, to mają
ją ochotę normalnie porwać. – zażartował Winiar.
-Ja jej mogę popilnować. – Bartek zbliżył się do mnie i
uśmiechnął.
-O tobie, to ja kolego mówię właśnie!
Wrzawę i gorączkowe dyskusje na temat mnie i moich
potencjalnych adoratorów przerwał trener Anastazi. Ewidentnie był zdenerwowany
całą sytuacją. Jednakże trener konsekwentny i uparcie dążący do celu to skarb.
W moim artykule zamierzam opisać głównie jego i zmiany jakich dokonał w
polskiej drużynie. Po kilku dniach spędzonych w gronie sportowców zaczęłam
bardziej dostrzegać ich ogromne sukcesy i… ogromną pracę. Cieszył mnie fakt, że
mimo tych wszystkich niezmiernie męczących treningów, siatkarze są jeszcze
normalnymi ludźmi z którymi można normalnie porozmawiać (tak jak wczoraj z
Bartmanem). Przez jakieś pół godziny bacznie obserwowałam poczyniania naszych
utalentowanych chłopaków. Widziałam oznaki zmęczenia, a jednocześnie wielką wytrwałość.
Oni mają świadomość, co robią i po co to robią. Aż oko się cieszy widząc takich
sportowców. W końcu jednak nadeszła długa oczekiwana przerwa. Miałam nos
wsadzony w moje luźne notatki, kiedy nachylił się nade mną Bartek.
-Ja i tak wiem, że to mnie opiszesz w artykule! – zaśmiał
się niezmiernie uroczo.
-Bartek! Żebyś ty się czasem nie zdziwił. – odwzajemniłam
uśmiech, ciesząc się w głębi duszy, że potrafimy ze sobą rozmawiać jak
zwyczajni ludzie, po tym co się stało. Czułam jakby tamte wydarzenia z przed
dwóch dni były jakimś snem. Miałam wrażenie, że zaczęliśmy wszystko od nowa i
na nowo go poznaje. A to poznawanie…. Nie powiem, było bardzo miłe.
-Odmówisz mi? Mi, człowiekowi, które reklamuje Monte – twoje
dziecięce wspomnienie? – zrobił maślane oczka
-Skąd wiesz, że Monte to akurat moje dzieciństwo? A zresztą
szczerze mówiąc… Twój brat jest słodszy! – lubiłam się z nim droczyć
-Wiem, ma to po mnie. – Bartek wydarł mi notatki i zaczął
wnikliwie czytać.
-Bartek… Fajnie, że już jest między nami okey. Od razu
jestem spokojniejsza. Wiele dla mnie znaczy to, że mamy dobry kontakt. Muszę ci
coś powiedzieć . Jeśli chodzi o Zbyszka… To naprawdę nic między nami nie było i
nie ma. Nie wiem o co mu dzisiaj chodziło. Przesadzał…
-A ja wiem o co mu chodziło. On po prostu lubi się
popisywać. Taką ma metodę na kobiety. Chociaż może nie powinienem ci tego
mówić. – Bartek na wspomnienie o Zbyszku momentalnie spoważniał. Jakby jego
humor nagle zniknął gdzieś w oddali.
-Mam takie wrażenie, może mylne. Czy wy się nie za
specjalnie lubicie? – musiałam zadać to pytanie. We krwi mam wnikliwość
dziennikarki. To nie dawało mi spokoju. Bartek z początku milczał przez chwilę,
jakby nad czymś się głęboko zastanawiał. W końcu jednak odważył się coś
powiedzieć.
- Nie tyle, że się nie lubimy. Po prostu mnie czasem wkurza. Na przykład tym,
że cały czas bezkarnie cię podrywa.
-Mnie? Zdaję ci się! – nie zauważyłam żadnych oznak ze
strony Zbyszka. Dobrze się nam gadało i tyle. Kurek ewidentnie przesadzał.
-Nie zauważyłaś? Aha. – Bartosz był trochę rozdrażniony.
