środa, 17 października 2012

17. "Po prostu wszystkim przeszkadza nasz związek"


Podróżując taksówką wsłuchiwałam się w smutne słowa piosenki lecącej z radia kierowcy. Poniekąd odwoływała się do mojego nastroju. Na samą myśl o tym przykrym zdarzeniu łzy cisły mi się do oczu. Z jednej strony byłam szczęśliwa i nie mogłam się doczekać, kiedy znów ujrzę mojego Bartosza, ale… Nie rozumiałam jak nagle mogłam stać się obiektem nienawiści tak wielu osób. Pytałam się tylko dlaczego. Dlatego, że nareszcie byłam szczęśliwa?
Po około 15 minutach weszłam na halę. Musiałam wyglądać jak 7 nieszczęść. Miałam w końcu zadrapane policzko przez ową „fankę”, oczy aż szkliły się ze smutku, a na sobie założoną miałam pozwijaną bluzę. Bartek od razu zauważył, że coś jest nie tak.
-Kochanie… Co się stało? – spojrzał na mnie i przytulając pełen zaniepokojenie powiedział.
-Nic takiego… Długo by mówić. – odpowiedziałam ze wzrokiem utkwionym w ziemię nadal się w niego wtulając. W jego ramionach czułam się wyjątkowo bezpiecznie. Wcale nie przeszkadzały mi to, że właśnie obserwuje nas kilkunastu gapiów. Jednak nie było nam dane utrzymać tej pięknej chwili. Widocznie zdenerwowany trener przywołał do porządku swojego wspaniałego zawodnika.
-Za 30 min kończę. Poczekaj tu, opowiesz mi co się stało. – Bartek wypuścił mnie z objęć i zmierzył w kierunku kolegów z kadry. Ja usiadłam na moim stałym miejscu i bezcelowo przyglądałam się treningowi. Nagle zauważyłam, jak spogląda na mnie pewien młody chłopak. Najwidoczniej musiał to być ktoś ze statystyk.  W końcu widząc, że zauważyłam jego tajemnicze obserwacje podszedł do mnie pewnym krokiem.
-Cześć, Marcin  jestem. – odparł rozpromieniony. Wyglądał gdzieś na około 21 lat. Na pierwszy rzut oka widać było, że lubi flirtować z dziewczynami. Ten czarujący uśmieszek rozpoznam wszędzie.
-Cześć, Laura. – rzekłam obojętnie. Po wrażeniach z początku dzisiejszego dnia nie miałam ochoty na nowe znajomości.
-Co ci się tu stało? Może mógłbym jakoś pomóc.  – odparł widząc moją ranę na twarzy
-Nie raczej nie. To nic takiego.
-Okej, w każdym bądź razie polecam się na przyszłość. Taka dziewczyna, jak ty może zawsze na mnie liczć.
-Dobrze wiedzieć. – zlekceważyłam tą próbę jakże nieudanego podrywu.
-Powiem wprost, świetna z ciebie dziewczyna…
-Oo, dziękuję. – teraz aż zaśmiałam się otwarcie z jego bezpośredniości.
-Ładna, zgrabna i w ogóle. Nie rozumiem tylko jednego, jak ty możesz spotykać się z kimś takim jak Kurek. Byłem z nim kiedyś na jednej imprezie. Nawet do dziewczyny zagadać nie umie. Chodziły plotki, że nadal jest prawiczkiem…
-Przestań! To nie twoja sprawa z kim się spotykam.
-Spokojnie, ja tylko mówię jakie są fakty. Po prostu mi do siebie nie pasujecie. Ty taka przebojowa, a on…
-Za to ty jesteś pewnie idealny!
-No możliwe. Jakby co to dam ci mój numer w razie gdyby Kurek się nie sprawdził… - teraz już nie wytrzymałam. Mój maksymalny stan zdenerwowania na dziś został przekroczony i to o wiele. Wybiegłam więc z hali jak oparzona. Usiadłam na murku i wpatrywałam się w niebo. Nagle zauważyłam, że ktoś za mną wybiegł. Nie kto inny jak Bartosz.
-Lauruś, słonko co się stało? Marcinek coś ci zrobił? Już ja mu wygarnę!!!  – nigdy nie widziałam go aż tak zdenerwowanego. Najwidoczniej z tym całym Marcinem się niezbyt lubią.
-Nie chodzi tylko o niego. Po prostu wszystkim przeszkadza nasz związek. Jakby nie mogli zrozumieć, że jesteśmy szczęśliwi.
-Co? O co chodzi? – Bartek wyszczerzył te swoje śliczne niebieskie oczy i objął mnie ramieniem.
-Dzisiaj na przykład,  gdy czekałam na taksówkę podeszła do mnie jakaś dziewczyna i uderzyła mnie w twarz. Rozumiesz? Tak po  prostu uderzyła. Mówiła, że nie zasługuje na ciebie i, że to ona powinna być na moim miejscu, gdyż jest twoją najwierniejszą fanką.
-Co? Nie mogę uwierzyć! Zgłośmy to na policję. Przecież to napaść. – Bartek aż odskoczył, gdy to wszystko usłyszał.
-Na policję? I co to da? Mnie chodzi o coś więcej. Nagle stałam się rozpoznawalna i wszyscy mnie za to znienawidzili. Ten cały Marcin też miał jakieś wąty.
-A czy ty zamierzasz przejmować się opinią innych ludzi? Ja jestem szczęśliwy, że mogę z tobą być i nic innego mnie nie obchodzi.
-Może masz rację. Najważniejsze, że mam ciebie. – wtuliłam się w niego i poczułam ciepło bijące z jego ciała.
-No widzisz. Prawdziwi kibice nie będą cię nienawidzić. Nie masz się czym przejmować Lauruś. – spojrzał mi w oczy i czule pocałował.
-Odwiozę cię do hotelu.
-Nie, wracaj na trening, bo trener będzie zły. Ja się przejdę.
-Nie ma mowy. Nie pozwolę, aby cię ktoś znów napadł. A Anastasi musi zrozumieć, że teraz to ty jesteś na pierwszym miejscu.
-Jeszcze on mnie znienawidzi.
-No trudno. Niech nas wszyscy nienawidzą.  – zaśmiał się – Swoją drogą myślałem, że się jakoś obronisz przed tą wariatką. – zażartował, za co dostał ode mnie kopniaka
-Ał, ał no co? Nie bij mnie.
-No nic. Tamto było z zaskoczenia. Normalnie bym się obroniła.
-Gazem pieprzowym?
-Tak, bo ja noszę go zawsze przy sobie! Zaraz mogę na tobie go przetestować!
-Nie, dziękuję nie skorzystam. – uśmiechnął się uroczo.
-Bartuś, jak ja kocham ten twój uśmiech. – powiedziałam pełna podziwu.
-Się wie! Mój w końcu.
-Achh… Skromność.
Droga do hotelu zeszła nam na rozmawianiu, przedrzeźnianiu się i całowaniu na światłach. Kiedyś w jednym z moich artykułów napisałam pewną rzecz. Mianowicie: „Zakochanym świat wydaje się bardziej kolorowy” . Teraz mogę to w 100% potwierdzić.
-Wiesz, chciałbym abyś mi się jakoś odwdzięczyła za tą podwózkę. – odparł Bartek z chytrym uśmieszkiem, trzaskając drzwiczkami.
-Barteczku, ja wiem co ci chodzi po głowie.
-No to jak?
-Zobaczymy.
-Czyli tak?
-Bartek… - chciało mi się śmiać widząc te jego maślane oczy.
-No co?
Nagle zauważyłam w oddali całującą się parę. Dziewczyna siedziała na kolanach chłopakowi. Rozpoznałam twarz mojej wróg nr 1 – Dominiki i … Wojtka! Niemożliwe… Oni się znają? No i przecież Dominika kręciła z Bartmanem…. 
_________________________________________________________________________________
Hej o to nowy! Trochę krótki, ale...szkoła. Dziękujemy za te liczne komentarze i zachęcamy dalej do komentowania. Nawet nie wiecie jak bardzo nas motywują. Obok wstawiłyśmy czat. Jak chcecie to możecie tam pisać, pytać się o nowe rozdziały i ogólnie o wszystko. Pojawiła się też nowa ankieta. Prosimy, jeśli czytacie nasze opowiadanie to klikajcie "TAK" . Chcemy wiedzieć ile was jest. Dziękujemy także za 11 500 wejść, to dla nas wiele znaczy:)