Miał do mnie pretensje, jakby to moją winą było zachowanie atakującego. Nawet
jeśli ( chociaż tak nie było), ja go wcale nie prowokowałam, ani nie robiłam
nadziei. - Wydaję mi się, że się mylisz i oceniasz wszystko po pozorach. Ale
jeśli już o tym mowa, to mogę cię zapewnić, że nie jestem fanką typów
„kobieciarzy” i podrywaczy. Innymi słowy, mężczyzn za bardzo przekonanych o
swoim uroku osobistym. Nie wiem, czy Zbyszek taki właśnie jest, znam go krótko,
ale… Dzisiaj dawał tego właśnie pozory. Ja zdecydowanie wolę zwyczajnych
chłopaków. – odpowiedziałam. Bartek na słowo „zwyczajnych chłopaków” uśmiechnął
się promiennie. W końcu on był takim właśnie zwyczajnym chłopakiem. Nie
powiedziałam mu tego, chyba sam się domyślił. Nie chodziło mi o jakąś specjalną
aluzję, że mi się podoba. Jeszcze nie czas na tego typu rzeczy. W końcu jak
wspomniałam wcześniej, poznajemy się na nowo w znacznie wolniejszym tempie niż
ostatnio. - A teraz cię przepraszam, bo muszę porozmawiać z tym naszym
Zbigniewem. – widząc wychodzącego Zibiego z Sali, natychmiast za nim pobiegłam.
-Zbyszek, co to miało być na tym treningu? Myślałam, że
staniesz po mojej stronie, a ty…
-Po twojej stronie? Przecież nikt cię nie oczerniał! Takie
luźne żarty po prostu. – siatkarz ignorował moje wzburzenie
-A ja nie lubię takich żartów po prostu! Zrozum, wczoraj
wszyscy podejrzewali mnie, że ja z Bartkiem. Dzisiaj myślą, że ja i ty. Zaraz
się rozejdzie plotka, że jestem jakąś puszczalską lalą. A ja od samego początku
próbuję wyrobić sobie opinię poważnej dziennikarki! – nawrzeszczałam na mojego
wczorajszego towarzysza rozmów
-A tam… My tacy nie jesteśmy. Co ty się na żartach nie
znasz? Czy cię ten twój Bartuś przekabacił?
-A może ciebie Beatka? – nie dawałam za wygraną w ostrej
wymianie zdań
-Co? Skąd wiesz o Beacie? – Zbyszek momentalnie spoważniał.
Zrobił miną naprawdę zaskoczonego.
-Jak to skąd? Wczoraj cały wieczór o niej gadałeś! Nawet
pomyliłeś ją ze ścianą… - zachichotałam
-Ee… Powiedziałem ci? Kurcze, wino! Zapomnij o tym, proszę. I
nie mów nikomu! – Bartman spojrzał na mnie poważnie
-No, dobrze! Ale ty przestań już rozpowiadać o naszej
rzekomej nocnej schadzce.
-Oj tam! Nie denerwuj się już tym tak. Na serio przesadzasz.
Zwykłe żarty. – może rzeczywiście Zbyszek miał rację, że za bardzo się
przejmuje. Ja po prostu nigdy nie lubiłam, jak ktoś mówił o mnie nieprawdziwe
rzeczy. W końcu spotkaliśmy się wczoraj. Ktoś mógł sobie pomyśleć coś innego,
niestosownego. Zbyszek powinien wszystko wyjaśnić. Nie ukrywam, że wtedy
najbardziej przejmowałam się zdaniem Bartka, lecz okazało się, że bezpodstawnie
się martwiłam.
-No dobra, zakończmy ten temat . – odburknęłam
-Ale przyznaj, że w roli pocieszyciela jestem wyjątkowy. –
Bartman pomrugał oczami i pokazał swój uśmieszek pełen białych ząbków
-Taa, zwłaszcza nietrzeźwego pocieszyciela. – obydwoje
zaczęliśmy się śmiać. Przestałam przejmować się tymi przechwalaniami Bartmana.
Najwidoczniej taki typ człowieka, cóż poradzić! Można się jedynie przyzwyczaić.
Cały czas miałam jednak w głowie, to co powiedział mi Bartek.
-Zbyszek, muszę cię o coś zapytać. Bo wiesz… - lekko się
zawahałam. Nie było mi wcale łatwo o tym mówić. Nie chciałam, aby pomyślał, że
jestem za bardzo przekonana o swojej urodzie i , że już liczę na to, że się
spodobam wszystkim chłopakom.
-No słucham? Jestem w tym dobry!