wtorek, 9 października 2012

16. Okropny dzień.

- Dlaczego?- spytał ponownie.
- Nie uważasz, że to wszystko dzieje się za szybko?- powiedziałam.
- Ciągle masz wątpliwości?- usiadł na łóżku obok mnie i spojrzał mi w oczy.
- Nie chodzi o to, ale pomyśl co powiedzą chłopaki. Pomyślą, że jestem z tobą na przykład dla pieniędzy albo sławy. A twoi fani?
- O chłopaków się nie martw, oni tacy nie są. A co do kibiców to nic nie mogę na to poradzić, niektórzy po prostu nie rozumieją, że mamy życie prywatne i swoich bliskich. Uważają, że żyjemy tylko siatkówką, a to jest naprawdę męczące. Ciągle mamy treningi, mecze, każdy tylko marzy żeby się od niej "uwolnić".
- Przepraszam, że popsułam ci humor.
- Ty nigdy nie psujesz mi humoru.- uśmiechnął się demonstrując swoją wypowiedź.
- Dobrze wiedzieć.- również się uśmiechnęłam.
Po chwili zaczęliśmy się całować. Na początku wolno i delikatnie, a potem coraz bardziej namiętnie...

Obudziły nas promienie słońca, które bez zgody wkradały się do pokoju Bartka. To znak, że koniecznie trzeba już wstawać. Nie tylko ja byłam takiego zdania, kiedy Bartek brał prysznic po cichu uciekłam do swojego pokoju. Tak bardzo chciałam przebiec niezauważona, jednak moja nadzieja spełzła na niczym. Wychodząc z pokoju natknęłam się na Zbyszka. "Tylko nie on"- pomyślałam sobie. Nawet nie miałam gdzie uciec, a po za tym i tak mnie już zauważył.
- Ooo, kogo ja widzę.- zaczął.
- Hej.- bąknęłam bez entuzjazmu.
- Ładnie to tak wracać nad ranem z pokoju Bartka?
Nie wiedziałam co powiedzieć. Czułam, że przypominam buraka. Na szczęście ze swojego pokoju wyszedł Igła i uratował mnie z opresji. Wysłałam mu tylko dziękczynne spojrzenie, na które się uśmiechnął i wreszcie uciekłam do swojego pokoju. Mam nadzieję, że przy śniadaniu nie będę musiała nic nikomu wyjaśniać.
Po kilkunastu minutach byłam zmuszona zejść na dół na śniadanie, nie byłam w stanie tego uniknąć. Po drodze mijałam wszystkich siatkarzy zaczytanych w jakiejś gazecie. Nie ukrywam, że byłam ciekawa o czym tak wszyscy czytają, w dodatku, że na pierwszy rzut oka było widać, że nie jest to dodatek sportowy. Wywiad? Raczej też nie, zobowiązali się udzielać wywiadów tylko mojej gazecie. Pewnie ktoś napisał jakąś wzmiankę o ostatnim meczu z Rosją. Byłam tego niemal pewna. Do czasu...
- Czytałaś?- spytał Michał Kubiak.
- Co miałam czytać?- spytałam, nie wiedziałam o co mu chodzi.
- Czyli nie czytałaś....
- Michał, co jest grane?
 - Przeczytaj ten artykuł.- podał mi gazetę i wskazał na odpowiedni tekst.
Zanim zaczęłam czytać moim oczom ukazał się olbrzymi nagłówek na pierwszej stronie: "Nowa miłość polskiego siatkarza!". Poczułam jakbym traciła grunt pod nogami. Usiadłam i zaczęłam czytać. Owy artykuł dotyczył mojego wczorajszego spotkania z Bartkiem w parku. Ten okropny dziennikarz dodał nawet zdjęcia jak się całujemy. Już wszyscy o nas wiedzieli, bez wyjątku. Nie był to jakiś plotkarski brukowiec, ale poważna gazeta. Byłam co najmniej załamana, przed oczami już widziałam całą tą nagonkę wokół mnie i Bartka. On sam też zdenerwował się kiedy zobaczył te zdjęcia. Od zawsze starał się chronić swoją prywatność i unikać wywiadów o swoim życiu. Nie zamierzał tego zmieniać, a ten jeden artykuł pokrzyżował jego plany. Jednak nie ma co płakać nad rozlanym mlekiem. Trudno, stało się, ale trzeba dalej żyć. Wiążąc się z Bartkiem wiedziałam do czego zdolni są dziennikarze, w końcu jestem jedną z nich...
Po skończonym śniadaniu udaliśmy się do swoich pokoi, chłopaki musieli przygotować się do treningu, na który zaraz mieli jechać. Ja musiałam niestety dołączyć do nich później, bo nie skończyłam jeszcze artykułu o wygranym meczu z Rosją. Cóż, mój szef jest dosyć... wymagający.  Jeszcze jak się dowie o tym dzisiejszym artykule....strach się bać.
Po godzinie udało mi się to wreszcie skończyć, muszę przyznać, że nie miałam dzisiaj weny. Ciągle myślałam o tej gazecie. Chłopaki już dawno temu pojechali, więc musiałam samodzielnie dostać się na halę. Wyszłam przed hotel i zamówiłam taksówkę. Kiedy na nią czekałam podeszła do mnie pewna dziewczyna.
- Każdy we, że jesteś z nim tylko dla pieniędzy!- krzyknęła.
- Słucham!?- nie udało mi się ukryć zdziwienia.
- No co, już swojego kochasia nie pamiętasz?!
- Myślę, że ta rozmowa nie ma sensu.
Usiłowałam zachować spokój i nie wdawać się z nią w żadne dyskusje, żeby nie dawać jej satysfakcji, ale to co powiedział bardzo mnie zabolało. Właśnie czegoś takiego obawiałam się najbardziej.
- Otóż ma sens!- ciągnęła dalej- Myślisz, że go znasz?! To ja jeżdżę za nimi na każdy mecz, to ja powinnam być na twoim miejscu!- krzyczała.
- Ty w ogóle słyszysz co mówisz!?- zauważyłam jakiś błysk, chyba migawkę od aparatu.
To mnie zupełnie zdekoncentrowało i w  tej chwili nastąpiło to czego zupełnie się nie spodziewałam. Ta dziewczyna uderzyła mnie w twarz. Widząc to natychmiast przybiegł hotelarski ochroniarz i odciągnął tę psychofankę. Szybko usiadłam na jakiejś ławce, żeby zebrać wszystkie myśli. Nie myliłam się, zza krzaków fotografował mnie jakiś paparazzi. Czemu wszyscy muszą mi to robić? Co ja komu zrobiłam?
W tej chwili podjechała taksówka, niewiele myśląc wsiadłam i zatrzasnęłam za sobą drzwi, co sprawiło lekkie zdenerwowanie kierowcy. Patrzył na mnie jakby oczekiwał przeprosin, rzuciłam mu szybkie "przepraszam" i odwróciłam głowę w przeciwnym kierunku, jakbym chciała uciec od problemów. Nie wiedziałam tylko, że prawdziwe dopiero się zaczną, bo od teraz chcąc nie chcąc jestem osobą publiczną.
________________________________________________________________________________
Oto nowy, mamy nadzieję, że przypadnie Wam do gustu. Wprawdzie miał się pojawić dopiero w przyszły weekend, ale widząc tyle pozytywnych komentarzy postanowiłyśmy dodać wcześniej. Zachęcamy do wyrażania swojej opinii w komentarzach. Pa;)




poniedziałek, 1 października 2012

15. Jesteś cudowny...



Kibice na stadionie szaleli ze szczęścia. Co chwilę słychać było tylko : Polska Biało-Czerwoni. Ja podczas tej całej wrzawy stałam oszołomiona. Nie ukrywam, że rzadko bywam na tego typu imprezach. Nie dziwcie się więc, że z początku nie rozumiałam tej fali radości. Po chwili jednak i mi się udzieliło. W oddali widziałam skakającego ze szczęścia Bartka. Nie martwcie się, podłoga nie zarwała się pod jego ciężarem. Chciałam mu jak najszybciej pogratulować. Sama nie wiem czemu, ale poczułam taki nagły impuls. Po drodze jednak natrafiłam na czołowe zderzenie z Michałem Kubiakiem.
-Przykro mi, dzisiaj świętujemy sami. – odpowiedział rozradowany i uniemożliwił mi kolejny krok. Zrozumiałam, żeby dzisiaj dać im trochę spokoju od mojego dziennikarskiego instynktu.
-No dobrze, nie wiece co tracicie. A tak po za tym to przekaż gratulacje całej drużynie.
-Jak sobie życzysz. – Michał ukłonił się i pobiegł do szatni. Ja postanowiłam się już położyć. Wzięłam prysznic i po chwili zasnęłam śniąc o poprzedniej nocy…. :D
Obudziłam się na ranem. Już w pokoju czułam ciepło dzisiejszego dnia. Promienie słońca odbijały się od mych okien, dając tym samym piękny widok dla oczu. Na zewnątrz słychać było śpiew ptaków informujących o nadejściu wiosny. Wstając z łóżka natchnęłam się na małą karteczkę:
„To dzięki tobie wygrałem. Jesteś dla mnie inspiracją do walki.
O 10.00 w restauracji hotelowej. Buziaki”.
Domyśliłam się kto jest nadawcą tej wiadomości. Nie mogłam uwierzyć, że to wszystko dzieje się naprawdę. Jeszcze nie dawno płakałam po rozstaniu z Wojtkiem, a teraz po raz kolejny dałam się oczarować. Robiło mi się ciepło na sercu, gdy myślałam o nim i o tym, co się stało tamtejszego wieczoru po dyskotece. Od tego momentu wydaje mi się dziwnie bliski. Nie mogę przestać o nim myśleć. W każdej banalnej czynności przypominam sobie o jego uśmiechu. Chyba śmiało mogę powiedzieć, że… się zakochałam.
Postanowiłam nie spóźnić się na wyznaczone spotkanie i cała w skowronkach pobiegłam w stronę restauracji. Po drodze minęłam się z Igłą. Na jego twarzy również malował się uśmiech. To jednak nie powstrzymało go od zadania pytania.
- Co tyka rozweselona dziś? Z powodu naszego meczu?
-Też. – odparłam tajemniczo.
-Chyba się domyślam o co chodzi. O Bartka?
-Może. –zachichotałam.
-No to wszystko wiadomo. – powiedział, po czym wyminął mnie i skierował się do swojego pokoju.
Kiedy doszłam do restauracji, ujrzałam przy stoliku Bartka. Chyba mnie nie zauważył, więc podeszłam do niego i zasłoniłam mu oczy od tyłu. Złapał mnie wtedy za rękę i powiedział:
-Dzień dobry, Laura. – znów usłyszałam ten jego zmysłowy głos.
-Siadaj proszę. – wstał i odsunął mi krzesło. Zachował się jak prawdziwy dżentelmen i tym samym przekonał mnie, że jeszcze tacy istnieją. Najwidoczniej moja dotychczasowa teoria, że dżentelmeni wyginęli razem z dinozaurami okazała się niesłuszna.
-Może wyda ci się to głupie, no ale zaprosiłem cię tak jakby na śniadanie.
-Wcale nie głupie. Raczej takie romantyczne trochę.
-Kolacji romantycznej to to nie przypomina.