-Wiesz… Bartek mi powiedział, że ty… Ty mi chcesz
zaimponować tym wszystkim. No, że… ty mnie chcesz poderwać… - wydukałam
-Aaa… Bartoszowi to się może tak wydawać! –Zbyszek
zareagował z oburzeniem na słowa kolegi z kadry.
-Ja chcę sprawę postawić jasno. Nie chciałabym ,żebyś robił
sobie nadzieję…
-Stop! Bartek jest zazdrosny i tyle! Jest zły, że mam z tobą
dobry kontakt, gdy on udaje wielce obrażonego. Świetna z ciebie dziewczyna.
Zdaję sobie z tego sprawę, ale widzę co się dzieje. Widzę, że Bartek nie jest
ci obojętny.
-Chciałabym cię mieć jako przyjaciela. Mimo, że z ciebie
taki „popisywacz” – zaśmiałam się. On również
wysilił się na uśmiech.
-Taa.. przyjaciela… - nie wiedziałam, czy wszystko, co
powiedział było szczere. Cieszyłam się jednak, że poinformowałam go jak
traktuję takie końskie zaloty. Miałam nadzieję, że Bartek pomylił się. Zbyszek
nie był w moim typie i nie chciałam flirtować z takim mężczyzną.
Chłopcy wrócili na trening. Ja już miałam dość
wystarczającego materiału, więc wróciłam do swojego pokoju i postanowiłam
wszystko zebrać w całość. Jednak dzisiejszego dnia pisanie nie przychodziło mi
łatwo. Brak weny? Możliwe… Co prawda, nigdy nie narzekałam na tego typu ubytek,
ale kiedyś w końcu musi być ten pierwszy raz. Wena lub jej brak to przecież
oznaka prawdziwych pisarzy. A więc cały dzień minął mi na próbowaniu napisania
sensownego artykułu. Wszelkie zmagania z owym celem przerwał mi telefon od
Wojtka. Zaskoczył mnie. Jednak to nie przeszkodziło mi w zwyzywaniu go na samym
początku, za to co zrobił.
-Słuchaj, to co zrobiłeś…. Nigdy ci tego nie wybaczę! Jak
mogłeś po tym wszystkim tak po prostu do mnie sobie przyjść! Po tym wszystkim?
Po wiem ci tylko tyle! To zerwanie było potrzebne. Teraz zrozumiałam, że tak
naprawdę nigdy nie byłam z tobą szczęśliwa. – prawie ze łzami w oczach
powiedziałam To mojemu byłemu, nie dając mu tym samym dojść do słowa.
-Laura… Ja chcę żebyś ze mną wróciła. Ja nie potrafię wrócić
do porządku dziennego, do normalnego życia… Bez ciebie…
-A co nie potrafisz wyprać sobie skarpetek i ugotować zupki chińskiej! Do tego
ci jestem potrzebna?!
-Ale Laura, posłuchaj. Ja cię kocham.
- Trzeba było o tym pomyśleć, wcześniej. Zresztą ja cię już
nie kocham. Tak naprawdę, zawsze oszukiwałam samą siebie, że darzę cię jakimś
uczuciem. To była zwykła wdzięczność i wpojenie, że nie poradzę sobie sama.
Teraz już wiem, że ten związek z tobą to była jedna wielka pomyłka. Nie dość,
ze sprawiłeś mi tyle cierpienia po rozstaniu, to jeszcze teraz chcesz mi
zniszczyć życie? – wściekle nakrzyczałam
na Wojtka
-Nie chcę ci zniszczyć życia. Chcę je na nowo z tobą zacząć.
-Ale ja nie chcę. – rozłączyłam się i rzuciłam telefonem.
Pragnęłam o nim zapomnieć, a on mi na to nie pozwalał. Powinien po tym co
zrobił nie pokazywać się mi na oczy. Przecież to przez niego całe te sprzeczki
z Bartkiem. Dlaczego akurat ja trafiłam na takiego idiotę?
Rozmowa z Wojtkiem tak mnie wzburzyła, że nie potrafiłam
dalej się skupić i napisać choćby jednego słowa do artykułu. Wściekła wyszłam
pośpiesznym krokiem z pokoju i trzasnęłam drzwiami tak, że echo rozeszło się po
całym hotelu. Z tej całej złości nie zauważyłam nawet idącego w moja stronę
Bartka i na niego wpadłam.