-Ważne, że ty jesteś. – słowa same wydobywały się z moich ust i lgnęły w stronę Bartka. On odpowiadał na nie tylko swoim uśmiechem – Jeszcze nie zdążyłam ci pogratulować. Byłeś wczoraj świetny!
-Zamierasz mnie opisać?
-Taki miałam zamiar.
-Nie będę więc się sprzeciwiał. Wiesz w zasadzie chciałem z tobą porozmawiać. – widziałam jego zmieszanie na twarzy. Nie ukrywam, że tak słodko to wygląda, że chciałabym aby zawsze się tak zawstydzał na mój widok.
-O czym? – doskonale wiedziałam o co mu chodzi, ale udałam coś zupełnie innego.
-Mówiłaś, że nie chcesz się spieszyć a wyszło inaczej i teraz głupio się czuję. – bez chwili zastanowienia podeszłam do niego i delikatnie pocałowałam. Chciałam go raz na zawsze przekonać, że nadszedł odpowiedni czas. On po chwili wciągnął mnie na swoje kolana.
-W takim razie może spytam się jak jakiś głupi nastolatek, ale będziesz ze mną chodzić? – Bartek zrobił maślane oczka, a mnie to wszystko wprawiło w śmiech. Może oczekiwał innej odpowiedzi niż mojego chichotania, ale ja nic nie mogłam poradzić. Ten człowiek po prostu ciągle mnie zaskakuje.
-Oczywiście. – pocałowałam go ponownie.
-Chodźmy stąd. – pociągnął mnie za rękę. Wyszliśmy z hotelu. Szliśmy uroczą alejką trzymając się za ręce. Poznałam to miejsce. To tutaj Bartek po raz pierwszy wyznał mi miłość. Ja przez mój strach go odrzuciłam. Nawet nie umiem wyrazić, jak się cieszę, że obecnie jest tutaj obok mnie.  Czuję, że jest blisko i sprawia to, że mam poczucie ogromnej siły. Świat wydaje mi się dużo piękniejszy. Patrzę na ludzi wokół i odczuwam ich wzrok na sobie. Nie wiem, czy to zazdrość, czy podziw, czy może to, że śmiesznie razem wyglądamy z tą różnicą wzrostu. Obecnie ich zdanie się dla mnie nie liczy.
-Wiesz, zawsze marzyłam, żeby tak zwyczajnie iść z osobą, która sprawi, że nawet taka czynność wyda się niezwykła.
-A ja odkąd tylko cię zobaczyłem, pragnąłem potrzymać cię za rękę.
-Naprawdę? Od samego początku?
-Tak. Nawet nie wiesz jaką trudność sprawiało mi bycie twoim przyjacielem. Musiałem samego siebie powstrzymywać, żeby cię nie pocałować.
-Miło mi, że mówisz takie rzeczy.
-Tak, kobieta lubi kiedy facet stara się jak głupi.
-A tam od razu, jak głupi. Dla mnie to urocze.
-Ja po prostu nie jestem Bartmanem. On od razu podejdzie i od razu wiadomo o co mu chodzi. – Bartek przypomniał mi swoimi słowami tamten nieszczęsny pocałunek z Bartmanem. Wolałabym o nim zapomnieć.
-Możemy nie mówić o Zbyszku. Jeśli chodzi o mnie to takie zachowanie jest bezczelne. – chyba nie udało ukryć mi się zdenerwowania.
-Coś nie tak? Powiedziałem o nim, bo pamiętam, jaki byłem zły, go do ciebie startował.
-A pamiętam. To też byłe takie urocze.
-No bo ja jestem uroczy.
-I skromny…
-Tak i coś mi się za to należy. – Bartosz nastawił usta z nadzieją na pocałunek, jednak dostał buziaka tylko w policzek.
-Ee, a to co miało być? Na kolacji mam nadzieję, że się bardziej postarasz.
-Na kolacji?
-Tak, zapraszam cię na nią do swojego pokoju.
-Aha! Czyli sam wszystko przygotujesz?
-No nie do końca. A teraz pewnie będziesz zła, ale mam trening i trzeba wracać.
-No nie tylko te treningi. A więc wracajmy.

Kiedy wróciłam do pokoju, nie mogłam usiedzieć w jednej pozycji dłużej niż pół minuty. Nogi same skakały ze szczęścia. Dostałam czegoś w rodzaju ADHD. Chyba motylki w brzuchy za bardzo szalały. Nie wiem czy byłam tak bardzo szczęśliwa, czy zakochana, lecz nie mogłam wytrzymać bez obecności Bartka. Zaczęłam więc odliczać godziny do kolacji…

Około 21 zapukałam do pokoju Bartka. Otworzył mi drzwi. Wyglądał pięknie w tej koszuli… Od razu mnie pocałował najpierw delikatnie, potem coraz bardziej namiętnie.
-Wiesz nie mam ochoty na kolację. – odrzekł między pocałunkami. Wiedziałam, że chodzi mu o coś więcej.
-Nie śpieszmy się aż tak bardzo.
-Ale dlaczego? – wciągnął mnie do pokoju i posadził na łóżku.
___________________________________________________________________________
Rozdział nie należący do najdłuższych. Może wydawać się wam troszkę nudny, za co z góry przepraszamy. Rozumiecie: szkoła! Troszke mało czasu. Obiecujemy, że w kolejnych akcja troszkę bardziej się rozkręci.
Po za tym chciałyśmy napisać, że BYŁYŚMY NA MECZU O SUPERPUCHAR POLSKI,gdzie grała Resovia ze Skrą ; ))
Niesamowite jest ujrzeć tych wszystkich zawodników na żywo i poczuć te emocje!!! Na początku nie mogłyśmy uwierzyć, że to wszystko dzieje się na prawdę. Mamy autografy i zdjęcie... Z Cupkovicem i Gardinim!!
Pozdrawiamy:*