-Ooo…. Co ty taka zdenerwowana? Spokojnie ! To Bartman?
-Nie… - chciałam już odejść i nie obarczać nikogo moimi
problemami, lecz Kurek mi na to nie pozwolił.
-To co się stało? Przecież ty cała aż dygoczesz. Co, nieprzyjemna
rozmowa z szefem?
-Nie, gorzej. Dzwonił Wojtek.
-Wojtek… - Bartek powtórzył cicho imię chłopaka, jakby
próbował sobie coś przypomnieć.
-Tak, niestety.
-Ten Wojtek, co tamtego wieczoru się z nim całowałaś?
-Ja się z nim nie całowałam. Nie mów tak! On jest moim
byłym, nie chce go znać. – nakrzyczałam na Bartka, sama nie wiem czemu
-Dobrze, spokojnie! Mówię, co widziałem.
-Pójdę już, na kawę do bufetu. – po raz kolejny chciałam
odejść, a on po raz kolejny mnie zatrzymał.
-Też zamierzałem iść. Możemy pójść razem. A więc mówisz, że
ten Wojtek cię gnębi?
-No. Chce, żebym do niego wróciła. Ciekawe po co?
-Może nadal coś do ciebie czuje.
-To po co mnie zostawiał. On sobie myśli, że rzucę dla niego
pracę i dziennikarstwo.
-A taka dziewczyna jak ty to chyba nie tak łatwo rezygnuje z
marzeń. – usiedliśmy przy stoliku.
-Jeśli on nie potrafił przez tyle lat zaakceptować moich
marzeń to znaczy, że przez cały ten czas nie akceptował mnie. Zresztą skończmy
ten temat. Szkoda słów na tego idiotę. – napiłam się gorącej kawy z bitą
śmietaną na wieszchu.
-Fajnie wyglądasz. – Bartek zaczął się śmiać. Okazało się,
że mam białe wąsy na twarzy. Mnie również to rozbawiło i pozwoliło chociaż na
moment zapomnieć o Wojtku.
-Lepiej powiedz co u ciebie. Jak tam treningi, bardzo męczące?
-Bywało gorzej. Czy
ty zawsze rozmawiasz z innymi jak dziennikarka?
-Co? Jak to?
-No zadajesz takie wnikliwe pytania. – zaśmiał się
-Czy ja wiem? Taka moja natura, po prostu. – odwzajemniłam
uśmiech
-A skoro już o tym mowa. To kiedy opublikujesz wywiad ze
mną? – Bartek zrobił chytry uśmieszek i dumną minę
-Niedługo. A później zaraz ukaże się artykuł o waszych
treningach i trenerze.
-Trenerze? Jego opiszesz?
-Tak, a co nie wolno? – uśmiechnęłam się
-Nie no, wolno. Myślałem tylko, że to ja będę w roli
głównej. W końcu, jakby nie było uratowałem cię z tych okropnych basenowych
fal. – siatkarz przypomniał w jaki sposób po raz pierwszy zaczęliśmy rozmawiać.
Teraz znów było tak samo. Czułam, że nie jestem mu obojętna. Cieszyłam się, że
możemy kiedyś zostać choćby tylko przyjaciółmi. Na razie nie oczekiwałam
niczego więcej,
-Już ci dziękowałam, ale podziękuje jeszcze raz. Wiesz, że
wiele się zmieniło od tamtego czasu.
-No tak jesteśmy starsi o jakieś 3 dni. – Bartek zażartował.
Świetnie mu to wychodziło mimo ostatnich sprzeczek.
-Nie o tym mówiłam. – rozmowę przerwał telefon do Bartka.
Okazało się, że mają jakieś spotkanie.
-Przepraszam cię, muszę już lecieć. Takie my niestety mamy
zabiegane życie. – chłopak wyszedł. Ja jeszcze siedziałam przez chwilę i
uśmiechałam się w duchu, że tak ułożyły się sprawy. Rozmowa z Bartkiem ożywiła
mnie nieco i pozwoliła zapomnieć o Wojtku. Miałam już tylko nadzieję, że więcej
nie zadzwoni, ani nie pokaże mi się na oczy. Nie chciałabym, aby znów coś popsuł.
__________________________________________________________________________
Cześć. O to kolejny po trochę długiej przerwie. W następnym będzie się więcej działo. A na razie prosimy o komentarze.